Tak zareagowała szatnia Valencii na „rozbój” Gila Manzano

  • Hugo Duro z ironią w głosie: „Karny jak malowany. A Gaya? Nic, rzucił się sam”
  • Kapitan bez ogródek: „Wszyscy wiemy, co się dzieje, gdy mówię o sędziach”

Valencia CF przerwała w środę serię dziesięciu meczów bez porażki. Choć marzenia o europejskich pucharach nadal żyją, zostały znacznie ograniczone. Jednak dominującym uczuciem wśród kibiców nie była rozczarowanie, lecz gniew i bezsilność. Wszystko przez decyzję Gila Manzano, który na dziesięć minut przed końcem spotkania podyktował nieistniejący rzut karny dla Alavés. Ten gol nie tylko dał gospodarzom zwycięstwo, ale też zepchnął Las Palmas do drugiej ligi i zostawił Leganés nad przepaścią.

Cały stadion widział, że nie było tam przewinienia. Dlatego VAR wezwał arbitra do obejrzenia powtórki, dając mu szansę na naprawienie błędu. Ku zaskoczeniu – a może i nie – Manzano podtrzymał swoją decyzję. Piłkarze Valencii nie kryli zdziwienia po meczu, a po powrocie z Vitorii zostali ponownie zapytani przez dziennikarzy na lotnisku w Manises.

Choć klub oficjalnie nie złożył protestu, opublikował wpis na Twitterze z wymownym hasłem: „VAR para creer” („VAR, żeby uwierzyć”). Swój gniew wyraził także Javier Solís, nowy dyrektor generalny klubu:
Jesteśmy bardzo sfrustrowani. Nie rozumiemy tej sytuacji – zwłaszcza po analizie VAR, która przecież miała służyć korekcie błędów. Jeśli sędzia się pomyli, od tego jest VAR, by obejrzeć powtórkę. A mimo to decyzja została podtrzymana. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, by usłyszeć nagrania z VAR-u. Bez wątpienia zostaliśmy bardzo mocno skrzywdzeni – powiedział.

Głos z szatni

Również kilku zawodników Valencii zabrało głos – choć w tym przypadku bardziej wymowne było to, jak mówili, niż co mówili. Hugo Duro posłużył się ostrą ironią. Zapytany, czy drużyna była wściekła na sędziowanie, odpowiedział z przekąsem:
– Nie, skąd, karny jak malowany. Już mówiłem – dla mnie to był absolutnie ewidentny karny.

Gdy zapytano go o sytuację z Gayą, który został popchnięty w ostatniej akcji meczu w polu karnym Alavés, Duro odparł bez zawahania:
– Nic, po prostu się rzucił.

Rzeczywiście, w końcówce spotkania doszło do kontaktu – Garcés uderzył Gayę ramieniem w polu karnym. Normalnie taka sytuacja nie wzbudziłaby większych kontrowersji, ale po tym, co sędzia uznał wcześniej za przewinienie Mamardashvilego, trudno się dziwić, że piłkarze Valencii protestowali.

– Nie, nie, José sam się przewrócił. Nic tam nie było – powtórzył napastnik z szerokim uśmiechem, w którym więcej było kpiny niż radości.

Milczenie Gayi

Kapitan zespołu, José Gayà, nie powiedział wiele, ale był nad wyraz wymowny:
– Nie będę mówić. Nic nie powiem. Naprawdę – po co? Wszyscy wiemy, co się dzieje, gdy komentuję pracę sędziów.

To jasne nawiązanie do kary czterech meczów zawieszenia, jaką otrzymał w przeszłości za słowa krytyki wobec arbitra – kary niezrozumiałej i kompletnie nieadekwatnej, zwłaszcza że podobne, a nawet ostrzejsze wypowiedzi innych zawodników przeszły bez echa.

Carlo Ancelotti wypowiedział się w bardzo podobnym tonie jak Gayà – i nie spotkały go żadne konsekwencje. Inni zawodnicy, jak choćby Iago Aspas, również nie zostali ukarani, mimo równie ostrych czy nawet mocniejszych słów. Gayà stał się kozłem ofiarnym. Stąd jego „nie-wypowiedzi” – które jednak mówią wszystko.

Zapytany o sytuację z końcówki meczu i możliwe pociąganie w polu karnym, kapitan tylko rzucił:
– No przecież wyraźnie było widać. Nie widzieliście tego?