Tym razem “tylko” remis z Espanyolem (1-1)

- Tak samo kontrowersyjny, jak nierozsądny faul André Almeidy postawił Valencię pod górę.
- „Nietoperze” zdołały wyrównać w drugiej połowie, lecz nie przypieczętowały zwycięstwa, na które zapracowały.
Valencia, niesiona wiatrem we własnym domu, znów przejęła inicjatywę i przez większość starcia z Espanyolem zasłużyła na zwycięstwo. Dobry początek zespołu Corberána nie przyniósł jednak bramki, a niefortunna, dyskusyjna interwencja Almeidy otworzyła gościom drogę do 0:1. Po przerwie scenariusz wyglądał podobnie, aż Javi Guerra wyrównał po genialnym podaniu Riojy. W końcówce futbol okazał się niesprawiedliwy dla Valencii, która zasługiwała na trzy punkty; starcie dwóch najmocniej rozwijających się ekip rundy rewanżowej LaLigi skończyło się remisem. To kolejny krok w stronę utrzymania, ale zarazem drobne potknięcie w pogoń za Europą.
Pierwsza połowa: dominacja i… słupek
Ostatnio normą staje się, że mecze Valencii zaczynają się od dośrodkowań z obu skrzydeł. Mestalla obejrzała otwarcie bliźniaczo podobne do tego z Vallecas: odważny, wysoko ustawiony zespół gospodarzy szybko odzyskiwał piłkę, a Espanyol znajdował się pod presją. Już pierwsze dośrodkowanie Gayi do Hugo Duro wyznaczyło kierunek gry. Kolejna centra, znów od kapitana, znów do Duro, zakończyła się strzałem Barrenechei nad bramką.
Nie był to monolog, ale Espanyol długo nie potrafił odpowiedzieć. Gdy wreszcie zaprezentował swoje atuty, serca kibiców Valencii zadrżały: z pozoru niewinna długa piłka trafiła do Edu Expósito, którego potężny strzał minął Mamardashvilego i zatrzymał się na słupku. Od tego momentu goście częściej meldowali się pod bramką Giorgiego, a obrońcom „blanquinegros” przybyło siwych włosów.
Kontrowersja Pulido Santany i 0:1
Tak atrakcyjne widowisko zasługiwało na otwarcie godne jego poziomu, ale dostało kuriozalny faul André Almeidy. Portugalczyk zbyt agresywnie wślizgnął się w niegroźnej strefie; choć sam oberwał od Carlosa Romero, sędzia odgwizdał przewinienie pomocnika Valencii. Do piłki podszedł Expósito, uderzył mocno w „strefę konfliktu”, a wślizgujący się Puado skierował futbolówkę do siatki – 0:1. „Nietoperze” mogły odpowiedzieć natychmiast: kolejny świetny cross Gayi znalazł Javię Guerrę, lecz Joan García obronił jego główkę i drużyny zeszły do szatni przy prowadzeniu przyjezdnych.
Druga połowa: wyrównanie Javiego Guerry
Corberán, zadowolony z liczby stworzonych szans, utrzymał wysoką presję. Dał Almeidzie ostatnią szansę, ale szybko wprowadził Rafę Mira, przechodząc na duet napastników – i znów trafił z roszadą. Mir popędził z piłką, zorientował się, że zabrnął w ślepy zaułek, cofnął do Riojy, a ten zatańczył z obrońcą i dograł idealnie do nadbiegającego Javiego Guerry. Utalentowany pomocnik wyrównał strzałem po długim rogu – zasłużona nagroda dla Valencii i najlepszego w ofensywie Riojy.
Po golu gospodarze nie cofnęli się, lecz zmniejszyli ryzyko. Spotkanie weszło w fazę spokojniejszej szachownicy: Valencia prowadziła grę, Espanyol czyhał na kontry, gaszone przez czujnego Tárregę.
Końcówka: Garcia bohaterem gości
Czas uciekał, oba kluby – praktycznie pewne utrzymania, marzące jednak o Europie – postanowiły zagrać vabank, zwłaszcza Valencia. W 81. minucie lewa flanka znów o mało nie dała gola: tym razem role odwróciły się – Diego López centrujący, Gayà zamykający akcję głową. Kapitan już unosił ręce, gdy znikąd pojawiła się rękawica Joana Garcíi, ratując Espanyol w ekwilibrystycznym stylu rodem z kreskówki.
Corberán dorzucił do pieca wprowadzając Pepelu i Frana Péreza, bohatera remisu w Vallecas, lecz tym razem ich wpływ był mniejszy. Valencia naciskała: kolejne wrzutki, niecelne próby Rafy Mira i spektakularne interwencje Joana Garcíi. Tak minęły ostatnie chwile meczu – w frustrującej bezsilności gospodarzy.
Podsumowanie
Końcowy gwizdek dał Valencii punkt. Seria bez porażki urosła do ośmiu meczów, ale Mestalla opuszcza stadion z niedosytem, przyzwyczajona ostatnio do pełnej puli. Europejski sen oddalił się o krok, choć – patrząc na postawę drużyny – nie jest jeszcze stracony.
Takie mecze, grając u siebie, trzeba wygrywać.
Nieźle ich przydusiliśmy w 2 połowie. Szkoda, że nie udało się wcisnąć tej 2-giej bramki.