David Silva: „Futbol dzisiaj jest zautomatyzowany, jest mniej wolności”
- Valencia i Real Sociedad zmierzą się dziś na Anoeta, co stanowi początek i koniec jednej z najbardziej udanych karier w hiszpańskiej piłce – kariery zwanego Magiem z Arguineguín.
David Silva (Arguineguín, 1986) odbiera telefon po zakończeniu swojego porannego treningu. „Rzuciłem futbol, ale o siebie trzeba dbać” – mówi, już zrelaksowany, w swoim madryckim domu, gdzie mieszka od miesiąca. Z Silvą, który po zakończeniu kariery z powodu kontuzji kolana rzadko udzielał wywiadów, rozmawiają dziennikarze AS.com o Real Sociedad i Valencii, chociaż ich rozmowa prowadzi od Luisa Aragonésa do Lamine Yamala.
Co u pana słychać?
Poświęcam więcej czasu rodzinie, co już dawno było potrzebne. Futbol pochłania dużo czasu, a teraz korzystam z okazji, by być z dziećmi. Kolano ma się dobrze i zamierzam wziąć udział w meczach, na które zostałem zaproszony.
Jak teraz pan patrzy na futbol?
W ten weekend obejrzałem trzy mecze, jeden z nich to mecz Valencii. Mam do tego klubu ogromny sentyment. Mam tam dom, a część mojej rodziny mieszka w Walencji. Oglądam mecze jako kibic, ale oczywiście zwracam uwagę na pewne rzeczy i je komentuję: przestrzenie, zasoby… Teraz futbol jest niemal w całości fizyczny, zauważyłem to już w moich ostatnich latach. Wszystko jest bardziej zautomatyzowane. Talent ma mniej wolności, ale ten, kto go posiada, potrafi się przystosować i wyjść na wierzch.
Jest pan z generacji „tiqui-taca”. Czy ten styl futbolu już przeminął?
Jest go trudniej zobaczyć. Ale są drużyny, które nadal trzymają się tej filozofii, choć dostosowują ją do fizyczności, o której wspomniałem. Spójrz na to, jak gra Barcelona czy Real Sociedad pod wodzą Imanola – trenera, który lubi posiadać piłkę, wywierać presję… Xabi Alonso, Arteta, Guardiola… Wciąż jest wielu trenerów z tą filozofią, której nauczyłem się od Luisa Aragonésa.
Czy El Sabio (Aragonés) to trener, który wywarł na panu największe wrażenie?
Od wszystkich się uczyłem i z każdym myślę, że się poprawiałem. Ale to Luis bardzo mi zaufał. Wziął mnie do reprezentacji, gdy miałem 20 lat. Dbał o nas, stworzył styl, uczynił nas mistrzami… Bardzo często o nim myślę.
Mówiąc o reprezentacji, czy widzi pan, że ta Hiszpania może ustanowić taki cykl jak wasza?
Oby tak się stało. Rozegrali wspaniałe Mistrzostwa Europy. Grając dobrą piłkę, dominując mecze… sprawili nam ogromną radość. Zasłużyli na mistrzostwo od pierwszego do ostatniego meczu. De La Fuente zbudował świetną grupę, co jest kluczem do sukcesu, z wieloma młodymi zawodnikami, ale także z doświadczonymi, którzy są niezbędni.
Co pan powie o Lamine Yamalu?
Jest inny niż wszyscy obecnie. Jest bardzo młodym piłkarzem, ale gra z ogromną pewnością siebie. Mam nadzieję, że tak pozostanie, bo ma potencjał, by stać się jednym z najlepszych w historii, choć wiemy, że utrzymanie takiego poziomu jest trudne. Ale ma niesamowity talent i umiejętności.
Czy myślał pan o trenowaniu?
Nie mam jeszcze licencji, ale wydaje mi się, że nie pójdę tą drogą.
Mówi się, że u przyszłych trenerów już jako u zawodników można dostrzec pewne cechy. Czy Baraja był jednym z takich?
Tak. To było widać na co dzień, a także w meczach. Był liderem, który dowodził i rozumiał grę jak niewielu.

Pańskim ostatnim trenerem był Imanol. W San Sebastián niektórzy zaczynają wątpić w niego po tym początku ligi…
Imanol to idealny trener dla Real Sociedad. Niech nikt w to nie wątpi. W tej chwili, i nie wiem, czy również w przyszłości, nie znajdą lepszego. W futbolu szybko przyzwyczajamy się do dobrego, a gdy pojawia się przeszkoda, narzekamy… ale Imanol jest idealnym trenerem. Bez niego Real nie osiągnąłby tego, co osiąga.
Gdy patrzy pan na tabelę i widzi Real i Valencię na dole, co bardziej pana zaskakuje?
Spójrz, dopiero zaczynamy. Real Sociedad przez ostatnie lata był na szczycie i jestem pewien, że tam wróci. Zmieniła się kadra i muszą się dostosować. Imanol sobie z tym poradzi. Bardziej zaskakuje mnie sytuacja Valencii, bo to trwa już od lat. Valencia, którą znam, powinna zawsze być na szczycie, ale od lat jest daleko. Mamy nadzieję, że wróci wkrótce.
Czy widzi pan rozwiązanie problemów z Limem?
To trudne, bo mijają lata, a sytuacja się nie zmienia. Ludzie cierpią, bo widzą, że nic nie mogą zrobić, a jedyne, czego chcą, to aby ich Valencia była na szczycie. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo to wielka szkoda.
Czy nie za dużo odpowiedzialności spada na młodych z La Quinta del Pipo?
