Valencia pokazuje swoje najgorsze oblicze i wraca do strefy spadkowej (0-3)
- Drużyna Rubéna Barajy kontynuuje swoje fatalne występy z dala od Mestalla przegrywając 0:3 z Realem Sociedad.
- Kubo i Óskarsson, który strzelił dwa gole, byli strzelcami bramek w tym spotkaniu.
Valencia wciąż odczuwa gorzki chłód wyjazdowych meczów, przegrywając tym razem 0:3 z Realem Sociedad i powracając do strefy spadkowej Segunda División po ósmej kolejce La Liga. Zespół Rubéna Barajy, pozbawiony kreatywności i pomysłu na grę, musiał uznać wyższość lepiej dysponowanych piłkarzy z San Sebastián. Spotkanie otworzył gol Takefusy Kubo w pierwszej połowie, a Islandczyk Orri Steinn Óskarsson dopełnił formalności dwoma trafieniami pod koniec meczu. Po tej kolejnej porażce Valencia plasuje się na siedemnastym miejscu z zaledwie pięcioma punktami – żadnego z nich nie zdobywając na wyjeździe, z bilansem 0 na 12 możliwych punktów.
Ekipa Imanola Alguacila już na starcie zburzyła nadzieje Valencii na odrodzenie z dala od Mestalla. Zespół z Walencji, występujący na stadionie w San Sebastián w czarnych strojach nawiązujących do barw Senyery, wszedł na boisko z zamiarem utrudnienia Realowi Sociedad klasycznego rozgrywania piłki, stosując wysoki pressing. Ten plan jednak rozpadł się jak domek z kart już po siedmiu minutach, po perfekcyjnie rozegranej akcji gospodarzy. Martín Zubimendi z łatwością uwolnił się od krycia Pepelu, uruchomił Barrenecheę na skrzydle, a ten podał do Sergio Gómeza, który posłał piłkę w głąb pola karnego. Tam, niepilnowany, Take Kubo pewnie skierował ją do siatki (1:0, 7. minuta).
Stadion Anoeta eksplodował radością po tym upragnionym prowadzeniu, które tak długo wymykało się gospodarzom w poprzednich meczach. Gol wpłynął na nastroje obu drużyn, lecz każda z nich zareagowała inaczej. Valencia, której morale jeszcze bardziej osłabło z dala od Mestalla, nie potrafiła zwyciężyć na wyjeździe od 15 kwietnia w Pampelunie. Z kolei Real Sociedad, zaskakująco nieefektywny na własnym stadionie aż do tego meczu, uwolnił się od swojej frustracji. Radość po golu Kubo jeszcze bardziej przytłoczyła Valencię, której defensywne błędy zaczęły narastać.
César Tàrrega, jeden z najlepszych zawodników w zespole Barajy, z trudem wybił groźne dośrodkowanie z pola karnego Mamardashviliego, który w jednej z akcji o mało nie popełnił błędu, kiedy Pepelu omal nie skierował piłki do własnej bramki. Gospodarze dominowali, a trener „Nietoperzy” na ławce rezerwowych tracił cierpliwość, widząc, jak jego podopieczni nie potrafią znaleźć odpowiedzi. Środek pola Valencii zawodził; brakowało gracza zdolnego do stworzenia linii podań, a jedyny, który mógł podjąć to wyzwanie, André Almeida, ponownie rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, pomimo dobrej dyspozycji we wtorkowym spotkaniu przeciwko Osasunie.

Dopiero w połowie pierwszej połowy Valencia zaczęła się budzić. Cristhian Mosquera uderzył głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, jednak Remiro bez problemu złapał piłkę. Valencia zaczęła delikatnie poszerzać pole gry, a na przykład Foulquier próbował indywidualnej akcji prawą stroną, dośrodkowując do Diego Lópeza, choć ten nie zdołał dotrzeć do piłki. Mimo to, linia pomocy wciąż była krucha. Kubo przebiegł z piłką przez środkową strefę, podając do Barrenechei, który strzelił niecelnie.
