Sylwetka Realu Sociedad, następnego rywala Nietoperzy

  • Drużyna z Donostii osiągnęła stabilność ekonomiczną i sportową, pomimo że nie zaczęła najlepiej obecnego sezonu.

Real Sociedad nie rozpoczął tego sezonu najlepiej, ale patrząc na ostatnią dekadę, klub ten osiągnął znaczące sukcesy. Szczególnie imponujące były ostatnie pięć lat, podczas których rozwój drużyny był zrównoważony, oparty na rozsądnym zarządzaniu finansami oraz umiejętnym łączeniu wychowanków z młodymi obcokrajowcami, wypożyczeniami czy zawodnikami już znanymi z LaLigi. Bez pośpiechu, krok po kroku, drużyna z Donostii zakwalifikowała się w poprzednim sezonie do Ligi Mistrzów i była jedną z najbardziej chwalonych ekip fazy grupowej.

Jednak sezon okazał się długi i ostatecznie zabrakło im sił, by ponownie wejść do Ligi Mistrzów, zwłaszcza biorąc pod uwagę świetną formę Girony oraz problemy z kontuzjami. W tym roku Liga Europy ponownie stała się dla nich polem do popisu i jednocześnie testem dla klubu, który nie zrezygnował z idei zrównoważonego zarządzania. Mimo to wymagania są wysokie, czego dowodem jest krytyka po słabym początku sezonu, kiedy to przegrali u siebie z Rayo i Alavés oraz nie byli w stanie wygrać na wyjeździe z Valladolid. W San Sebastián wygrywanie stało się obowiązkiem, co tylko podkreśla, jak dobrą pracę wykonano w Donostii w ostatnich latach.

Przez ostatnią dekadę drogi Realu Sociedad i Valencii szły w przeciwnych kierunkach. Szczególnie wyraźnie widać to w ostatnich pięciu latach. Valencia, prowadzona przez trenerów takich jak Nuno i Marcelino, zdołała zagrać w Europie tylko przez trzy sezony, podczas gdy Real Sociedad obecnie gra w swoim szóstym sezonie europejskim, w tym w edycjach 16/17, 19/20, 20/21, 21/22, 22/23 i 23/24. To nie przypadek, że w ostatnich pięciu latach, pod wodzą Imanola Alguacila, Real Sociedad nie schodził poniżej strefy europejskiej, a w jednym z tych sezonów zakwalifikował się do Ligi Mistrzów.

W sezonie 2019/20 Real Sociedad obrał nowy kurs, stawiając na zrównoważone podejście do transferów. Wówczas klub sprowadził Remiro za darmo, Nacho Monreala za znaczącą sumę, wypożyczył Odegaarda i zainwestował w Portu, który błyszczał w Gironie. Kupili też Sagnana (który się nie sprawdził) oraz Alexandra Isaka. Do tego do drużyny dołączyli wychowankowie, tacy jak Aihen, Barrenetxea i Le Normand.

Ten rynek transferowy był punktem zwrotnym, który wyraźnie zarysował strategię na przyszłość. Klub postawił na ważne transfery (jak Isak), na akademię oraz wypożyczenia, pozwalając młodym zawodnikom zdobywać doświadczenie w czołowych drużynach. W tym czasie Valencia popełniała jednak błędy, których konsekwencje były dotkliwe. Transfery takie jak wymiana Cillessen/Neto, zakup Maxiego Gómeza czy inwestycje w takich graczy jak Thierry (Portugalczyk dopiero później zaczął grać lepiej), Cheryshev, Manu Vallejo i Jorge Sáenz, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

W kolejnym sezonie Real Sociedad kontynuował swoją przemyślaną strategię, unikając niepotrzebnych wydatków, zwłaszcza w kontekście kryzysu COVID. Jedynym większym transferem okazał się Carlos Fernández za 10 milionów, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei. David Silva, który mógł trafić do Valencii, został pozyskany za darmo i wzmocnił zespół, a rola wychowanka Martína Zubimendiego stała się kluczowa.

Podczas gdy Valencia przeżywała kryzys, Real Sociedad budował swoją przyszłość z optymizmem. Klub sprzedawał zawodników, mając jednocześnie świetnych następców w swoim składzie. Piąte miejsce pozwoliło drużynie zagrać kolejny sezon w Europie, ale z rozwagą i konsekwencją. W Donostii nie starano się skakać kilku szczebli naraz, ale wytrwale kroczyli do celu. Wypożyczenia Sorlotha i Rafinhy były kluczowe, a do zespołu dołączyli Diego Rico i Ryan, wzmacniając ambicje klubu.

Kolejny sezon przyniósł największe wydatki w historii Realu Sociedad, ale i wtedy transfery były przemyślane. Postawiono na Sadiqa (który doznał kontuzji po kilku tygodniach za 20 milionów) oraz Ali-Cho (za 13 milionów), który nie spełnił oczekiwań. Jednak klubowi udało się pozyskać Brais za 14 milionów, Kubo za 6,5 oraz ponownie wypożyczyć Sorlotha. Te wydatki miały uzasadnienie, gdyż klub zarobił 70 milionów za sprzedaż Isaka i 10 milionów za Williana José. Czwarta pozycja na koniec sezonu potwierdziła sens tej przemyślanej strategii. Mimo awansu do Ligi Mistrzów, Real nie zaczął nagle inwestować bez opamiętania.

Przykładem tego jest rezygnacja z transferu Sorlotha, który przeszedł do La Cerámica. Inwestycje w Zakharyana (13 milionów), Beckera (3 miliony), wypożyczenie Tierneya oraz pozyskanie Traoré za darmo, pokazały konsekwencję w zarządzaniu. Chociaż nie zdołali ponownie zakwalifikować się do Ligi Mistrzów, zainteresowanie czołowych klubów zawodnikami takimi jak Mikel Merino (Arsenal) i Le Normand (Atlético) pozwoliło klubowi zarobić kolejne 70 milionów. Te środki zostały zainwestowane w transfery Oskarssona, Susica, Sergio Gómeza i Javi Lópeza oraz wypożyczenie Aguerda.

Real Sociedad nadal jest silny, a jego ekonomia jest w świetnej kondycji. Jeśli Valencia ma na kim się wzorować, to właśnie na swoim najbliższym rywalu – Realu Sociedad.