Młodzi zawodnicy uratowali sytuację. W roku, w którym przyszedł Rubén (Baraja), zespół był w ciężkiej sytuacji. Wprowadził młodych i spisali się znakomicie. Zasłużyli na kontynuację, ale nie można obarczać ich odpowiedzialnością za doprowadzenie Valencii do europejskich pucharów.
Baraja wielokrotnie wspominał, że projekt Realu jest wzorem dla Valencii. Zgadza się pan z tym?
Real Sociedad to przykład dla wielu klubów, nie tylko dla Valencii; podobnie jak Valencia była wzorem dla innych klubów, kiedy ja tam grałem. Imanol stawia na akademię, ale również sprowadzają doświadczonych zawodników, jak to było w moim przypadku. Ta mieszanka to klucz.

David Silva w dzisiejszej Valencii nie przechodziłby przez Eibar czy Vigo na wypożyczenia, trafiłby od razu do pierwszego zespołu…
To były inne czasy. W Valencii, w której grałem, walczyliśmy o tytuły. Przeskok był trudniejszy. Dwa wypożyczenia okazały się dla mnie idealne. Były to kluczowe doświadczenia w mojej karierze. Pomogły mi docenić, skąd pochodzę, walczyć, wywalczyć sobie miejsce w klubach, gdzie młodym niczego nie dawano za darmo. Moje wypożyczenia do Eibar i Celty były przypadkami, które pomogły mi się rozwijać.
Dlaczego „przypadkami”?
Byłem już bliski podpisania z Parmą, ale to się nie udało, a Eibar szybko zareagował. Kiedy poszedłem do Celty, Valencia wysyłała mnie do Getafe w ramach transferu Quique, ale nie przeszedłem badań lekarskich i trafiłem do Celty, gdzie zawsze chciałem grać.
Nie powie pan teraz, że zakończenie w Manchesterze City też było „przypadkiem”.
(Śmiech) Nie, nie… Mancini dzwonił do mnie co tydzień od grudnia. Pokazał mi zaufanie i byłem zdecydowany. Trzeba iść tam, gdzie cię chcą. Powiedziałem Valencii, żeby priorytetowo traktowali ofertę City. I to była dobra decyzja. Spędziłem tam 10 wspaniałych lat. Widzieć, gdzie ten klub jest teraz, sprawia mi radość, bo byłem częścią tego rozwoju.
Czy chciałby pan grać z napastnikiem takim jak Haaland?
Byłoby świetnie, prawda? Ten chłopak nie przestaje strzelać goli. To niesamowite. Miałem szczęście grać z napastnikami równie dobrymi jak on. Haaland jest błogosławieństwem dla tych, którzy rozdają piłki.
Dlaczego po City wybrał pan Real?
Chciałem zakończyć w Hiszpanii, w dobrym miejscu dla rodziny, a San Sebastián jest idealne. Ale przyciągnął mnie również ich atrakcyjny futbol. Kiedy graliśmy przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów z City, analizowaliśmy ich mecz przeciwko Realowi. Byłem zachwycony. Spędziłem tam trzy cudowne lata i nie zostałem na czwarty tylko dlatego, że doznałem kontuzji i postanowiłem zakończyć karierę. Chętnie bym został na kolejny rok.
Czy żałuje pan, że nie próbował grać w ostatnim roku kontraktu?
Nie, nie. Podjąłem właściwą decyzję. To była poważna kontuzja, miałem już swój wiek i postanowiłem zrezygnować, by ktoś inny mógł skorzystać z mojego kontraktu od lata.
Decyzja właściwa i szlachetna.
Zawsze staram się postępować właściwie. Trudno byłoby mi wrócić do gry, a nie chciałem pobierać pensji, jeśli nie miałbym grać.
Czego panu najbardziej brakuje?
Myślałem, że mam to za sobą… aż pojechałem do Walencji na pożegnanie i stanąłem na boisku Mestalla. Miałem gęsią skórkę, chciałem założyć buty i zagrać tego dnia. Później, gdy byłem w Paryżu z Realem, podczas pożegnania na Anoeta, albo gdy byłem na meczu City… Ale potem wracam do dzieci i pamiętam, ile godzin spędziłem w podróży, z jednego hotelu do drugiego… Już mnie to trochę męczyło. Ale tęsknota za grą, ta zostanie na zawsze.
Zakończył pan karierę z powodu kontuzji. Teraz padają Rodri, Ter Stegen… Czy zawodnicy są nadmiernie eksploatowani?
Trzeba przeprowadzić badania, dlaczego jest tyle kontuzji. Myślę, że jest zbyt wiele meczów, a to oznacza więcej podróży, co przekłada się na mniej czasu na regenerację. Ale mogą być też inne czynniki, dlatego mówię, że potrzebne są badania… Jeśli jednak jest więcej meczów i więcej kontuzji, to logiczne.
Czy poparłby pan strajk?
Przychodzi moment, kiedy organizmy są doprowadzane do granic wytrzymałości, i jeśli nie będzie porozumienia, piłkarze będą musieli naciskać, by podjąć jakieś działania.
Silva, Villa, Mata… To były czasy 😉
Pamiętam jak grałem nim w FM po powrocie z wypożyczenia. Od razu był kotem. Villa-Vicente-Silva-Joaquin-Banega ❤️❤️❤️
Jeden z moich ulubionych zawodników VCF ever. Razem z Vicente i Villą. Pamiętam jak się u nas zadomawiał i jak już od początku był mega kotem. Jakie piękne piłki dzielił, ten przegląd pola, błyskawiczna reakcja i prostopadłe podania, ale też rażące strzały z dystansu. Ech, powiało sentymentem 😉
Marzę o powrocie Valencii do elity…