Beltrán prowadzi Valencię CF do 1/8 finału Pucharu Króla (0:2)

  • Valencia objęła prowadzenie już w 4. minucie po golu Argentyńczyka, który jest w świetnej formie i notuje wyraźny progres.

W Valencii CF, w której ostatnio brakuje naprawdę wielkich pozytywnych wiadomości, Lucas Beltrán konsekwentnie wyrasta na jednego z kluczowych bohaterów zespołu. Dla wielu w szatni powinien być lustrem, w którym warto się przejrzeć: praca, poświęcenie i intensywność podporządkowane drużynie. A do tego w ostatnich tygodniach doszła skuteczność – Argentyńczyk ma już na koncie trzy gole (dwa w Pucharze Króla i jeden w LaLidze).

Beltrán przyjechał na El Molinón z jasnym przekazem: chce być liderem ataku. I zanim minęło pięć minut, trafił do siatki. Choć często przypina mu się łatkę piłkarza, który „nie jest klasyczną dziewiątką”, jego gol pokazał, że doskonali instynkt killera – wykorzystał odbitą piłkę po interwencji bramkarza jak rasowy napastnik pola karnego. W drugiej połowie, niemal w tej samej minucie, Raba podwyższył wynik, a od tego momentu Carlos Corberán „oszczędzał nogi” przed finałem z Mallorcą, zdejmując z boiska Pepelu i Beltrána.

W przeciwieństwie do meczu w Cartagenie, tym razem Valencia weszła w spotkanie z dużo większą intensywnością i nerwem, a przede wszystkim – ze skutecznością. Pierwsza okazja zakończyła się golem. Potężny strzał Jesúsa Vázqueza obronił Christian Sánchez, lecz przy dobitce Beltrána, będącego w gazie, bramkarz był bezradny. Dzięki temu trafieniu Valencia poczuła się komfortowo i z łatwością znajdowała wolne przestrzenie. Mogła nawet podwyższyć prowadzenie. Najpierw ponownie Beltrán – po świetnym rajdzie Diego Lópeza i podaniu w „serce” pola karnego – nie był już tak precyzyjny jak przy 0:1. Kilka minut później, w 25. minucie, Ramazani zmarnował sytuację, którą łatwiej było wykorzystać niż zepsuć. Javi Guerra wystawił go sam na sam z Christianem Camposem, czasu na decyzję było aż nadto… a mimo to napastnik przegrał pojedynek. Od tego momentu mecz zmienił swoje oblicze.

Sporting zyskał teren dzięki świetnemu Queipo, który wziął ciężar gry na siebie. Valencię można zranić niewielkim wysiłkiem – wystarczyło podkręcić tempo, by gospodarze stworzyli okazję po strzale Gaspara Camposa, jednak Julen Agirrezabala sparował piłkę na róg prawą nogą. Tuż przed przerwą Caicedo trafił nawet do siatki, lecz arbiter słusznie anulował gola z powodu spalonego ekwadorskiego napastnika.

Po wyjściu z szatni Valencia powtórzyła ten sam scenariusz: mocny start, klarowna sytuacja i gol. Tym razem bohaterami byli Pepelu, autor fantastycznej asysty, oraz Raba – nieco niewidoczny w pierwszej połowie, ale bezbłędny w sytuacji sam na sam. Piłka odbiła się jeszcze od słupka, po czym wpadła do siatki. Kilka minut po drugim trafieniu Corberán zdjął Pepelu i Beltrána, dwóch najlepszych zawodników Valencii na El Molinón, by zachować ich świeżość na finał o ligowe punkty z Mallorcą na Mestalla. Na boisku pojawili się Ugrinić i Rioja, gracze, którzy w każdej chwili mogą wyjść w pierwszym składzie.

Od tego momentu spotkanie straciło tempo. Sporting nie potrafił zdobyć bramki kontaktowej, trybuny – zmrożone zimnem i atmosferą – milczały, a Valencia kontrolowała mecz bez nadmiernego wysiłku. Zaskakiwać mogła jedynie nieobecność młodzieżowców wpuszczanych z ławki przez Corberána – trener mógł dać minuty Lucasowi Núñezowi lub wcześniej wprowadzić Otorbiego. Ostatecznie jednak było to zwycięstwo bez nerwów: Pepelu i Beltrán nabierają pewności siebie, Almeida odpoczął, kontuzji brak. Trudno oczekiwać więcej po tego typu rundach pucharowych.

Powrót Diakhaby’ego

Środkowy obrońca Valencii ponownie pojawił się na boisku po wielu tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją, która wyeliminowała go z wyjściowego składu. Jego powrót do „jedenastki” może być jednak trudny, biorąc pod uwagę wysoką formę Copete w ostatnich spotkaniach. Mimo to Diakhaby rozpoczął mecz w podstawowym składzie obok Tárregi. Nie był nadmiernie testowany, co pozwoliło mu złapać rytm meczowy z myślą o najbliższej przyszłości.

Po przerwie, przy wyniku 0:1, pozostał na ławce, a jego miejsce zajął Copete. W duecie z Tárregą stworzył formację, która praktycznie nie popełniała błędów i przez cały czas wyglądała bardzo pewnie.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
LimaK
LimaK
13 dni temu

Meczu nie oglądałem, ale cieszy, że Beltran znów strzelił gola 😉

Po puchar! ;D

staste77
staste77
11 dni temu

Idziemy dalej w CdR, chociaż niektóre dobre zespoły już odpadły.
To cieszy.

2
0
Będę wdzięczny za komentarze.x