„Corberán ma niesamowite oko do transferów”

  • Bliski przyjaciel i obecny trener Al-Riffy z Bahrajnu był jednym z pierwszych współpracowników Corberána, gdy ten rozpoczynał swoją karierę trenerską. Dziś mówi o nim z przekonaniem: to świetny szkoleniowiec, ale jeszcze lepszy skaut.
  • Jego zdolność do analizowania piłkarzy i dokonywania trafnych wyborów transferowych jest – jak twierdzi – wręcz spektakularna. Carlos Inarejos nie ma wątpliwości: „Jeśli Valencia posłucha Corberána, zrobi znakomite transfery.”

Carlos Inarejos (ur. 27.05.1984, Gandía) to głos, którego warto posłuchać, gdy mowa o cudotwórcy z Valencii – Carlosie Corberánie. Obecny szkoleniowiec Al-Riffy był jednym z pierwszych asystentów Corberána, gdy ten rozpoczynał pracę jako pierwszy trener w profesjonalnym futbolu. Poznali się w 2012 roku, cztery lata później wspólnie pracowali na Cyprze, a dziś łączy ich głęboka przyjaźń i wspólna obsesja – piłka nożna.

Jak i kiedy poznałeś Carlosa Corberána?

Poznaliśmy się w 2012 roku na kongresie w Pontevedrze. Później widzieliśmy się w Madrycie, gdzie był prelegentem i dyrektorem kolejnego kongresu. Utrzymywaliśmy kontakt, który z czasem się zacieśnił. W 2016 roku zadzwonił i zaprosił mnie do współpracy w cypryjskim klubie Ermis Aradippou. Rozpoczął sezon w Doxie, ale w trakcie przeniósł się do Ermis i razem prowadziliśmy drużynę w drugiej części sezonu 2016/17. Szło nam dobrze – celem było utrzymanie, a na sześć–siedem kolejek przed końcem byliśmy liderem grupy spadkowej.

Wtedy nie mieliście jeszcze nawet 30 lat. Jak to wyglądało od środka?

Otwierał mi się zupełnie nowy świat. Miałem przed sobą człowieka całkowicie pochłoniętego futbolem. Mieszkaliśmy wspólnie, a całe mieszkanie było obklejone tablicami – z analizą rywali, strategią defensywy, ofensywy, zadaniami na dany tydzień. Komputery non stop w użyciu. Carlos dokładnie wiedział, kim chce zostać. Żył piłką 24/7. Chodziliśmy na spacery po porcie w Larnace, ale i tak rozmawialiśmy tylko o piłce. Jego poziom analizy i pasji był niespotykany. Metodyka, dbałość o każdy, najmniejszy szczegół – to właśnie robi różnicę. I wygrywa mecze.

Wtedy jeszcze nie pracował z Marcelo Bielsą w Leeds. Kto był jego inspiracją?

Analizowaliśmy wielu trenerów, ale skupialiśmy się głównie na piłce, która miała bezpośredni wpływ na nasz zespół. Nawet mecze ligi afgańskiej czy kolumbijskiej, jeśli słyszeliśmy o ciekawym zawodniku. Carlos jest bardzo skupiony – na drużynie, na projekcie, na rynku transferowym. W tamtym czasie rozmawialiśmy o Guardioli w Bayernie, o Benítezie w Liverpoolu, o 4-4-2 Marcelino, ofensywnych fazach gry u Lucho (Luisa Enrique)… wszystko to miało znaczenie.

Co dostrzega w meczu, czego inni nie widzą?

Na przykład: gdzie można zyskać przewagę w ataku – nawet przy rozegraniu stoperów. Jeśli Valencia gra z Getafe, to analizuje, który obrońca wybije piłkę i gdzie ona najpewniej spadnie. Wideoanaliza idzie bardzo głęboko – pokazuje zawodnikom, gdzie walczyć o drugie piłki, gdzie rywal ustawi pomocnika… Carlos myśli ofensywnie. Chce atakować, zdobywać bramki, podporządkować przeciwnika. Każdy detal jest ćwiczony, omawiany i powtarzany – wszystko po to, by przejąć inicjatywę.

Ile czasu zajmuje taka praca sztabu szkoleniowego?

Zawodnik spędza może cztery–sześć godzin w ośrodku, ale trenerzy są tam 12 godzin dziennie. W Ermis nie mieliśmy biura – wszystko działo się w domu, dzień i noc. To styl życia.

Metodologia Corberána – jak ją opisać?

Jest bardzo zorganizowana. Treningi poprzedza przygotowanie fizyczne, ćwiczenia prewencyjne, a potem analiza – wideo z poprzedniego meczu oraz z najbliższego rywala. Do tego odprawy taktyczne, emocjonalne… ale ostatecznie zawodnik dostaje esencję, tylko to, co istotne. Wszystko musi być zrozumiałe i praktyczne. To ogromna jakość pracy.

