Almeida przedłuża marzenia o Europie (0-1)

  • Portugalczyk zdobył zwycięską bramkę po wejściu z ławki rezerwowych, aby poprawić grę Valencii CF, która rozegrała fatalną pierwszą połowę.

Andre Almeida uratował Valencię w Granadzie w trakcie meczu, który z powodu tragicznego pożaru w Campanar musiał zostać przełożony. Rubén Baraja wybrał Portugalczyka, by wyprowadził drużynę z płaskiego stylu gry i ryzyko zadziałało. Almeida poprawił kolektywny wizerunek, sprawił, że piłka nożna płynęła bardziej niż w pierwszej połowie pozbawionej szans i strzelił bramkę, która podnosi Valencianistas na siódme miejsce z 44 punktami, o dwa więcej niż w całym poprzednim sezonie. Jeśli Athletic zdobędzie w sobotę puchar, Valencia zajmie miejsce w kwalifikacjach do Konferencji.

Na pół godziny przed końcem pierwszej połowy Baraja i Jaume Domenech wspólnie podnieśli głos ze strefy technicznej, wzywając piłkarzy do większego wysiłku. Drużyna wyglądała tak jakby nie pojawiła się jeszcze na Los Cármenes po tym, jak przez większą część pierwszej połowy była zdana na łaskę Granady, przeciwników, którzy biją się o utrzymanie się w LaLiga. Okrzyki nie przyniosły jednak żadnego skutku, a drużyna Pipo nadal nie reagowała, dopóki sędzia Alejandro Hernández Hernández nie zasygnalizował przerwy.

Jak to prawie zawsze bywa, a nie jest to dobry znak, bramkarz ponownie był najlepszy wśród pretendentów do siódmego miejsca. Giorgi Mamardashvili uratował sytuację. Było to pierwsze ostrzeżenie od Myrto Uzuniego z Albanii, najlepszego strzelca Nazaríes z dziewięcioma bramkami. Biało-czerwoni przejęli piłkę i zamknęli Valencię na ich połowie. Przy kolejnym zagrożeniu to poprzeczka uratowała Nietoperzy, gdyż Mamardashvili nie mógł nic zrobić przeciwko strzałowi z dystansu lewą nogą Gerarda Gumbau.

Bez rzutu wolnego na obu flankach i bez kombinacyjnej gry w środku pola, Granada nadal rosła i przyjeżdżała z jasnością przeciwko drużynie Valencii, która nie była w stanie wymienić między sobą kilku podań i tęskniła za spokojem Hugo Guillamóna. W 23. i 26. minucie gospodarze byli bliscy zdobycia bramki. Najpierw Uzuni, który strzelił o centymetry obok bramki. A potem Pellistri, który doprowadził Foulquiera do szaleństwa. Ręce Giorgiego ponownie rozwiązały problem.

W drugiej połowie pojedynek toczył się tym samym nudnym torem, dopóki Baraja nie ruszył drużyny. Jesús Vázquez i André Almeida weszli za Sergiego Canósa i Foulquiera, którzy nie byli wykorzystywani na lewej stronie. I owoce spadły. Javi Guerra również poprawił swój występ, a jedna z jego indywidualnych akcji zaowocowała główką, która trafiła w ręce Batalli, ale to wystarczyło, by drużyna Sandovala poczuła strach. Valencia była w końcu obecna w meczu. Lepiej późno niż wcale.

Przeciwko Granadzie, która w dziesięciu meczach nie wygrała i straciła 11 bramek, goście musieli pójść o krok dalej. I w końcu zrobili to przy dźwiękach Almeidy, który powoli wyrastał na bohatera ekipy z Mestalla. To właśnie on przeprowadził pierwszą sensowną kombinacją z partnerami jednaże Jesús Vázquez posłał piłkę nad bramkarzem i bramką.

Równowaga sił uległa zmianie, a genialny ruch Almeidy w 77 minucie dał Valencii bardzo potrzebne zwycięstwo, tym bardziej po remisie ze słabą Mallorcą. Portugalczyk przyjął piłkę klatką piersiową i znalazł się w polu karnym i jak profesor przymierzył w długi róg. Wspaniały gol. Trzy punkty. Granada, pogrążona w kryzysie, nie stworzyła żadnego zagrożenia w końcówce meczu, w którym Mamardashvili i Mosquera królowali na Nuevo Los Cármenes.

0 0 głosy
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
Staste
Staste
6 miesięcy temu

Ciężko było; szczególnie ciężko patrzyło się na 1-szą połowę, ale wymęczone 3 punkty są! I 7 miejsce też jest. I oby tak było na koniec 🙂