Alavés — Valencia 1-0: pokaz bezradności

  • Pięć żenujących minut i kolejne 85 minut dalekie od poziomu wymaganego przez Primera División skazały Valencię na porażkę, która była niepewna w obronie i pozbawiona stanowczości w ataku.

Valencia pozostawiła po sobie wstydliwy obraz w pierwszej połowie, a Alavés potrzebowało ledwie pięciu minut, by pokazać całej lidze liczne skazy, jakie posiada drużyna Barajy. Wbrew przebiegowi gry, który utrudnił samobójczy gol tureckiego stopera, czarno-biała strona nieśmiało i niewystarczająco rosła w siłę w meczu, ale nie była w stanie pokonać Sivera. Jest to druga porażka w sezonie i najbardziej niepokojąca, gdyż Nietoperze tym razem byli cieniem z poprzednich spotkań.

Jakby niepowodzenie okienka transferowego odbiło się także na zawodnikach, Valencia wyszła na boisko przy Mendizorroza kompletnie uszczuplona. Wydawało się, że trzy ważne punkty przeciwko bezpośredniemu rywalowi o utrzymanie są wystarczającą motywacją dla podopiecznych Pipo. Nieszczęście pierwszych pięciu minut meczu zebrało swoje żniwo: ewidentny rzut karny Mamardashviliego wynikający z błędu Diakhabyego i Gruzina tylko wzmógł strach w ciałach pomarańczowych piłkarzy.

Na szczęście Gruzin dwukrotnie odgadł intencje Kike Garcíi, który po raz drugi mógł oddać strzał dzięki przewinieniu Diego Lópeza, który zbyt szybko wbiegł w pole karne przy wykonywaniu jedenastki. Valencia nie zdołała wykorzystać heroizmu Giorgiego i kilka minut później wpakowała pierwszą i jedyną bramkę do własnej siatki. „Przyjacielski” strzał oddał przypadkowo Cenk, ale błąd popełnił Diakhaby, który nie wyczyścił w powietrzu dośrodkowanie Rubéna Duarte.

Wiatr wiał na korzyść Alavés i był podsycany katastrofalną pierwszą połową w wykonaniu chłopców Barajy. Jedynie Javi Guerra zmusił Siverę do wysiłku po świetnym indywidualnym zagraniu. Minuty mijały, a gospodarze grali tak, jak im się podobało. Kontrolowali przebieg meczu i czekali na błąd gości, który był tylko kwestią czasu. Diakhaby nie poradził sobie z Kike Garcíą, który otrzymał piłkę na prawej flance i miał mnóstwo czasu na manewry.

Postanowił sam wykończyć akcję i tylko słupek zapobiegł powiększeniu przewagi. Ostrzeżenie nie zdołało również przywrócić Valencii na właściwe tory i pomimo tego, że musieli gonić wynik, poruszali się z piłką jałowym biegu, najwyraźniej nie mogąc się doczekać przerwy.

Nieśmiała reakcja po przerwie

Baraja starał się wstrząsnąć zespołem, zdając sobie sprawę, że obraz, jaki jego drużyna pozostawiła po sobie w pierwszych czterdziestu pięciu minutach był katastrofalny. Cenk Ozkacar i Thierry zostali w szatni. Mosquera i Fran Pérez weszli na boisko. Drużyna ruszyła nieco odważniej zmieniając swoje nastawienie i wykorzystała cofnięcie się Alavés pod presją. Kombinacje i łańcuch podań trwały dłużej, były szybsze i, co najważniejsze, bardziej zdecydowane.

Mimo to nadal trudno było wygenerować zagrożenie, a kilka razy, gdy czerwona linia została przekroczona, pojawiał się Sivera, jeden z bohaterów tego spotkania. Przekonał się o tym Diego López. Skrzydłowy będąc pod presją doskonale przyjął podanie z głębi pola. Wyszedł sam na sam z golkiperem gospodarzy. W pojedynku jeden na jeden z bramkarzem za bardzo jednak telegrafował swój zamiar i nie był w stanie wyrównać.

Przynajmniej tyle wystarczyło, by Valencia otrząsnęła się z marazmu, w jakim żyła przez całą pierwszą połowę. Ciężka praca gospodarzy zaczęła odbijać się na fizycznej stronie gry, a drużyna Barajy stawiała coraz bardziej stabilne kroki naprzód. Sergi Canós, który wszedł za Almeidę, spróbował potężnego strzału ze skraju pola karnego, ale piłka minęła bramkę. Nieśmiała poprawa nie usunęła zagrożenia w bramce Mamardashviliego, który nadal współistniał z defensywną słabością swoich graczy. Całe szczęście, że Kike García nie miał swojego dnia, bo gdyby tak było, mecz zostałby rozstrzygnięty znacznie wcześniej.

Valencia wciąż niemrawo próbowała wyrównać, ale nie była nawet w stanie stworzyć więcej szans, by sprawić kłopot Siverze. 90 minut słabej gry i kilku zrywów nie pozwoliło wywalczyć na wyjeździe cennych punktów. W konsekwencji Valencia notuje drugą porażką w sezonie. Nietoperze po szczęśliwym początku sezonu wracają do szeregu mając na koncie sześć z dwunastu punktów, które były do zdobycia. Teraz najważniejsze, aby w przerwie na reprezentacje Baraja przepracował mini okres przygotowawczy z nowymi piłkarzami.

Dane techniczne

Deportivo Alavés: Sivera; Gorosabel, Sedlar (Tenaglia, 74′), Rafa Marín, Duarte; Guevara, Blanco (Benavídez, 87′), Guridi (Hagi, 87′); Alkain (Álex Sola, 65′), Luis Rioja i Kike García (Samu Omorodion, 74′).

Valencia CF: Mamardashvili; Foulquier, Diakhaby, Cenk (Mosquera, 46′), Gayà; Pepelu, Javi Guerra, Almeida (Sergi Canós, 60′), Thierry (Fran Pérez, 46′), Diego López (Amallah, 69′); Hugo Duro (Mario Domínguez, 81′).

Bramki: 1-0, min. 5, Cenk (p.p.)

Sędzia: González Fuertes (komisja asturyjska).