Rubén Baraja: “Byłem pełen szacunku i oczekuję tego samego dla siebie; teraz się nie poddam”

  • Trener Valencii uważa, że jest w stanie odwrócić sytuację swojej drużyny i nie zamierza podawać się do dymisji.

Rubén Baraja, obecny trener Valencii, ma kolejną szansę na odzyskanie utraconego zaufania w środowym meczu przeciwko Espanyolowi, jednym z przełożonych z powodu ulewnych deszczy. Szkoleniowiec „Blanquinegros” zdaje sobie sprawę, że zarząd szukał dla niego następcy i że jedynie kwestie finansowe, związane z kosztami jego zwolnienia, utrzymują go na stanowisku. Baraja nadal jednak wierzy, że jest w stanie odmienić sytuację, i jest przekonany, że zawodnicy go wspierają. Po trzech kolejnych porażkach – z Mallorcą, Rayo i Valladolid – tylko zdecydowana reakcja w dwóch pozostałych meczach przed przerwą świąteczną (Espanyol i Alavés) może uratować jego posadę. Trener stanowczo wypowiedział się na konferencji prasowej, jasno dając do zrozumienia, że nie żałuje decyzji o przedłużeniu kontraktu i że nie zamierza rezygnować z prowadzenia Valencii.

Valencia prowadziła negocjacje z Quique Sánchezem Floresem na stanowisko trenera. Co Pan o tym sądzi?
Muszę starać się zrozumieć pytania, które mi zadajesz, i muszę cię szanować. Rozmawiasz ze mną o hipotezach i sytuacjach, których nie znam i których nie mogę oceniać. Nie wypowiadam się na temat domysłów i plotek. Mogę mówić o tym, co czuję, i o tym, jak zamierzam podejść do jutrzejszego meczu. Mogę mówić o sobie i o moich odczuciach”.

Czy w ten weekend czuł się Pan poza klubem?
Było ciężko, ale z powodu wyniku. To był mecz, który rozstrzygnęła jedna sytuacja. Zbaczamy z tematu, a przecież nie ja jestem tutaj najważniejszy ani to, jak się czuję. Najważniejszy jest jutrzejszy mecz. To właśnie jutrzejszy mecz powinien nas absorbować i martwić. Jestem tutaj teraz, a za jakiś czas – nie wiem, jak długo – będzie tu inny trener i inny prezes. Nie wiem. Co może zmienić sytuację i zbliżyć nas do celu? Skupienie całej energii na jutrzejszym meczu, aby go wygrać i zdobyć trzy punkty. Najważniejszy nie jestem ja ani inne osoby, tylko te trzy punkty z Espanyolem”.

Czy żałuje Pan swojej wcześniejszej oceny składu, kiedy powiedział Pan, że jest lepszy niż w zeszłym roku?
Czy ja powiedziałem, że skład jest lepszy niż w zeszłym roku? Nie. Powiedziałem, że jednym z założeń było utrzymanie bloku…

Żałuje Pan tego, co powiedział?
Nie, nie żałuję. Nie żałuję, dlaczego miałbym żałować? Nie żałuję. Jestem osobą spójną, poważną, transparentną, szczerą. Nie żałuję, nie żałuję. Chcę być teraz w Valencii. Oczywiście, chciałbym być w innej sytuacji. Kiedy zdecydowałem się tu zostać, jednym z powodów było to, że można utrzymać trzon zespołu, i faktycznie został on utrzymany, a ja mam możliwość pracować z tymi chłopakami. Wyniki nie przychodzą. Biorę to na siebie, to moja część. Wkładam całą energię, żeby to zmienić. Ale nie żałuję, stoję na pokładzie i jestem kapitanem tego statku. Jeśli statek zatonie, kapitan tonie razem z nim. Nie zamierzam wyskoczyć wcześniej. W żadnym wypadku nie żałuję. Nadal wierzę w ten zespół i w to, że sytuacja może się zmienić. Cały ten hałas wokół nie pomaga. Jeśli do wyników dodasz inne sprawy, to nie pomaga. Nie możemy się rozpraszać. Moim celem jest doprowadzenie zespołu do realizacji sportowych założeń tego sezonu. Nie szukam wymówek, jestem zdecydowany i chcę być tu na dobre i na złe. Sytuacja jest skomplikowana, ale chcę stanąć na wysokości zadania, mimo trudności.

