Kapitan Valencii przyznaje, że ten sezon jest najtrudniejszym w jego życiu.

  • José Gayà i jego wieczna miłość do Valencii w najtrudniejszym momencie: „To najgorszy okres w mojej karierze, ale nie myślę o odejściu, to mój dom

José Luis Gayà Peña zyskał z biegiem lat szacunek całego świata piłki nożnej. Jego bezwarunkowa miłość do Valencii i odrzucenie wielomilionowych ofert, w tym propozycji z Realu Madryt, wzbudziły podziw wśród wszystkich kibiców. Jednak decyzja o pozostaniu w klubie i przedłużeniu kontraktu w 2022 roku, gdy Valencia przeżywała swój najgorszy moment (który wciąż trwa), wyniosła go na inny poziom lojalności.

Z czasem zaczęto traktować jako coś oczywistego fakt, że José pozostaje w klubie. Tymczasem jeszcze rok temu Real Sociedad próbował go zwerbować do swojego projektu na Ligę Mistrzów, a on odmówił. Dodatkowo kontuzje wyeliminowały go z gry praktycznie przez cały 2024 rok, co między innymi uniemożliwiło mu występ na mistrzostwach Europy, na które według dziennikarzy bliskich Luisowi de la Fuente miał być powołany jako jeden z pewniaków.

Rok 2025 zaczął się lepiej – kapitan powrócił na boisko w znakomitej formie, prowadząc drużynę w niezwykle trudnej sytuacji, jak zwykle dając przykład. Niemniej jednak, ze względu na kontuzje, kondycję zespołu i straszliwą DANA (gwałtowne burze i powodzie) nawiedzającą Walencję, José przeżywa najtrudniejszy okres w swojej karierze.

To bardzo trudny czas, najtrudniejszy w mojej karierze. Byłem długo poza grą, sytuacja zespołu jest bardzo ciężka i prawdopodobnie stoję przed najważniejszym wyzwaniem mojego życia. Do tego doszła DANA, było wiele czynników działających przeciwko mnie, ale w takich sytuacjach trzeba rosnąć i to właśnie starałem się robić – wyjaśnił zawodnik.

Czy przy tak trudnym kontekście José myśli o opuszczeniu Valencii? Nie można zapominać, że jest w klubie od 11. roku życia i wielokrotnie odrzucał oferty. – W ogóle nie rozważam odejścia, teraz skupiam się w 100% na poprawie i ratowaniu tej sytuacji, taka jest rzeczywistość. Absolutnie nie biorę pod uwagę niczego innego. Zawsze mówiłem, że Valencia to mój dom, jestem tutaj od 11. roku życia. Przeżyłem dobre i złe chwile, mam nadzieję, że uda mi się przeżyć tutaj jeszcze te dobre – podkreślił.

José, który wyprzedził Claramunta jako ósmy zawodnik z największą liczbą występów w historii klubu, przyznał, że nie myśli o liczbie rozegranych meczów. – To prawda, że wyprzedzenie Claramunta, z całym jego znaczeniem, to dla mnie powód do dumy. Prześcigam zawodników, którzy tworzyli historię tego klubu. Nie myślę o tym teraz, ale gdy przestanę grać, docenię swoją karierę – skomentował.

José ma również powody, by wierzyć, że jego drużyna zdoła się uratować: – Mam wiele powodów, by wierzyć, że to możliwe. Przede wszystkim to, co widzę na każdym treningu. Widzę drużynę przekonaną i zdeterminowaną, by wyjść z tej sytuacji. Musimy nadal pracować, naciskać i poprawiać się w oparciu o nowe pomysły trenera, już teraz widać zmiany w grze. Musimy być intensywni i agresywni w obronie, a także lepiej wykorzystywać nasze atuty w ofensywie, bo mamy zawodników świetnie grających na przestrzeni. To coś, co z Barają robiliśmy dobrze i musimy kontynuować. Musimy też poprawić grę z piłką – wyjaśnił.