Valencia zaczęła walczyć od pierwszej do ostatniej minuty. Praca fizyczna ma tu znaczenie?

Z pewnością. Ale tu chodzi głównie o podejście – Carlos wymaga pełnego zaangażowania. Dla niego kluczem jest codzienna odporność, maksymalne zaangażowanie w każdej minucie. Jego zespół ma biegać dla klubu i kibiców.

Mówi się, że kontroluje wagę i dietę piłkarzy.

To standard na najwyższym poziomie. W Anglii miał pełne wsparcie sztabu medycznego – analizy krwi, pomiary masy ciała. W Ermis też codziennie ważyliśmy zawodników i edukowaliśmy ich w szatni. To nie przypadek, że jego piłkarze „latają” – to efekt systemu.

Na konferencji wspomniał o „merytokracji”.

Zawsze gra ten, kto na to zasłuży. Analizuje wszystko – forma, rozwój, podejście. Jeśli ktoś spada z poziomu, nie gra. To uczciwe.

32 punkty w 20 meczach – o 20 więcej niż poprzednik. Zaskoczyło Cię coś w tej rundzie?

Nie. Widziałem jego energię, gdy spotkaliśmy się w marcu w Walencji. Zjedliśmy kilka tapas, ale na stole były głównie kartki z taktyką. Carlos wiedział, co robi. Wyniki są tylko konsekwencją jego pracy.

O czym dokładnie rozmawialiście przy stole?

O Valencii. Analizy, jak poprawić poszczególnych graczy, jak rozwijać drużynę. Pytał, jak widzę ich grę. Jest otwarty, słucha swojego sztabu, jest blisko zawodników. Nieprawda, że z nimi nie rozmawia – przeciwnie, motywuje, wspiera, interesuje się nimi.

A Javi Guerra? Jak Corberán go poprawił?

Metodyka gry Corberána pasuje do jego profilu. Po drugie, to codzienna praca na boisku i wideo. Po trzecie – dał mu wolność i pełne zaufanie. Wiedział, jak go ustawić, kogo dać obok, jak go wkomponować. Zbudował wokół niego strukturę. To trudna sztuka – wydobyć z zawodnika to, co najlepsze, i ukryć jego słabości.

Czy czasem trzeba budować zespół wokół najbardziej utalentowanego gracza?

Valencia nie ma gwiazd – stawia na kolektyw. Carlos dopasował elementy, zrozumiał możliwości i zbudował zespół wokół tego, co miał. To filozof futbolu – zadaje pytania, szuka sensu, analizuje i wyciąga wnioski. I w 90% przypadków ma rację.

Ma ambicje, by zajść z Valencią wyżej?

Oczywiście. Ale myśli krótkoterminowo. Skupia się na najbliższym meczu – przygotowuje go przez cały tydzień i dopiero potem przechodzi do kolejnego. Taki ma styl pracy.

Valencia zagrała bardziej z kontry. Czy to styl Corberána, czy konieczność?

Ofensywa może przybrać różne formy. Można zdobyć bramkę po 20 podaniach albo po 3 szybkich zagraniach, jak Hugo Duro w Madrycie. Liczy się skuteczność – Carlos uczy zawodników, jak rozpoznawać sytuacje. To jego zasługa, że oni wierzą, że „to się wydarzy”.

Czy tego lata również pokaże swoje umiejętności jako budowniczy kadry?

Nie wiem, jaki ma wpływ w Valencii, ale jedno wiem na pewno – jego zdanie w kwestii profilu zawodnika jest bezcenne. Jako skaut jest jeszcze lepszy niż jako trener.

Naprawdę aż tak?

Powiem tak: w 2017 mieliśmy podpisać nowych zawodników w Ermis. Zobaczyliśmy i przeanalizowaliśmy ponad 150 piłkarzy. Carlos wiedział dokładnie, czego szuka. Potrafił rozłożyć każdy przypadek na czynniki pierwsze i wyciągał trafne wnioski. W Anglii to samo – budował kadry z bardzo ograniczonym budżetem i grał o awans.

Co by zrobił z budżetem na poziomie Betisu czy Villarreal?

Trudno powiedzieć – futbol bywa nieprzewidywalny. Ale wiem jedno – tego lata nie odpocznie. Da z siebie wszystko, jest ambitny, zna klub i kibiców. Będzie walczył dla Valencii do samego końca.

0 0 głosy
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
LimaK
LimaK
24 dni temu

Oby został na dłużej w Valencii, choć obawiam się, że przy takim zarządzaniu klubem, szybko odejdzie (obym się mylił), a chętnych na zatrudnienie go nie zabraknie.