Montilivi obnaża wszystkie słabości Valencii (2-1)
- Zespół Carlosa Corberána sam podłożył sobie nogę, rozgrywając kompromitującą pierwszą połowę, która pozwoliła Gironie spokojnie ustawić mecz.
- Choć Javi Guerra tchnął życie w drużynę po przerwie, błędy w obronie i niezdolność do wykorzystania przewagi liczebnej przez 20 minut przypieczętowały porażkę.
- Po końcowym gwizdku kibice Valencii obecni w Gironie wygwizdali swoich piłkarzy.
Mecz, który trzeba było wygrać – i który obnażył wszystko
Dla Valencii było to spotkanie z gatunku „wygraj albo zgiń” – a przynajmniej takie, w którym należało odzyskać twarz po kompromitacji z Oviedo. Tymczasem drużyna Corberána nie tylko zmierzyła się z ostatnią drużyną tabeli, ale pozwoliła jej odnieść pierwsze zwycięstwo w sezonie. Girona wykorzystała katastrofalną pierwszą połowę Valencii, by ustawić spotkanie na własnych zasadach.
Efekt? Valencia w kryzysie – i to jeszcze przed przerwą reprezentacyjną.
Koszmarny początek i kontuzja Diakhaby’ego
Już pierwsze minuty zwiastowały katastrofę. Mouctar Diakhaby po zaledwie trzech minutach złapał się za udo po przegranym pojedynku z Portu, który mógł zakończyć się golem dla gospodarzy. Obrońca musiał zejść z boiska – a był to dopiero początek dramatycznej połowy, w której zmiany w składzie nie przyniosły absolutnie żadnej poprawy.
Prezent od Thierriego i prowadzenie Girony
Valencia miała kilka ostrzeżeń, by się otrząsnąć – nie zareagowała. W końcu Girona dopięła swego po fatalnej akcji obronnej gości. Thierry Rendall, próbując interweniować, złamał linię spalonego i następnie – w absurdalnym zagraniu – podał piłkę efektowną „piętką” prosto do rywala. Vanat nie zmarnował prezentu – potężnym strzałem w okienko pokonał Julena Agirrezabalę.
Pierwszy strzał w 32. minucie
Jeśli pierwszy celny strzał można uznać za reakcję, to Valencia zareagowała dopiero w 32. minucie. Po ładnej akcji prawą stroną Lucas Beltrán odegrał do Thierriego, który dośrodkował do Jesúsa – jego uderzenie zatrzymał Gazzaniga. To była cała ofensywna produkcja Valencii w pierwszej połowie: jeden strzał, w 32. minucie, z dystansu, autorstwa bocznego obrońcy.
Drużyna Corberána nie poprawiła się do końca pierwszej części. Girona kontrolowała tempo, trzymała piłkę, nie dopuszczając rywali do sytuacji. Valencia była bierna, przewidywalna i bez energii. W przerwie trener mógł tylko błagać o zmianę postawy.
Iskra Javiego Guerry
Po przerwie na boisku pojawił się Javi Guerra w miejsce Santamaríi, by nadać drużynie ofensywnego impulsu – i to przyniosło efekt. Przez kilkanaście minut Valencia odzyskała rytm i wreszcie zaczęła dominować środek pola.
Najpierw Diego López uderzył w poprzeczkę, a chwilę później Danjuma, dotąd niewidoczny, przeprowadził błyskotliwą akcję lewą stroną i dośrodkował idealnie na głowę Lópeza, który uprzedził Blinda i wyrównał.
Valencia, w koszulkach w barwach senyery, odzyskała wiarę. W ciągu czterech minut stworzyła cztery groźne sytuacje – strzały Guerry, Tárregi, Thierriego i Copete, wszystkie zatrzymał jednak świetny Gazzaniga.
Kiedy wreszcie grali dobrze – kolejny cios
Reakcja, której symbolem był Javi Guerra, odmieniła obraz meczu. Ale gdy Valencia była bliska objęcia prowadzenia, Girona uderzyła ponownie.
Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Thierry ponownie zawinił, nie upilnował rywala, a Vanat z bliska zmusił Julena do interwencji. Piłka odbiła się i trafiła pod nogi Arnaua Martíneza, który z kilku metrów wpakował ją do siatki – 2:1.
Bez pomysłu nawet z przewagą liczebną
Girona, mając prowadzenie, cofnęła się i oddała inicjatywę. Valencia miała piłkę, lecz straciła intensywność i pomysł na atak. Nawet gdy w 80. minucie gospodarze zostali zdziesiątkowani po czerwonej kartce dla Ivána Martíneza, „Nietoperze” nie potrafiły wykorzystać przewagi.
Ostatnie minuty przyniosły kilka błysków Ramazaniego, który próbował zaskoczyć Gazzanigę, ale bez skutku. Girona skutecznie się broniła, a Valencia nie miała jakości, by sforsować mur.
Kolejna porażka i wściekłość kibiców
Po dziesięciu minutach doliczonego czasu gry sędzia zakończył spotkanie. Girona cieszyła się z pierwszego zwycięstwa w sezonie – odniesionego przeciwko – rzecz jasna – Valencii.
Drużyna Corberána zdobyła zaledwie jeden punkt w trzech ostatnich meczach (Espanyol, Oviedo, Girona) i wciąż pokazuje długą listę słabości – tak piłkarskich, jak i mentalnych.
Po końcowym gwizdku kibice Valencii, którzy przyjechali do Girony, wściekle wygwizdali piłkarzy, dając upust frustracji wobec zespołu, który rozpada się na oczach wszystkich.
Valencia jest w kryzysie pełną parą. Brak reakcji, brak tożsamości i błędy indywidualne sprawiły, że drużyna Corberána przegrała z ostatnim zespołem w tabeli i – po raz kolejny – obnażyła wszystkie swoje słabości.
Znów pierwsza połowa beznadziejna, druga lepsza, ale przegrana, mimo iż Girona w końcówce grała w osłabieniu, a sędzia doliczył 10 minut, więc czas był na choćby remis…
Słabo to wygląda niestety :/
Może uda się nie spaść 😀
To było do przewidzenia. Wszyscy przełamują się na Valencii. Girona nie spisywała się dobrze na swoim boisku, więc przyjechała Valencia i … 🙁
Kurcze po latach, zacząłem znowu śledzić jej wyniki, byłem niedawno na ich stadionie, kupiłem koszulkę w ich sklepie, mam nadzieję, że się otrząsną i pokażą coś w tym sezonie. Potrafią grać lepiej.