Co jeszcze ma Pan w swoim trenerskim repertuarze, aby zmienić sytuację?
Gdybym znał odpowiedź, jutro miałbym klucz do zwycięstwa. To proces – praca, upór. Trzeba dalej próbować. Każdy mecz to dla trenera okazja do zmiany pewnych rzeczy. To także okazja, aby wysłać zawodnikom sygnał, żeby byli odważni, śmiali w podejmowaniu decyzji, oraz by starać się ich motywować, aby drużyna zrobiła ten klik, który pozwoli nam się zmienić i dążyć do celu, jaki wyznaczyliśmy sobie na początku sezonu”.

Czy to Pan ma najwięcej do stracenia w tym meczu z powodu wątpliwości klubu?
Odpowiadam zawsze tak samo. Nie mam żadnych informacji od klubu, które mówiłyby coś innego. Najważniejszy nie jestem ja, najważniejsza jest Valencia. Odkąd tu jestem, nawet jako zawodnik, zawsze robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby szanować klub, kibiców, koszulkę Valencii i jej historię. Teraz jest tak samo. Okazuję szacunek i proszę o taki sam szacunek dla mnie”.

Jak odbiera Pan sugestie z zewnątrz, że pozostaje Pan ze względu na pieniądze?
Po 25 latach tutaj, ludzie wiedzą, że jestem tu z przekonania i poczucia odpowiedzialności. W tym momencie nie odejdę z Valencii, która jest na ostatnim miejscu. Teraz, w tej chwili, nie odejdę. Odszedłbym, gdybyśmy byli na ósmym miejscu albo gdybyśmy zakwalifikowali się do UEFA. Teraz nie, z powodu spójności i odpowiedzialności. To, co musimy zrobić, to skupić się, żeby drużyna zrobiła ten klik, który pozwoli jej się poprawić. To prowadzi do wygrywania meczów. Ja nie jestem tutaj najważniejszy. Najważniejszy jest cel sportowy”.

Czy nie brakowało Panu publicznego komunikatu o zaufaniu ze strony klubu?
Odpowiedziałem na pięć czy sześć pytań z pełnym szacunkiem i zaangażowaniem. Szanuję wszystko, ale zrozumcie, że już wyjaśniłem swoją pozycję w poprzednich pytaniach i nie chcę powtarzać tych samych fraz. Najważniejszy jest Espanyol, drużyna, która dobrze rywalizuje i ma dużo energii”.

Jak można przygotować się do meczu z Espanyolem, kiedy zostawiono Pana samego?
Jesteśmy w klubie z wielką historią i musimy skupić się na tym, co istotne – na celu sportowym. Musimy sprawić, by ci chłopcy w siebie uwierzyli, żeby się odważyli. Słowo niemożliwe dla mnie nie istnieje. Mówię chłopakom, co trzeba zrobić przeciwko Espanyolowi, jak naciskać, co dokładnie zrobić. Nie rozmawiamy o tym, co dzieje się na zewnątrz ani o przyszłości. Musimy próbować wykonywać naszą pracę – i robimy to – żeby osiągać wyniki. Ostatnio w Valladolid, gdyby ta sytuacja była odwrotna i wygralibyśmy 1-0 zamiast przegrać 0-1… Są ludzie, którzy się chowają, szukają wymówek albo uciekają, ale ja nie.

Kto powinien okazać Panu szacunek? Czy uważa Pan, że brakowało szacunku wobec Pana w ostatnich godzinach, rozmawiając z innymi trenerami?
Nie mogę sobie pozwolić na luksus stawiania swojego ego ponad zespołem. Proszę o szacunek, bo jeśli chcesz czegoś dla siebie, to najpierw musisz to sam okazywać. Chcesz dla siebie tego, co robisz ty sam. Nie mam żadnych dowodów na to, nie posiadam takich informacji. Uważam, że jeśli coś mnie charakteryzowało przez całą moją karierę – odkąd przyjechałem tu w 2000 roku – to jest to szacunek dla klubu i jego dziedzictwa, którym są kibice. Zawsze ich szanowałem. To była moja zasada. Możecie pytać mnie 50 razy, ale odpowiem to samo. Proszę o ten sam szacunek, który ja okazuję. Cały ten hałas bardzo nam szkodzi. Ale nie mogę się na tym zatracać. Jutrzejszy mecz jest najważniejszy w tym sezonie. Nie mogę powiedzieć nic więcej – jestem szczery i transparentny”.

