Copa del Rey: Valencia gra dalej (1-0 z Arosą)

  • Drużyna Barajy zaliczyła nudny występ w meczu bez blasku, bez dobrej gry, bez wykorzystanych szans z wyjątkiem bramki Yaremchuka, która zakwalifikowała zespół kolejnej rundy.

To był dzień oznaczony na czerwono dla mniej regularnych graczy, aby potwierdzić swoje miejsce w drużynie. Baraja dał to jasno do zrozumienia, niemal zażądał tego na poprzedniej konferencji prasowej, więc przygotował mecz z jedenastką pełną piłkarzy drugiego rzędu. Yaremchuk, jeden z graczy znajdujących się w centrum uwagi na tym etapie, zdawał się brać to do siebie i potrzebował zaledwie ośmiu minut, by otworzyć wynik dla Valencii CF. Była to pierwsza szansa w pierwszej połowie, a zarazem jedyna. Ukrainiec pokazał swoją najlepszą zaletę, czyli bycie „łowcą” w środku pola i zebrał w polu bramkowym odbitą piłkę po próbie slalomu Amallaha na skraju boiska. Ostateczny strzał, mocny i krzyżowy, postawił drużynę Rubéna Barajy w niezłej sytuacji.

I po obiecującym początku, nie pod względem gry, ale pod względem poczucia, ostatecznie mylnego, że będzie to atakująca Valencia, nic z tego nie wyszło. Do końca pierwszej połowy pozostało 38 minut (plus doliczony czas gry), w których najbardziej emocjonującą rzeczą było kilka błędów Jaume Domenecha w rozegraniu piłki, które sprawiły, że tłum na A Lomba fantazjował o remisie. Nic nie mogło być dalsze od prawdy. Po stronie Valencii kilka strzałów z dystansu bez żadnego zagrożenia i przede wszystkim poczucie, że ci, którzy powinni wykorzystywać minuty bardziej niż kiedykolwiek, nie robili tego.

Baraja powinien wygłosić jedną z tych dosadnych przemówień w połowie meczu, ale w rzeczywistości to nie zadziałało. A w pierwszej minucie drugiej połowy wydawało się, że nastawienie jest inne, gdy Sergi Canós, który zniknął w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, przetestował nieużywanego bramkarza gospodarzy. Był to jednak miraż. Ani akcja nie była groźna, ani nie pomogła uaktywnić się Nietoperzom, wczoraj w niebiesko-pomarańczowych barwach. Tak naprawdę, jeśli ktoś się uaktywnił, to właśnie Arosa, która widziała, jak mijają minuty, a drużyna z Pierwszej Dywizji, lepsza o cztery kategorie, nie robi im przykrości. Ich pewność siebie wzrosła do tego stopnia, że w 48. minucie Galicyjczycy byli bliscy wyrównania. Było to dośrodkowanie z lewej flanki, które Míguez wykończył całkowicie samodzielnie i dwukrotnie. Jaume, wybawca, zablokował oba strzały i wyekspediował piłkę na rzut rożny, po czym świętował w gniewie, że uratował swój zespół przed kompromitacją.

Tak, to powinno być ostateczne przebudzenie. Ale nie było na to szans. Drużyna Barajy nadal była niepokojąco nieskuteczna w ataku i jeśli ktokolwiek był bliski zdobycia bramki, to była to drużyna z A Lomby. Baraja przesunął ławkę rezerwowych w poszukiwaniu zmiany dynamiki. Weszli Fran Pérez i Ali Fadal, który również oficjalnie zadebiutował w pierwszej drużynie, i nie poprawili wizerunku drużyny w ataku, ale pomogli Arosie przestać docierać do strefy rywala z taką natarczywością. Wobec tego, co widzieli, było to nie lada osiągnięcie.

Mecz wszedł w końcową fazę, a Baraja musiał nawet uciec się do Thierry’ego i Javiego Guerry, by zapewnić sobie zwycięstwo. Ale nawet to nie wystarczyło. Jeśli Arosa nie doprowadziła do dogrywki, to dlatego, że cała fortuna była po stronie Valencii. Podwójny błąd Cenka doprowadził do sytuacji jeden na jeden z Syllą. Strzał został wybroniony przez Jaume, a odbita piłka trafiła do Marcosa Melli, który w sytuacji sam na sam i bez bramkarza w niezrozumiały sposób posłał piłkę obok bramki. Tą klarowną szansą zakończył się mecz, w którym Valencia pozostawiła na boisku fatalny obraz. Żadnych wykorzystanych szans, ani nic w tym stylu. Bilet do ostatniej szesnastki i nic więcej.

0 0 głosy
Article Rating
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
Lolo
Lolo
6 miesięcy temu

W natłoku wczorajszych meczów ten Valencii mi umknął. Ale z tego co czytam całe szczęście, że tego nie oglądałem 😀

Staste
Staste
6 miesięcy temu

Boisko jak klepisko. Rywal odfajkowany. Oby jak najłatwiejszy następny 🙂