Remis, który nie pozwala podnieść głowy (1-1)
- Diego López zapewnia wyrównanie w drugiej połowie, w której Valencia CF pokazała lepsze nastawienie niż w pierwszej, gdzie znów była drużyną słabszą.
Remis z większym smutkiem niż chwałą i poczuciem zmarnowanych 45 minut – to efekt, z jakim drużyna Nietoperzy wraca z Cornellà. Espanyol był bardziej zaangażowany i pokazał większą determinację w pierwszej połowie, w której Valencia “Pipo” ujawniła swoje wady, nie tylko te związane z jakością zawodników (chociaż i to ma znaczenie). Postawa była wątpliwa, a gol na 1:0 dowodem na to, że tej Valencii CF brakuje wielu elementów. W przerwie wydarzyło się coś, co sprawiło, że piłkarze wyszli na drugą połowę bardziej zmotywowani. Wtedy właśnie padło wyrównanie za sprawą Diego Lópeza, który wziął na siebie odpowiedzialność. Fran Pérez, po raz kolejny udowodnił, że powinien być graczem pierwszego składu. Jednak po ich zmianie przez Baraję Valencia znalazła drogę do siatki w doliczonym czasie gry, ale Dani Gómez, ku niczyjemu zaskoczeniu, znajdował się na pozycji spalonej. Ostatecznie remis niewiele daje i przedłuża dramat drużyny z Walencji.
Valencia nie wyciągnęła żadnych wniosków z tego, co wydarzyło się w Valladolid. Jak grupa młodzików, dawno już przestała spełniać jakiekolwiek wymagania. W zespole, który jest świadomy wstydu, jaki wywołali Meriton, Peter Lim i spółka, nie ma nawet chęci, by wyglądać lepiej w starciach z takimi drużynami jak Real Valladolid czy Espanyol. Ten ostatni wyszedł na boisko w Cornellà z nożem w zębach. Jak przed laty w Mestalla z Javi Guerrą, Diego Lópezem i innymi, Antonio Roca z Espanyolu wyglądał na zawodnika, który – mimo debiutu w pierwszej drużynie zaledwie dwa dni wcześniej – ma więcej charakteru i pewności siebie niż wielu podopiecznych “Pipo”. Nic dziwnego, że najlepsze okazje wychodziły właśnie spod jego nóg, jak choćby gol Puado tuż przed przerwą, który padł po perfekcyjnym dośrodkowaniu lewą nogą, wywołując euforię na trybunach.
Przed bramką na 1:0 Puado już ostrzegał strzałem, który uderzył w poprzeczkę. W odpowiedzi Diego López niemal w identycznej sytuacji posłał piłkę w poprzeczkę, choć zrobił to z bliska, po podaniu od Frana Péreza. W tej wymianie ciosów Puado trafił jako pierwszy, ale ledwie minutę później Dani Gómez miał sytuację sam na sam, którą zakończył strzałem niewystarczająco precyzyjnym, jak na gracza La Liga. I tak zakończyła się pierwsza połowa, będąca kolejną zbiorową katastrofą Valencii.

Druga połowa, choć zapowiadała się na straconą, zaczęła się od pozytywnej wiadomości dla Valencii. Po kombinacji Frana Péreza z Barrenecheą i płaskim dośrodkowaniu Argentyńczyka wprost na środek pola karnego Diego López wykończył akcję strzałem, na który Joan García nie miał odpowiedzi. Asturyjczyk, podobnie jak w meczu z Betisem (ostatnie zwycięstwo Valencii), zdobył ważną bramkę, która dała nadzieję na korzystny wynik. Dramat z przerwy zmienił się w powiew optymizmu, który niemal przerwał nieuznany gol Espanyolu po wcześniejszym spalonym Cheddiry.
Valencia marnuje kilka klarownych okazji
Przy remisie Valencia po raz pierwszy poczuła się komfortowo w meczu. Trybuny, widząc zespół, który podniósł się z maty, choć nieśmiało, zaczęły nawet buczeć. W 58. minucie Dani Gómez zmarnował kolejną świetną okazję. Fran Pérez, jeden z najlepszych zawodników Valencii w Cornellà, zagrał mu piłkę, którą napastnik najpierw minął, a następnie, w walce z obrońcą, posłał ponad poprzeczkę. Szansa na 1:2 uciekła.
Mimo tego Valencia nie spuściła głowy. Wyrównany pojedynek mógł zakończyć się inaczej, gdyby od początku przyjezdni grali z takim zaangażowaniem. Także gdyby Canós szybciej podał piłkę, Diego López mógłby strzelić gola na 1:2, którego jednak nie uznano ze względu na spalonego. Zaraz po tej akcji Baraja zdecydował się na niezrozumiałe zmiany, które przypieczętowały remis. Z Hugo Duro rozgrzewającym się przez prawie całą drugą połowę i Germánem Valerą na linii bocznej, Pipo postawił na Íkera Córdobę na lewej obronie, przesuwając Rioja wyżej i zdejmując z boiska Diego Lópeza. Guillamón wszedł za Barrenecheę, który zagrał jeden z lepszych swoich meczów od miesięcy. W ten sposób mecz dobiegł końca – dośrodkowania nie trafiały do nikogo lub do Daniego Gómeza, co na dobrą sprawę nie robiło różnicy.
Coś drgnęło, bo Valencia zaczęła tworzyć sytuacje i jedną nawet zamieniła na gola, co ostatnimi czasy jest bardzo rzadkie.
Niestety remis niewiele daje :/
Nie był to zły mecz! Stworzyliśmy niezłe sytuacje, o co było trudno w ostatnim czasie. Remis trzeba uszanować. Tak jak napisał LimaK: “coś drgnęło”. Oby przełożyło się to na dobrą grę w następnym ważnym meczu. Gramy u siebie z przeciętną ekipą. Wypadałoby wygrać!
Podobał mi się Diego Lopez – ruchliwy, z ochotą na grę. Podobnie Fran Perez. Skrzydła dobrze zafunkcjonowały. Rioja fajnie radził na lewej obronie. Oby tam został, bo na skrzydle to nie daje nic wartościowego – dośrodkowuje aby dośrodkować, itd.
Nie wiem jak wam, ale mi się podoba Almeida. To prawda, że miał dużo słabych momentów w tym sezonie, ale to widać, że ma wielkie możliwości. Jakby się na niego tak naprawdę postawiło to myślę, że dałby wiele naszej ekipie.