Valencia bez inwestycji liczy na efekt Corberána
- Pomimo zmian na stanowisku prezesa i dyrektora sportowego, projekt wciąż się wykrwawia.
Valencia rozpoczyna właśnie szósty sezon z rzędu bez udziału w europejskich pucharach, wyrównując tym samym najgorszą passę w swojej historii. W dwóch z trzech ostatnich sezonów flirtowała ze spadkiem – co było bezpośrednią konsekwencją osłabienia składu i sprzedaży najbardziej utalentowanych zawodników bez realnej reinwestycji.
Jedynym światełkiem w tunelu był efekt pracy Carlosa Corberána, który objął zespół z celem ratunkowym, a zakończył sezon z bilansem godnym zespołu z czołówki La Liga. Dzięki niemu wśród kibiców odżyły nadzieje na odwrócenie trendu i budowę ambitniejszego projektu sportowego.
Jednak tegoroczny okres przygotowawczy dostarcza niepokojących sygnałów – Valencia nie wygrała żadnego z czterech dotychczasowych sparingów: przegrała z Castellón (1:2) i Borussią Mönchengladbach (0:2), a zremisowała z Leganés (0:0) i Marsylią (1:1). Przed rozpoczęciem sezonu pozostał już tylko mecz prezentacyjny i Trofeo Naranja z Torino na Mestalla.
Przybycie Kiat Lima – syna właściciela Petera Lima – na stanowisko prezesa w marcu, a także nominacja Rona Gourlaya na CEO ds. piłkarskich w maju (człowieka, który pracował z Corberánem w WBA), stworzyły złudne wrażenie zmiany kierunku. Z Singapuru określono tę decyzję jako „kluczowy krok strategiczny w celu powrotu Valencii do europejskiej elity pod przewodnictwem Kiat Lima”. Brakowało jednak jakiegokolwiek terminu realizacji tej wizji. Rzeczywistość pokazuje, że możliwości działania Gourlaya są niemal tak ograniczone, jak dotąd miał Miguel Ángel Corona. Brakuje też jakichkolwiek oznak wskazujących na realne zaplecze finansowe dla projektu sportowego – każdy ruch transferowy odbywa się w cieniu oszczędności.
Na niespełna dwa tygodnie przed rozpoczęciem sezonu Valencia nie zachowuje się na rynku transferowym jak klub, który poważnie myśli o powrocie do europejskich rozgrywek. W praktyce wygląda to tak, jakby celem było znów sprawdzenie, ile Corberán zdoła wycisnąć z obecnej kadry.
Patrząc na liczby, klub wydał ponad dwa razy więcej na transfery niż przed rokiem. Ale to złudzenie. W zeszłym sezonie Corona zapłacił 1,5 mln euro za Luisa Rioję. Gourlay miał do dyspozycji nieco ponad 3,5 mln na sprowadzenie Copete. Reszta transferów – zarówno wtedy, jak i teraz – opierała się na zawodnikach bez kontratu lub wypożyczeniach. Dani Raba trafił do klubu na mocy wcześniejszego porozumienia, po wygaśnięciu umowy z Leganés, a Julen Agirrezabala został wypożyczony na wyraźne życzenie Corberána. Warto przypomnieć, że sprzedaż Mamardashvilego do Liverpoolu została ustalona już w poprzednim sezonie, ale wpływy w wysokości 30 milionów euro trafiły na konto dopiero teraz.
Po sprzedaży Yarka do PSV za 9,5 mln euro i Mosquery do Arsenalu za 16 mln + 5 w zmiennych, klub skoncentrował się na przedłużeniu kontraktów z Javim Guerrą, Diego Lópezem i Césarem Tárregą – negocjacje trwają, ponieważ żadna z ofert nie została przyjęta w pierwszym podejściu.
Valencia potrzebuje co najmniej pięciu wzmocnień
Nawet nie licząc potencjalnych odejść, zespół po ostatnich ubytkach i analizie słabych punktów potrzebuje pięciu konkretnych wzmocnień:
- defensywnego pomocnika (następca Barrenechei),
- dwóch napastników (po nieudanych podejściach do Rafa Mira i Sadika),
- skrzydłowego na lewą stronę (zamiast Ivana Jaime),
- prawego obrońcy (ze względu na kontuzję Thierry’ego).
W tym tygodniu klub wstrzymał dwa zaawansowane transfery: Nicolása Fonseki (Club León) – z powodu problemów z finansowym fair play i konieczności priorytetowego zakupu napastnika, oraz Ivana Azóna (Como), choć ten temat nadal może wrócić na stół.
Jedyna niepowstrzymana siła: kibice
Jedynym aspektem, który w Valencii nie uległ osłabieniu, jest wsparcie kibiców. Klub zdecydował się w tym roku zwiększyć liczbę karnetów i przeszedł z 37 000 do 40 400 abonentów, mimo przeciętnego poziomu sportowego w ostatnich latach. W 2027 roku planowana jest przeprowadzka na Nou Mestalla, stadion o pojemności 70 000 miejsc. Tymczasem projekt sportowy z każdym rokiem wydaje się coraz bardziej niezrozumiały.
nic dodać nic ująć, jak już ująłem to kilka razy tak się nie da funkcjonować w zawodowej piłce.
Było podane ile ten Gourlay ma zarabiać? Kabaret sprowadzić gościa od transferów nie chcąc wydawać w ogóle pieniędzy, lim oczekuje chyba, że wszyscy będą chcieli przyjść za darmo, a najlepiej to niech sami dopłacą…Jak nas może w ogóle blokować ffp przy transferze Fonseki jak miał przyjść za małą dość kwotę i pewnie z nie dużą pensją… ciekawe czy ten dług co teraz zaciągnęli zrujnował ffp czy o co chodzi..
To takie proszenie się o spadek już od kilku sezonów.