Iván Jaime wykorzystuje okazję i „domyka proces adaptacji”
- Piłkarz zszedł z boiska w 65. minucie, wyraźnie pokazując, że może wnieść do gry sporo dobrego, co sam przyznał po meczu. Ma znacznie bardziej ofensywny profil niż Almeida.
Pierwsza połowa przeciwko Atlético w ogóle nie nadaje się do oceny stanu faktycznego żadnego z piłkarzy Valencii CF, przynajmniej nie pod względem taktycznym i mentalnym. Cały zespół musi być świadomy, że postawa zaprezentowana w pierwszej części spotkania była niegodna drużyny walczącej o utrzymanie i zdającej sobie sprawę z trudnej sytuacji w tabeli.
Mimo wszystko druga połowa pozwoliła kibicom na Mestalla zobaczyć inne oblicze zespołu, a przede wszystkim zwrócić uwagę na pierwsze akcenty gry jednego z nowych zimowych nabytków: Ivána Jaime. Ten ofensywny zawodnik kreował grę od lewej strony, współpracował z kolegami, walczył i wprowadzał element nieprzewidywalności już na początku drugiej części. W rzeczywistości, w szarzej i dość bezbarwnej pierwszej połowie całego zespołu, były piłkarz FC Porto wyróżniał się, wywalczając kilka rzutów wolnych, w tym jeden tuż przed polem karnym.
Piłkarz ten zresztą odnalazł jeszcze lepszy rytm w drugiej połowie, gdy częściej miał piłkę przy nodze i zaczął „zgrywać się” z José Luisem Gayą, który sam prezentował się bardzo dobrze w ofensywie. Lewy obrońca miał kilka sytuacji, by dośrodkować w pełni niepilnowany z bocznej strefy, co wynikało z ruchów Ivána Jaime, i właśnie z tych akcji narodziły się jedne z niewielu okazji Valencii w drugiej połowie (choć żadna nie była stuprocentowa). Zadanie Ivána Jaime różniło się od tego, które zwykle ma Almeida. Portugalczyk gra zazwyczaj z Barrenecheą za swoimi plecami, sam wspierając defensywny środek pola w niektórych fazach i pełniąc rolę piłkarza szukającego ostatniego podania do innych zawodników. Bywa też, że ma więcej swobody w środku pola w niektórych sytuacjach albo startuje z lewego sektora przy ustawieniu 5-4-1.
W przypadku Ivána Jaime mecz wymagał bardziej ofensywnego podejścia niż w przypadku Portugalczyka, i rzeczywiście pokazał to w tych minutach, gdy drużyna wyraźnie się ożywiła. Choć na boisku spędził zaledwie 20 minut drugiej połowy, widać było, że może wiele wnieść, również przy stałych fragmentach gry, co potwierdził, przejmując rolę przy jednym z rzutów rożnych. Z drugiej strony Almeida, gdy już pojawił się na murawie, był bardzo aktywny, a z jego próby z daleka narodziła się jedna z najgroźniejszych okazji – piłka nieznacznie minęła bramkę Jana Oblaka choć niektórzy już widzieli ją w siatce.