Jakie alternatywy ofensywne rozważa Pan na mecz z Espanyolem?
Musimy sprawić, żeby nasze akcje były bardziej precyzyjne i żeby sytuacje strzeleckie były klarowniejsze. W ostatniej tercji boiska musimy tworzyć bardziej wyraziste okazje, zarówno dzięki dośrodkowaniom, jak i podaniom. Brakuje nam precyzji przy ostatnim podaniu oraz wykończeniu akcji. Musimy nad tym pracować i starać się to poprawić”.

Jak można sprawić Espanyolowi problemy?
Espanyol to zespół, który bardzo dobrze naciska, potrafi biegać w wolne przestrzenie i jest świetny w kontratakach. Najlepsze wyniki osiągają u siebie. Musimy rozegrać mecz w taki sposób, żeby nie czuli się komfortowo, kontrolując grę. Zawodnicy są na tym skoncentrowani – na swojej pracy, a nie na plotkach i zamieszaniu. Przynajmniej ja staram się ich tam prowadzić”.

Czy remisy na wyjazdach już nie mają znaczenia?
Naszym celem jest przede wszystkim zdobycie trzech punktów, bo to najszybsza droga do realizacji naszego celu. Ale czasem mecze układają się tak, że remis można uznać za pozytywny wynik. Jesteśmy pod presją, żeby wygrywać. Są drużyny, które remisują i to świętują, a my, gdy zremisujemy, musimy przepraszać. Może musimy nauczyć się doceniać ten jeden punkt. Może musimy przez cały sezon walczyć, żeby osiągnąć cel. Jeśli wygramy pięć meczów z rzędu, sytuacja się zmieni. Czasem trzeba umieć docenić remis. Nie jesteśmy kamikadze, nawet jeśli sytuacja jest trudna. To bardzo ważny mecz, ale musimy podejść do niego, używając naszych atutów”.

Jak radzi Pan sobie z brakiem zaufania ze strony kibiców?
Rozumiem to doskonale i kiedy nie wygrywasz, rozumiem, że wielu ludzi nie wierzy w ciebie. Docierają do mnie różne wiadomości, spotykam ludzi na ulicy, osoby związane z klubem, historycznych trenerów, którzy mówią mi, że się da, że we mnie wierzą. Byli tu trenerzy, którzy zdobywali tytuły, a wcześniej przechodzili przez trudne sytuacje. Mogę ci nawet podać ich nazwiska, niektórzy z nich są całkiem współcześni. Ty uważasz, że nie mają do mnie zaufania, bo jesteś obiektywny, a ja myślę, że mają, bo jestem subiektywny”.

Czym różni się obecna sytuacja od tej, gdy objął Pan zespół w 2023 roku?
Kiedy przyszedłem ostatnim razem, sytuacja była znacznie bardziej dramatyczna. Odliczaliśmy mecze do końca sezonu i było widać, że czasu zostaje coraz mniej. Wtedy znalazłem sytuację pełną determinacji, ogromnej chęci przetrwania. Teraz czuję większe poczucie przynależności, większe chcenie, które pcha nas do przodu, niż w tamtej sytuacji. Obie sytuacje były bardzo intensywne, ale tamta była jak walka na gołą pierś, jak walka do ostatniego tchu. To było bardziej agonalne. Teraz mamy myśl, że jest jeszcze czas, i czuję to poczucie przynależności w tej szatni”.

Czy w którymś momencie czuł się Pan poza klubem?
To nie zależy ode mnie. Czuję, że jestem częścią zespołu. Gdyby Valencia w którymkolwiek momencie uznała, że nie jestem odpowiednim trenerem na następny mecz, przekazaliby mi to. Skoro tego nie zrobili, rozumiem, że mają do mnie zaufanie. Nie wydarzyło się nic, co kazałoby mi myśleć inaczej. Liczby, które mamy, są złe, przyznaję to, ale nie oznacza to, że nie można ich poprawić. Rozumiem wasze pytania, ale nie mam aż tak wielkiego ego. Martwi mnie mecz z Espanyolem i to, żeby zrobić ten klik”.

Jak poprawić statystykę małej liczby strzałów na bramkę?
Ostatnia tercja boiska jest kluczowa w futbolu i najtrudniejsza do opanowania. Drużyna jest uporządkowana, ma energię, jest dobrze zorganizowana, to nie jest zespół, który się rozpada. Ale właśnie w tej ostatniej tercji boiska jest najtrudniej. Przeciwko Betisowi wszystko się układało – trafiasz i wygrywasz. Praca trenera polega na wprowadzaniu zmian, które mogą coś poprawić”.