Czwarte zwycięstwo w czwartym meczu kontrolnym (2-0 z Alavés)

- Prowadzona przez Baraję Valencia CF zapewniła sobie kolejne zwycięstwo, ale na Mestalla wciąż istnieje pilna potrzeba wzmocnienia składu.
Valencia odniosła czwarte zwycięstwo w czwartym meczu kontrolnym. Nietoperze tym razem byli lepsi od Alavés. Zwycięstwo jest zawsze dobre, a tym bardziej w okresie przedsezonowym, aby zbudować morale przed startem rozgrywek, ale nie powinno to służyć rozluźnieniu w przygotowaniu składu, ponieważ brakuje zbyt wielu wzmocnień, aby mieć konkurencyjną jedenastkę.
W każdym razie Baraja ma dobre wieści, takie jak wysoki poziom gry Thierry’ego i Gayi na pozycjach bocznego obrońcy, świeżość Pepelu w pierwszej połowie i Javiego Guerry w drugiej, waleczność Martína Tejóna w jego krótkim występie i zbiorowy wysiłek w trudnej sytuacji z wieloma graczami, którzy, o ile nie będzie niespodzianki, nie będą regularnie występować w sezonie. Zwycięstwo to dobra wiadomość, ale musimy dalej pracować.
Mecz nie był arcydziełem. Pierwsza połowa była odzwierciedleniem tego, jak zielone są obie drużyny na nieco ponad 10 dni przed rozpoczęciem sezonu. Z Diakhaby’m na pozycji pivota i wieloma zawodnikami z drużyny rezerw oraz stałymi bywalcami z poprzedniego sezonu, test był ważny, aby zobaczyć, kto zrobi krok naprzód, a kto nie nadaje się do gry na tym poziomie. Z Thierrym i Gayą na pozycji bocznych obrońców i Paulistą-Cenkiem jako środkowymi obrońcami na pierwszy rzut oka wyglądało, że wszystko się układa. Rzeczywistość jest jednak taka, że niektórzy z nich już od samego początku pokazywali rysy na budowanej strukturze. Najbardziej widoczne były one w wykonaniu Brazylijczyka, gdy chociażby został przewrócony, gdy walczył o piłkę z Giuliano Simeone.
Gdy Alavés nieśmiało wchodziło w grę, Valencia była nieco bardziej aktywna i częściej przebywała na połowie przeciwnika. Przy jednej z takich okazji José Luis Gayà był bardzo bliski zdobycia pierwszej bramki tego popołudnia. Kapitan ściął do środka, strzelił prawą nogą i gdy wszystko wskazywało na to, że będzie 1:0, Sivera fantastycznie wybronił celne uderzenie. Kilka minut później strategia Barajy pozwoliła jednak Cenkowi Ozkacarowi na zdobycie pierwszego gola w barwach Valencii. Zawodnik z Mestalla — tym razem grając na stadionie imienia Antonio Puchadesa — wykorzystał krótkie podanie od swojego partnera. Piłka z rzutu rożnego spadła do Hugo Gonzáleza na skraju pola karnego, a ten dośrodkował prosto do Turka i Valencia objęła prowadzenie.
Reszta pierwszej połowy nie pozostawiła czasu na zbyt wiele szans i obie drużyny udały się do tunelu przy stanie 1-0. W przerwie meczu doszło do dwóch zmian. Mamardashvili wszedł na boisko po raz pierwszy w tym sezonie, a Hugo González opuścił boisko, by ustąpić miejsca Hugo Duro. Około 60 minuty Baraja kontynuował testowanie ławki rezerwowych i na boisku pojawili się tacy gracze jak Tarrega, Rubo, Foulquier, Koba, Javi Guerra, Jesús Vázquez, Gurendal i zawodnik, który miał stać się jednym z głównych bohaterów drugiej połowy: Martín Tejón.
Zaledwie kilka minut wystarczyło, aby ostatni z wymienionych zawodników stał się jedną z głównych atrakcji meczu, który do widowiskowych nie należał. Martin po dobrym podaniu Hugo Duro skierował piłkę w światło bramki tym samym podwyższając prowadzenie Los Che na 2-0.
Ostatnie minuty, w których obie drużyny nieco bardziej się otworzyły, przyniosły kilka szans dla każdej ze stron. Pierwsza po golu Martína Tejóna, ale obrońca zablokował próbę Valencianisty. Następnie nadeszła najbardziej klarowna szansa Alavés w meczu. Sylla znalazł się przed Mamardaszwilim, ale jego strzał minął bramkę. Ostatecznie Valencia wygrała, z pozytywnymi akcentami i poczuciem, że Baraja, z tym co ma, nie może zrobić wiele więcej w tym sezonie.
Przed sezonem ogłosili z pumą, że są utożsamieni z M.śródziemnym. Lokalnie dopasowane barwy koszulek a teraz pół skladu z Mestallety 😉 Mój mokry sen z FM staje się życiem 🙂