„Zawsze byłem za Valencią. I nigdy to się nie zmieni.”

- Wychowanek Valencii, Juan Bernat nie zapomniał swoich korzeni i z wielkim sentymentem wraca na Mestalla, ale tym razem w koszulce Getafe.
W najbliższą sobotę Valencia CF podejmie na Mestalla Getafe CF w ramach 35. kolejki LaLiga. Spotkanie będzie naznaczone powrotami i sentymentami – w barwach drużyny z Madrytu występują bowiem José Bordalás, były trener Valencii, oraz Juan Bernat, wychowanek klubu i zawodnik „Nietoperzy” aż do transferu do Bayernu Monachium w 2014 roku.
Aby poznać jego odczucia przed tym szczególnym meczem, Tribuna Deportiva Radio porozmawiała z obrońcą, który wraca na stadion, będący jego domem przez ponad dekadę.
– Dla mnie Mestalla jest miejscem wyjątkowym. Dołączyłem do Valencii jako kilkulatek i spędziłem tam 15 lat – to niemal połowa mojego życia. Mam cudowne wspomnienia, związane z ludźmi i kibicami. To trudny stadion, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną formę zespołu. To jedno z moich ulubionych boisk, legendarne w skali całej Hiszpanii. Bardzo się cieszę, że tam wracam – wyznał Bernat.
Pytany o aktualną sytuację w Getafe, zawodnik przyznał, że nie jest ona łatwa:
– Gdy dołączyłem, drużyna była w dobrej formie, ale ostatnie cztery mecze zakończyły się porażkami. Trener Bordalás potrafi jednak wyciągnąć z każdego zawodnika maksimum możliwości i sprawia, że jego drużyny zawsze walczą. Jestem zadowolony ze współpracy z nim.
Gdy rozmowa zeszła na temat Valencii, Bernat otwarcie wyraził swoje przywiązanie do klubu:
– Valencia jest na fali. To prawda, że w pierwszej części sezonu, jako kibic, cierpiałem oglądając to z daleka. W sobotę jednak gramy o trzy punkty, by przełamać złą passę. Oglądam każdy mecz, jeśli tylko mogę. Jestem valencianistą. Śledzę ich na bieżąco. W ostatnich latach zespół dużo wycierpiał, często balansując na granicy strefy spadkowej. Początek tego sezonu również nie zapowiadał się najlepiej, ale Valencia to Valencia – podnieśli się. A niełatwo jest to zrobić, gdy w składzie ma się tylu młodych zawodników.
Obrońca odniósł się także do pracy akademii klubu z Mestalla:
– Valencia to wielki klub w skali Hiszpanii, a to zawsze wiąże się z presją. Nie było większych inwestycji, dlatego szansę dostali zawodnicy z rezerw. Ale talentu nigdy tam nie brakowało – to było zawsze widoczne. Mam nadzieję, że tak zostanie.
Zapytany o ewentualny powrót do klubu, który go ukształtował, Bernat nie wykluczył takiej możliwości:
– Mam rodzinę i przyjaciół w Walencji – wszyscy są kibicami. Być może minionego lata pojawiły się jakieś rozmowy, ale nic konkretnego. Nigdy nic nie wiadomo. Zawsze byłem kibicem Valencii. I tak zostanie do końca. Teraz skupiam się na grze w Getafe i dokończeniu sezonu. Co ma być, to będzie. Od czasu, gdy odszedłem, powtarzam: chciałbym wrócić. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle się to spełni. W tym roku kończy mi się kontrakt.
W sobotę kibice Valencii powitają jednego ze swoich – piłkarza, który niezależnie od dzielących kilometrów, nigdy nie przestał nosić w sercu herbu z nietoperzem. Mestalla znów stanie się sceną spotkania, w którym nostalgia przeplata się z głębokim valencianistycznym uczuciem.