Mosquera i Diakhaby bohaterami Mestalla
- Gole środkowych obrońców rozstrzygają dramatyczną „finałową” potyczkę z Leganés w starciu, w którym Luis Rioja ponownie okazał się najlepszym zawodnikiem Valencii na boisku.
Po tym, jak odeszły w niepamięć rozgrywki Pucharu Króla, Valencia CF prowadzona przez Carlosa Corberána zrealizowała plan zdobycia sześciu punktów w meczach z Celtą i Leganés, zbliżając się na zaledwie jeden punkt do strefy gwarantującej utrzymanie, zanim podejmie kolejne wyzwania przeciwko Villarreal i Atlético. Dwa trafienia środkowych obrońców, Mosquery i Diakhaby’ego, w pierwszej połowie dały zwycięstwo nad ekipą „Pepinero” – to właśnie ona wyznacza teraz próg pozostania w lidze. Tym samym Los Blanquinegros zyskali dodatkowe życie w walce o uniknięcie spadku.
Waga pojedynku – prawdziwego „meczu o wszystko” w kontekście utrzymania – odbiła się na stanie nerwów i nogach miejscowych piłkarzy. Gdy Valencia wydawała się zablokowana, pierwsze ostrzeżenia posłało Leganés. Błąd przy wyprowadzaniu piłki pozwolił Daniemu Rabie na strzał z dystansu, który zakończył się na szczęście w rękach Giorgiego Mamardashvilego. Stopniowo goście zaczęli przejmować inicjatywę w posiadaniu piłki, co niepokoiło kibiców zgromadzonych na trybunach.
Leganés czuło się pewnie i dobrze ustawione, kontrolując piłkę w ponad 60%. Dostrzegając sygnały alarmowe, Valencia musiała poszukać sposobu, by odpowiedzieć czymś więcej niż tylko nieustępliwością Mouctara Diakhaby’ego, który dwukrotnie groźnie główkował w polu karnym Marco Dmitrovicia. Javi Guerra i André Almeida się przebudzili, by zacząć odbierać Leganés kontrolę w środku pola. Znakomicie uderzył Guerra – piłka trąciła słupek bramki strzeżonej przez serbskiego golkipera, a Almeida rozszerzał pole gry, wspierając Enzo Barrenecheę w konstruowaniu akcji. Aktywność tych dwóch najbardziej kreatywnych zawodników Valencii zmieniła układ sił na boisku.
Od 25. minuty to Valencia zaczęła dyktować warunki. Leganés zostało zepchnięte do defensywy, a podopieczni Corberána w końcu zdołali uruchomić boki boiska w okolicy pola karnego rywala. Tuż przed upływem pół godziny, sędzia Cuadra Fernández oddał piłkę Luisowi Riojii po wcześniejszym przypadkowym kontakcie ciałem, a ten, korzystając z okazji, szybko i sprytnie posłał ją w pole karne do Guerry. Jego dośrodkowanie zostało zablokowane przez obrońców przyjezdnych, ale piłka trafiła z powrotem do André Almeidy, który znów umieścił ją w okolicy jedenastki. Tam najbystrzejszy i najszybszy w reakcji okazał się Cristhian Mosquera, który wyprzedził zdezorientowaną defensywę „Lega” i wpakował futbolówkę do siatki (1:0, 29. minuta).
Gol, który złagodził napięcie
Pierwsze trafienie, w kontekście tak ważnej stawki meczu o utrzymanie, spadło na przyjezdnych jak grom z jasnego nieba. Dla Valencii było prawdziwą ulgą – gospodarze zaczęli grać z większą swobodą. Jedynym poważnym ostrzeżeniem ze strony gości był strzał Darko Brasanaca, sparowany na rzut rożny przez Mamardashvilego. Valencia zagrała wówczas najlepsze 20 minut w obecnym sezonie, potwierdzone drugim golem autorstwa Diakhaby’ego (2:0, 40. minuta). Obrońca nie krył emocji, trafiając do siatki niczym rasowy „napastnik” po świetnym zgraniu Diego Lópeza, który zebrał piłkę odbitą przez bramkarza po strzale Riojii.
Kolejny raz skrzydłowy pozyskany z Alavés udowodnił, że jest najbardziej regularnym piłkarzem Nietoperzy w rozgrywkach zdecydowanie poniżej standardów klubu z Mestalla. Razem z atakiem pełnił też rolę wahadłowego w defensywie, a prawą stroną boiska władał przez całe 90 minut. Po przerwie nadal był najlepszym zawodnikiem Valencii, która igrała z ogniem, choć ostatecznie się nie sparzyła, bo Leganés nie zdołało zamienić na gola żadnego z kilku groźnych strzałów.
Gayà bliski trzeciego trafienia
Przed upływem godziny gry „Diakha” padł na murawę wyczerpany fizycznie, a Mestalla pożegnała go oklaskami. Dwie minuty później Enzo popisał się perfekcyjnym podaniem do Gayi, lecz lob kapitana drużyny przeleciał ponad poprzeczką. „Pepineros” byli blisko gola przy uderzeniach Óscara i Duka, jednak Mamardashvili zachował spokój i pewnie interweniował. Zmiany przeprowadzone przez gospodarzy obniżyły poziom meczu, ale przyjezdni dostosowali się do panujących warunków. Kibice zakończyli spotkanie, skandując hasła wymierzone w głównego udziałowca: „¡Peter, vete ya!” („Peter, odejdź!”).
AMUNT! Nigdy nie spadnie Valencia nigdy nie spadnie !
W końcu mecz, podczas którego nie obawiałem się o końcowy wynik 😉
Piękna historia Diakhabyego!
Większość już go skreśliła jako zawodowego piłkarza, a on wrócił, strzelił bramkę i został MVP! 🙂
Z tego Ivana Jaime może byc pożytek. Duża łatwość w pojedynkach 1na1. W meczach stykowych może robić różnice.
Ładnie, oby tylko bez kontuzji.