Julen Agirrezabala: „Kiedy zadzwoniła Valencia, poczułem ogromną dumę. Wiedziałem, że to krok naprzód w mojej karierze”

  • W rozmowie z Plaza Deportiva opowiada o swojej piłkarskiej drodze i pierwszych dniach w nowym klubie.

Julen Agirrezabala dopiero co dołączył do Valencii, ale już stał się integralną częścią zespołu. Z niecierpliwością czeka na to, co w futbolu najważniejsze – rywalizację.

Późne połączenie z futbolem

Jako dziecko piłka nożna nie była moją pasją. Wszystko zmieniło się podczas wakacji w Peñíscoli – stanąłem na bramce i spodobało mi się. Od tego momentu zaczęło się na poważnie, w drużynie mojego miasteczka. Uwielbiałem tenis – szczególnie w dzieciństwie, gdy grałem z tatą i przyjaciółmi. Tata grał w piłkę amatorsko, kuzyni też, ale w rodzinie nigdy nie było jakiegoś szczególnego „świra” na punkcie futbolu. Gdy jednak już się wciągnąłem, zacząłem analizować mecze, podpatrywać innych bramkarzy i chłonąć od nich jak najwięcej.

Pierwsze kroki między słupkami

Od samego początku dobrze mi szło. Lubiłem bronić, koledzy strzelali, ja zawsze byłem na bramce. Z czasem awansowałem – najpierw z drużyny z rodzinnej miejscowości, potem do rezerw Athletiku. Wtedy zacząłem wierzyć, że mogę zajść wyżej. Podczas letniego zgrupowania z pierwszym zespołem poczułem, że spełnienie marzenia jest na wyciągnięcie ręki.

Lezama i studia – równolegle ścieżki

Mój pierwszy rok w Athletiku zbiegł się z pierwszym rokiem studiów inżynierskich. Pandemia utrudniła uczęszczanie na zajęcia, a studiowanie inżynierii bez obecności na wykładach jest bardzo trudne. Później próbowałem kierunku Administracja i Finanse, ale kolidowało to z treningami. Nadal mam jednak chęć, by coś studiować – mamy trochę wolnego czasu, trzeba go dobrze wykorzystać.

Lezama wykształciła wielu świetnych bramkarzy – to znak, że szkolenie działa. Cieszę się, że mogę być jednym z nich. Teraz koncentruję się na rozwoju i pomocy drużynie. Debiut w Athletiku jako chłopak z Kraju Basków – coś niesamowitego. Gdy trafiłem do akademii, nie wyobrażałem sobie, że kiedyś stanę na murawie San Mamés. Gra w La Lidze, Pucharze Króla i w Europie – każdy z tych momentów był krokiem do przodu.

Najlepszy moment…

Wygrana w Pucharze z Athletikiem to najpiękniejszy moment mojej kariery. Ale pamiętam też debiut czy mecze europejskie. Teraz z nadzieją patrzę w przyszłość – gra dla Valencii to wielka szansa i nie mogę się doczekać startu sezonu.

…i najgorszy

Trudne momenty to część piłki: kontuzje, porażki, błędy… Ale każde takie doświadczenie uczy i pomaga się rozwijać. Najgorsze są urazy. W poprzednim okresie przygotowawczym doznałem trzech złamań kręgów – miałem zacząć jako podstawowy bramkarz, a spotkało mnie to. Ciężki cios, ale wszystko, co się dzieje, traktuję jako naukę.

Gdy zadzwoniła Valencia

W pierwszej chwili byłem w szoku. Gdy agent powiedział mi, że Valencia się interesuje, od razu poczułem dumę i nie miałem wątpliwości. Od początku klub i sztab okazali duże zaufanie. Żałuję, że nie mogłem być z drużyną od pierwszego dnia, ale nie wszystko zależało ode mnie. Valencia od początku była dla mnie krokiem naprzód.

To nie było łatwe lato. Wydawało się, że wszystko dopięte, a zawsze pojawiał się jakiś szczegół do ustalenia. Ostateczna decyzja należała do mnie – i od razu powiedziałem „tak”. Sprawa Nico też wszystko skomplikowała, ale rozumiem – każdy klub działa w swoim interesie.

Wpływ Corberána

Rozmawiałem z Carlosem Corberánem i trenerem bramkarzy, Marcosem. Przekazali mi ogromne zaufanie i zapewnili, że mogę się tu nadal rozwijać. Na tym poziomie trzeba być bardzo wymagającym wobec siebie – mam 24 lata i to kluczowy moment.

Magia Mestalla

Grałem na Mestalla dwa razy jako rywal. Pamiętam gol Guedesa w Pucharze – nie najlepsze wspomnienie (śmiech). Ale już wtedy poczułem, że to miejsce jest wyjątkowe – klub z wielką historią, niesamowici kibice, wyjątkowa atmosfera. To naprawdę ma znaczenie. Koledzy z drużyny jeszcze mi tamtej porażki nie wypomnieli (śmiech).

Co Julen może dać Valencii

Pokorę, pracę, chęć rozwoju i pomocy zespołowi – to nigdy nie podlega dyskusji. Pewność z tyłu, gra w powietrzu, asekuracja, obrony – chcę być wsparciem dla drużyny.

Skupiam się na celach krótkoterminowych. Nie ma sensu wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Chcę się rozwijać, dostosować do nowego stylu gry i nowego zespołu. Proces adaptacji idzie dobrze. Kiedy przyjdzie moja kolej, dam z siebie wszystko.

Adaptacja do stylu gry

Każdy trener ma swoją wizję. Tutaj stawiamy na budowanie akcji od tyłu, analizujemy ryzyko w każdej sytuacji. Dla mnie to coś, co pomoże mi się rozwinąć. Jestem zadowolony z tego kierunku.

Bramkarskie wzorce

Nigdy nie miałem konkretnego idola. Może Buffon – oglądałem jego filmy, też Casillas. Ale lubię analizować i uczyć się od każdego – Oblak, Ter Stegen, Courtois, Mamardaszwili – każdy ma coś wartościowego.

Rada dla młodych bramkarzy

Czerpać radość z gry. Od tego wszystko się zaczyna – zabawa, przyjaźnie, wartości sportu. To nadal dla mnie ważne. A do tego trzeba z pokorą przyjmować uwagi trenerów i wyciągać z nich wnioski.