Baraja i jego obciążenie: 65 dośrodkowań i tylko jeden celny strzał
- Piłkarze Valencii wracają do treningów w sobotę, a przyszłość ich szkoleniowca wisi na włosku.
Po piątkowej porażce, dziewiątej w 15 meczach ligowych i trzeciej z rzędu, drużyna ponownie znalazła się na dnie tabeli. W szatni stadionu José Zorrilla wielu zawodników załamało się po meczu, co oddaje skalę kryzysu. Rezultat spotkania, zakończonego wynikiem 0:1 z Realem Valladolid, spowodował wrogi odbiór ze strony kibiców, którzy w liczbie kilkudziesięciu pojawili się na lotnisku, by wyrazić swoje niezadowolenie wobec piłkarzy i działaczy klubu.
Real Valladolid oddał zaledwie dwa strzały na bramkę Stole Dimitrievskiego w całym spotkaniu, w tym ten, który zakończył się golem. Valencia natomiast, mimo aż 65 dośrodkowań w pole karne (w tym 7 z rzutów rożnych) i 25 prób interwencji w polu rywala, zdołała oddać tylko jeden celny strzał. To kompletny brak skuteczności doprowadził do frustracji w zespole, co podsumował Pepelu słowami: „Nic nam nie wychodzi”. Z kolei Diego López, publikując zdjęcie z szatni, uchwycił emocjonalny rozpad drużyny: „Wszyscy są załamani, niektórzy płaczą”.
Layhoon Chan, która przewodziła delegacji Valencii w Valladolid, publicznie nie odniosła się do przyszłości Barajy. Jednak według informacji uzyskanych przez dziennikarzy AS, już na stadionie José Zorrilla zaczęły pojawiać się głosy, że jego zwolnienie jest realną opcją. Przez ostatnie dwa tygodnie klub próbował unikać spekulacji i podkreślał chęć zachowania stabilności, ale sytuacja stała się nie do utrzymania.
Baraja stracił kredyt zaufania, jaki wypracował sobie w ciągu ostatnich dwóch lat oraz wynikający z jego statusu klubowej legendy. To właśnie te dwa czynniki pozwoliły mu przetrwać bez większych kontrowersji porażkę z Rayo Vallecano tydzień wcześniej. Teraz jedynym argumentem przeciwko jego zwolnieniu jest jego kontrakt, a konkretnie odprawa, którą Valencia musiałaby mu wypłacić. W lecie Baraja wynegocjował roczną umowę, zdając sobie sprawę, że jedynie swoje wynagrodzenie może kontrolować, biorąc pod uwagę politykę klubu związaną z cięciami budżetowymi.
Sam Baraja jasno zadeklarował po meczu z Rayo oraz po piątkowym spotkaniu w Valladolid, że „nie zamierza się poddać”. Jeśli klub chce się go pozbyć, będzie musiał go zwolnić. W obecnej sytuacji finansowej klubu każda dodatkowa wydana suma może być problemem.
Miguel Ángel Corona, odpowiedzialny za kształt drużyny, stoi przed kluczowym wyzwaniem. Ewentualne zwolnienie Barajy oznaczałoby nie tylko osobistą porażkę, ale też konieczność znalezienia jego następcy, co w obecnej sytuacji sportowej i ekonomicznej Valencii nie pozostawia marginesu na błędy. W grze nie ma już miejsca na eksperymenty, a tym bardziej na kosztowne decyzje.