Valencia CF rozpoczyna ligę, w której nie chce być tylko tłem dla innych klubów
- Zespół z Mestalla chce zrobić pierwszy krok przeciwko Realowi Sociedad, rywalowi idealnemu do zmierzenia się z własnym potencjałem.
LaLiga otwiera się dziś wieczorem na Mestalla, gdzie Valencia CF pragnie zostawić za sobą nerwową walkę o utrzymanie i skierować się ku celom znacznie ambitniejszym. Z Carlosem Corberánem na ławce, z powracającą po latach Curva Nord i atmosferą, która ma nieść drużynę, ekipa blanquinegros marzy o starcie pełnym energii i tożsamości.
Wiara kibiców opiera się przede wszystkim na trenerze z Cheste. To pierwsza kampania, którą poprowadzi od początku, z pełnym okresem przygotowawczym za sobą. Skoro potrafił odmienić grę zespołu w sytuacji krytycznej, tym bardziej budzi nadzieje, że teraz – w równych warunkach – zbuduje drużynę zdolną walczyć o Europę.
Real Sociedad – rywal wymagający i symboliczny
Pierwszy krok nie będzie łatwy. Real Sociedad to zespół, który nawet mimo spadku formy w ubiegłym sezonie, wciąż stanowi punkt odniesienia w walce o strefę pucharową. Klub z Gipuzkoi powierzył stery Sergio Francisco, szkoleniowcowi z własnej szkoły. Dla Valencii to mecz podwójnie istotny: aby zacząć dobrze i uniknąć demonów złego startu, które tak ciążyły w poprzedniej kampanii, oraz by realnie sprawdzić, jak blisko (lub daleko) jest poziomu drużyn walczących o Europę.
Na rytmie Javiego Guerry
Symbolem przemiany ma być Javi Guerra. Canterano, świeżo po odnowieniu kontraktu, wyszedł na bohatera zeszłorocznej batalii o utrzymanie, a dziś uosabia filozofię Corberána: dynamizm, odwaga, ciągła obecność pod polem karnym. To wokół niego ma kręcić się gra Valencii – i od jego formy zależeć będą szanse zespołu.
Debiuty i oczekiwania
Z sześciu letnich wzmocnień, aż trzech ma dziś szansę zagrać od pierwszej minuty:
- Julen Agirrezabala w bramce,
- José Copete obok Cesára Tárregi w centrum obrony,
- Dani Raba jako najbardziej ofensywny element środka pola u boku Pepelu i Guerry.
Na debiut z ławki czekać będą: Baptiste Santamaría, Filip Ugrinic i Arnaut Danjuma. Pierwsza dwójka to zawodnicy mniej znani hiszpańskiej publiczności, ale rekomendowani dobrym CV. Danjuma natomiast to piłkarz o talencie na miarę gwiazdy, choć ostatnie sezony nie spełniły wobec niego oczekiwań – Valencia jawi się dla niego jako ostatnia wielka szansa.
Rynek wciąż otwarty
Mimo transferów, kadra wciąż wymaga uzupełnień. Corberán domaga się przede wszystkim środkowego napastnika i skrzydłowego, a jeśli klub zdoła sprzedać André Almeidę lub Eraya Cömerta, w grę wejdą również wzmocnienia w środku pola i w obronie.
Siódmy transfer: powrót Curva Nord
Do „wzmocnień” można doliczyć także powrót Grada de Animación, ponownie prowadzoną przez Curva Nord. Porozumienie z klubem, w którego negocjacje zaangażowany był Tomás Ribera, pozwoliło na powrót zorganizowanego dopingu do Mestalla – co ma być ogromnym wsparciem w trakcie sezonu.
Nieobecni
Valencia musi radzić sobie bez dwóch graczy:
- Thierry Rendall, w końcowej fazie rekonwalescencji po zerwaniu więzadła krzyżowego,
- Stole Dimitrievski, który nabawił się urazu barku.
Po stronie rywala zabraknie m.in. Gorrotxategiego (uraz), a bez numeru pozostają wciąż Sadiq, Carlos Fernández, Javi López, Becker i Odriozola – co dodatkowo komplikuje ich przyszłość w Realu Sociedad.
Valencia CF – Real Sociedad to nie tylko inauguracja nowego sezonu. To próba generalna dla projektu Corberána i sygnał, czy Mestalla ma prawo wierzyć, że ten rok będzie wreszcie czymś więcej niż tylko walką o przetrwanie.
nieważne jak, byle 3 punkty