Po przerwie Baraja próbował znaleźć sposób na obudzenie swojego zespołu, który zaczął prezentować się lepiej niż w pierwszej połowie. Było jednak jasne, że bez prób na bramkę trudno będzie zmienić przebieg spotkania. Pepelu, w 53. minucie, jako pierwszy oddał strzał na bramkę, który zmusił Remiro do interwencji, wybicia piłki na rzut rożny. Chwilę później Luis Rioja również próbował swoich sił, choć bez powodzenia.
Blanquinegros starali się wykorzystać resztki swoich atutów, wśród których jedną z nielicznych zalet była duma wychowanków. Najlepszą okazję miał Tàrrega. Po dośrodkowaniu Pepelu z rzutu rożnego piłka odbiła się od jego ramienia i twarzy, ale nie zdołał skierować jej do siatki, choć bramkarz był już pokonany.
Real Sociedad w końcu zamknął mecz na własnych warunkach. Choć Mamardashvili początkowo ratował Valencię, wybijając piłkę z bliskiej odległości, w końcu musiał uznać wyższość rywali. Błąd w wybiciu Foulquiera po rzucie rożnym dał gospodarzom okazję do kontry, którą bezbłędnie wykorzystali. Sergio Gómez dostrzegł Braisa Méndeza, a ten wyłożył piłkę Óskarssonowi, który podwyższył na 2:0 (80. minuta).
Ostateczny cios przyszedł w doliczonym czasie gry. Óskarsson, po kolejnym błędzie defensywy Valencii, zdobył trzecią bramkę (3:0, 92. minuta), dobijając rywali. Zespół Barajy staje w obliczu coraz większego i bardziej przytłaczającego kryzysu.
Szczegóły techniczne meczu:
3 – Real Sociedad: Remiro; Aramburu (Aritz, 85′), Zubeldia, Aguerd, Javi López; Zubimendi, Sucic (Brais Méndez, 75′), Sergio Gómez; Kubo (Magunazelaia, 85′), Oyarzabal (Óskarsson, 60′) i Barrenetxea (Turrientes, 60′).
0 – Valencia: Mamardashvili; Foulquier, Mosquera, Tárrega, Jesus Vázquez (Correia, 37′); Guillamón (Almeida, 78′), Pepelu (Barrenechea, 78′), Guerra (Dani Gómez, 62′); Diego López (Canós, 62′), Duro i Rioja.
Bramki: 1:0, 8′ – Kubo; 2:0, 80′ – Óskarsson; 3:0, 92′ – Óskarsson.
Sędzia: Javier Alberola Rojas (Komitet Kastylijsko-Manchego). Brak kartek.
Incydenty: Mecz 8. kolejki LaLiga EA Sports rozegrany na stadionie Reale Arena przy obecności 32 332 widzów. Przed rozpoczęciem meczu uczczono minutą ciszy pamięć zmarłego kibica Realu Sociedad, który zginął w okolicach stadionu przed spotkaniem z Realem Madryt.
Zaczyna robić się nerwowo…
Vazquez fuera, Baraja do dymisji. Facet pomógł Valencii się utrzymać. To fakt. Nie wniósł nic nowego. Drużyna boi się grać piłka. Guerra otoczony przez trzech ma szansę na odegranie piłki, szuka wsparcia, a co robi Lopez? Stoi jak wryty ustawiony 10 metrów od kolegi. Dlaczego ten Lopez i Rioja wciąż grają. Oni nic nie wnoszą. Nietoperz nie ma skrzydeł. Paradoks. Tę drużynę stać na więcej. Ja tego nie rozumiem. Zawodnicy od dziecka w klubie trenują, są zdrowi a przechodzą koło meczu i nie dają z siebie wszystkiego. Przynajmniej mam takie wrażenie. Czyżby najemnicy? Mam wątpliwości czy Baraja to ogarnie.
Nie wyglądało to dobrze, musimy zacząć punktować seryjnie bo do grudnia blisko, kto jest na dnie później się nie podniesie jak w zeszłym sezonie. Potrzebny jest wstrząs. Oby nie Baraja out. Może Gaya odwróci mentalność kolegów.