Dani Parejo bezlitosny dla Valencii Petera Lima

- „Nie ma nikogo, kto mówiłby, jak jest naprawdę, a jeśli tak dalej będą robić, to któregoś roku spadną”
- Były kapitan „Los Che” nadal czuje ból po tym, jak Anil Murthy okłamał Lima, by rozbić mistrzowski zespół.
Odejście Daniego Parejo z Valencii CF było traumatyczne zarówno dla niego, jak i dla kibiców. Rozwiązanie jego kontraktu, mimo że był kapitanem drużyny, która zdobyła trofeum, odmowa udostępnienia mu stadionu Mestalla na konferencję pożegnalną, jego łzy – wszystko to pokazało, że decyzja o jego odejściu wynikała bardziej z osobistego konfliktu z prezydentem Anilem Murthym niż z powodów sportowych. Dziś nawet klub oficjalnie przyznaje, że tak właśnie było.
Kibice Valencii nie zapomnieli tamtej sytuacji – Dani Parejo również nie. Zawodnik darzy herb, klub i fanów ogromnym szacunkiem, ale przy każdej okazji wbija szpilę w zarządzanie przez Petera Lima. Tym razem poszedł jeszcze dalej, uderzając w fundamenty projektu Meriton – budowę nowego stadionu Mestalla i ryzyko spadku.
Odnosząc się do pierwszego tematu, powiedział: „Nie wiem, czy zobaczę go ukończonym…”, gdy zapytano go o postępy prac budowlanych. By nie eskalować napięcia, dodał później: „Może dlatego, że sam odejdę”, ale jego najmocniejsze słowa padły później.
„Myślę, że Peter Lim popełnił wiele błędów z powodu zaniedbania. Nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się w klubie i w mieście. Ufał ludziom, którzy nie byli uczciwi i nie dbali o dobro klubu, tylko o własne interesy.” Do kogo skierowane są te słowa? Do byłego prezydenta, Anila Murthy’ego.
Kiedy Peter Lim „ściął głowę” Marcelino, zrobił to za radą Anila Murthy’ego, który był wówczas jego zaufanym człowiekiem. Kapitanowie drużyny chcieli polecieć do Singapuru, by osobiście porozmawiać z Limem, ponieważ wiedzieli, że Murthy okłamuje go w sprawie sytuacji w klubie i tego, kim naprawdę jest Marcelino. Nigdy jednak nie udało im się z nim skontaktować.
Parejo kontynuował: „W tej chwili w klubie nie ma nikogo, kto mówiłby prawdę. Ludzie boją się, że stracą pracę następnego dnia. Nie mówię, że nie mogą wykonywać poleceń, to normalne, ale w Valencii nie ma nikogo, kto naprawdę czułby, czym jest ten klub. Teraz jeszcze jakoś się trzymają, ale jeśli tak dalej będą postępować, to któregoś roku, niestety, spadną do Segunda División” – powiedział w programie El Chiringuito.