Dotkliwa porażka na Metropolitano (3-0)

  • Obraz słabości czerwonej latarni La Liga nasila się po porażce z Atlético Madryt, które gładko wygrywa z młodą drużyną Nietoperzy.

Sytuacja Valencii CF, po porażce trzy do zera w Madrycie, staje się coraz bardziej niepokojąca. Bez zwycięstwa po pięciu kolejkach od rozpoczęcia sezonu, ostatnie miejsce w tabeli, trzy punkty straty do siedemnastego miejsca, i wciąż niezdolność do strzelenia gola w drugiej połowie meczu. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że sprawa z Rafą Mirem i wszystko, co z nią związane, osłabiła energię drużyny Rubéna Barajy.

Plan na rywalizację z Atlético Madryt był przygotowywany z wyprzedzeniem i nie budził wątpliwości. Problem jednak pojawił się w realizacji, a konkretnie w całkowitym braku zdolności do wcielenia go w życie. Solidność dwóch linii obronnych i dynamika w ataku w pierwszych minutach, szczególnie w wykonaniu Dani Gómeza, szybko wyparowały po nieudanym strzale zawodnika, który miał zastąpić nieobecnych Hugo Duro i Mira na szpicy.

Z upływem minut gospodarze z Metropolitano zaczęli zwiększać tempo gry, rozrywając defensywny system zespołu z Mestalla. Pepelu, Guillamón i Javi Guerra nie potrafili znaleźć wspólnego języka. Nieprecyzyjne zagrania tych dwóch ostatnich doprowadziły do pierwszej klarownej sytuacji dla Atlético. Alexander Sorloth przechwycił piłkę zagraną przez Guerrę, aby zmierzyć się z nieustępliwym Cesarem Tárregą, który zawsze był skoncentrowany, a następnie stanąć sam na sam z Giorgim Mamardashvilim. To noga bramkarza uratowała Nietoperzy.

Zespół Diego Simeone zdominował boisko, a Valencia coraz bardziej zamykała się na własnej połowie. Na sześć minut przed przerwą gospodarze wykorzystali kolejny prezent. Odbicie Tárregi trafiło w Javiego Guerrę, co zapoczątkowało kolejny kontratak gospodarzy. Antoine Griezmann dostrzegł na linii pola karnego Rodrigo De Paula, który podaniem pomiędzy nogami Cristhiana Mosquery wyłożył piłkę Conorowi Gallagherowi. Tym razem Anglik nie zmarnował okazji (1-0, 39. minuta).

Tętno Valencii ledwo było wyczuwalne. Jedyną odpowiedzią przed przerwą był strzał w niebo Javiego Guerry w 45. minucie, ponad czterdzieści minut po nieśmiałym strzale Dani Gómeza na początku walki, do której drużyna Barajy przystąpiła już na starcie pokonana.

Druga połowa rozpoczęła się od debiutu Enzo Barrenechea, który zastąpił mało widocznego Hugo Guillamóna. Zdesperowani goście dali ostatni zryw przed ostatecznym wyrokiem. Znów była to zasługa prawej nogi Guerry. Potężny strzał zawodnika zmusił Jana Oblaka do interwencji, a piłka minęła bramkę o milimetry. Chwilę później Griezmann zademonstrował swoje doświadczenie, posyłając piłkę do siatki przy biernej postawie obrońców Valencii (2-0, 53. minuta).

Z ponad trzydziestoma minutami do końca, Valencia potrzebowała gola, by wrócić do gry. Jednak bez futbolu nie dało się tego osiągnąć. Nie było reakcji, nie było okazji, poza próbą Thierry’ego… i nie było Valencii CF. Atlético grało i wygrało bez najmniejszych problemów z rywalem, który przed przybyciem Petera Lima w 2014 roku zawsze był równy im poziomem. Ostatni cios zadał Julián Álvarez (3-0, 93. minuta).

0 0 głosy
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
LimaK
LimaK
1 rok temu

Porażka z Atletico na ich stadionie to już niestety standard i nie nastawiałem się na niespodziankę.
Martwi jednak styl gry Valencii, a raczej brak stylu.

Jeśli “Los Ches” szybko się nie otrząsną, będzie bardzo ciężko utrzymać się w lidze :/