Katastrofa w meczu z Realem Oviedo (1-2)
- W minutach 85. i 86. – po golach Ilica i Rondóna – Oviedo ukarało drużynę „Nietoperzy”, która nie potrafiła ani przekonać swoją grą, ani zamknąć spotkania.
- Danjuma otworzył wynik już w 4. minucie, ale w drugiej połowie zmarnował rzut karny, który mógł oznaczać 2:0.
To ogromna szansa zaprzepaszczona przez Valencię na własnym stadionie, gdzie dotąd zdobyła siedem z ośmiu punktów. Zwycięstwo uciekło po tym, jak Aarón Escandell obronił jedenastkę Danjumy, a przede wszystkim po 90 minutach, w których zespół z Mestalla ponownie ujawnił słabości w środku pola i chaotyczną grę.
Przeciwko Athleticowi sprzyjały okoliczności, lecz tym razem Real Oviedo wystawiło rachunek za nieregularność Valencii w pierwszych siedmiu kolejkach La Ligi. Gole Ilica i Rondóna w odstępie zaledwie jednej minuty odwróciły sytuację po wcześniejszym trafieniu Danjumy. Oviedo, które dotąd poza własnym stadionem nie zdobyło nawet punktu (bilans 0 goli strzelonych, 5 straconych), wywalczyło w ten sposób pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Wszystko to kosztem Valencii, która zmarnowała idealną okazję, by przekroczyć granicę dziesięciu punktów i zbliżyć się do strefy europejskich pucharów.
Dobry początek i gol Danjumy
Decyzja Carlosa Corberána, by wystawić André Almeidę zamiast Diego Lópeza, szybko przełożyła się na boiskowe fakty. Valencia od początku chciała mieć piłkę – miała ją i dobrze się nią posługiwała.
Po kilku dynamicznych zagraniach Luisa Riojy, jego znakomita wrzutka na dalszy słupek trafiła do Danjumy, który w akrobatyczny sposób skierował piłkę do siatki. Już w 4. minucie Valencia prowadziła 1:0. Wydawało się, że Holender stracił kontrolę nad piłką, ale jego instynkt i technika pozwoliły mu wykończyć akcję bez przyjęcia.
W najlepszych momentach – niestety krótkich – gospodarze dominowali w posiadaniu i przestrzeni, zmuszając Oviedo do porzucenia planu gry z kontry. Rioja i Danjuma siali zamęt w defensywie rywali, a Hugo Duro i ponownie Danjuma byli bliscy podwyższenia prowadzenia.
Jednak po 20. minucie wróciły stare demony – nieregularność, brak balansu. Oviedo zaczęło przejmować inicjatywę, widząc, że samotny Baptiste Santamaría w środku pola nie otrzymuje wsparcia. Z czasem Mestalla zaczęła się irytować.
Oviedo rośnie w siłę
Groźny Fede Viñas przeprowadził akcję, którą w ostatniej chwili ratował Gayà. Potem przyszły kolejne próby: wysokie strzały Colombatto i Reiny, a także mocne uderzenie tego pierwszego, które Agirrezabala zdołał sparować. Valencia schodziła na przerwę z prowadzeniem, lecz pełna wątpliwości i nerwów.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie – prawa strona z Foulquierem cierpiała, a Oviedo coraz śmielej wchodziło w pole karne. Akcje Riojy i Danjumy chwilowo ratowały gospodarzy. Holender miał kolejną okazję, lecz sędzia nie podyktował karnego po kontakcie z rywalem.
Publiczność zaczęła się niecierpliwić – w 65. minucie kibice wygwizdali André Almeidę, a Corberán wpuścił na boisko Diego Lópeza i Lucasa Beltrána. Danjuma wciąż próbował, ale brakowało precyzji.
Escandell wygrywa pojedynek z Danjumą
Najlepszy moment nadszedł po faulu Reiny na Diakhabym – po analizie VAR sędzia wskazał na wapno. Całe Mestalla wiwatowało, lecz Danjuma przegrał pojedynek z Escandellem. Był to punkt zwrotny – zapowiedź dramatu Valencii.
Katastrofa w końcówce
W 85. minucie Oviedo wreszcie dopięło swego. Po rzucie rożnym Rondón główkował, Santamaría źle wybił piłkę, a Ilic trafił do siatki – 1:1.
Zaledwie minutę później przyszła katastrofa. Rondón wygrał pojedynek fizyczny z Tárregą (który do tamtej chwili rozgrywał bardzo dobry mecz) i zdobył gola na 1:2 (86’). Stadion obrócił się przeciwko Gayi, który po stracie piłki został na murawie, domagając się faulu.
Desperacki finał
Sędzia De Burgos Bengoetxea doliczył 9 minut, a Ilic zdążył jeszcze wylecieć z boiska po drugiej żółtej kartce. Mestalla chciała wierzyć, lecz Valencia nie miała argumentów, by odwrócić losy spotkania. Tylko chaotyczny napór przeciwko nerwowemu Oviedo, które broniło swojego pierwszego wyjazdowego triumfu.
Valencia zmarnowała ogromną okazję, by sięgnąć po trzy punkty i wejść w rytm, który zbliżyłby ją do czołówki. Zamiast tego – po raz kolejny – obnażyła swoje słabości i niekonsekwencję.
Ech, nie przystoi, wyglądają na zajechanych albo błądzących w działaniach. Kiepsko się ogląda spektakl pod tytułem Valencia.
Martwi mnie to, że Valencia na własnym terenie oddaje punkty beniaminkowi :/
Kto pozwolił Danjumie wykonywać karnego! Na placu był przecież już Pepelu i to on powinien wykonywać jedenastkę!
Danjuma mowil po meczu ze Pepelu mu pilke przekazal zeby on strzelal…
Ooo, dzięki za info, LukasZ