Valencia o krok od triumfu w Copa de Campeones (1-3)

  • Choć Nietoperze objęli prowadzenie i mieli szanse, by rozstrzygnąć mecz już w pierwszej połowie, gol Betisu tuż przed przerwą podciął skrzydła Valencii.

Nie udało się. Valencia CF była o krok od zostania najlepszą drużyną juniorską w Hiszpanii i zdobycia biletu do UEFA Youth League. Zespół Óscara Sáncheza, który wcześniej wyeliminował FC Barcelonę i Real Madryt, nie sprostał Realowi Betisowi – mimo że jako pierwszy objął prowadzenie i miał mnóstwo okazji, by „zamknąć” mecz już przed przerwą. Dwa strzały w słupek i potężne uderzenie Monferrera nie znalazły jednak drogi do siatki. Tymczasem trafienie Betisu w doliczonym czasie pierwszej połowy było ciosem, po którym „blanquinegros” już się nie podnieśli. Andaluzyjczycy wykorzystali to bezlitośnie, zdobywając jeszcze dwa gole.

Valencia rozpoczęła spotkanie jak burza, rzucając się do ataku. Świetną akcję rozegrali Jaume Durà i Aimar Blázquez. Pierwszy oddał błyskotliwe podanie, ale strzał tego drugiego minął słupek o centymetry. Natarcie trwało dalej i przyniosło efekt – Lesli Okay zdołał przejąć piłkę w starciu siłowym i rozpoczął atak, w którym David Otorbi ograł obrońcę i dograł do niepilnowanego Aimara, który głową trafił do siatki.

Betis próbował się podnieść – pierwszą groźną okazję miał już w 10. minucie, ale świetnie spisał się bramkarz Raúl Jiménez. Choć Andaluzyjczycy przejęli nieco więcej inicjatywy, najgroźniejsze sytuacje nadal tworzyła Valencia. Monferrer był blisko zdobycia drugiej bramki, ale nie zdołał wykorzystać zamieszania po kolejnym dryblingu nie do zatrzymania w wykonaniu Otorbiego. Z kolei Carlos Alós w ostatniej chwili powstrzymał Rodriego, który stanął przed dobrą szansą.

Gdy wydawało się, że gol dla Valencii jest tylko kwestią czasu, Aimar w sytuacji sam na sam trafił w słupek. Chwilę później poprzeczkę obił też Lucas Núñez, perfekcyjnie wykonując rzut wolny. Wydawało się, że Valencia zejdzie do szatni z prowadzeniem, ale w ostatnich sekundach pierwszej połowy Rodri wyrównał głową po pierwszym celnym strzale Betisu. Był to niesprawiedliwy finał połowy, w której Valencia dominowała.

Po zmianie stron „blanquinegros” wrócili z tą samą energią, ale zaangażowanie poskutkowało odsłonięciem tyłów – Pablo García wyszedł na czystą pozycję, ale Jiménez uratował zespół nogą. Z każdą kolejną minutą to Betis był groźniejszy i w końcu Carlos Alós musiał ratować drużynę, blokując groźny strzał rywala. W kolejnej podobnej akcji Rodri – znów głową – zdobył drugiego gola, tym razem po dośrodkowaniu z lewej strony.

Cios Morantego
Drugie trafienie wyraźnie podłamało młodych Valencianistów, którzy zaczęli popełniać błędy i podejmować złe decyzje. Zespół był na deskach, a Betis dobił go trzecim golem autorstwa Morantego, który wykorzystał bierność defensywy i pięknym rajdem przypieczętował zwycięstwo.

W końcówce trener Óscar Sánchez dokonał wszystkich zmian, zdejmując z boiska kluczowych zawodników, jak Lucas czy Aimar, próbując ożywić grę świeżymi siłami. Niestety, zmiany nie przyniosły efektu. Mało tego – Raúl Jiménez musiał jeszcze raz interweniować, by uchronić zespół przed czwartym golem, który byłby już nadto surowy.