Lim skazuje Valencię na kolejny katorżniczy rok

  • Zespół przed przerwę reprezentacyjną kończy na ostatnim miejscu w lidze, z 1 punktem na 12 możliwych i dwoma rywalami z Ligi Mistrzów na horyzoncie: Atlético i Girona.
  • Trybuny oklaskiwały zawodników. Winny jest w Singapurze.

Ta Valencia Petera Lima nie jest w stanie wygrać z nikim. Nie wystarczyła nawet pomoc Mestalli. Ani nawet przewaga liczebna w ostatnich minutach meczu z Villarrealem. Zespół schodzi na pierwszą przerwę w sezonie na ostatnim miejscu w LaLidze, w strefie spadkowej, nie wygrywając żadnego meczu w czterech pierwszych kolejkach, z jednym punktem na dwanaście możliwych i przerażającym kalendarzem, w którym czekają dwa zespoły z Ligi Mistrzów: Atlético Madryt i Girona. To nie tylko zły początek ligi. Wielki problem polega na tym, że kryzys trwa od dawna. Zespół przedłuża swoją złą passę z zeszłego roku, wchodząc w bezprecedensową negatywną tendencję. 3 punkty na ostatnie 33 możliwe. Kandydat do spadku.

Mestalla przygotowuje się na bardzo długi, bardzo trudny i bardzo niebezpieczny sezon, z fatalnymi konsekwencjami, jakie może przynieść. Wczoraj wieczorem kibice oklaskiwali Rubéna Baraję i jego młodych zawodników po końcowym gwizdku Gila Manzano. Fani doskonale wiedzą, że to nie oni są głównymi odpowiedzialnymi. Winny jest w Singapurze. Wczoraj zdobyto pierwszy punkt. Zostało 41 do utrzymania. To jedyna rzeczywistość tego klubu dryfującego w nieznane.

Baraja ma przed sobą dużo pracy. Pipo jest zmuszony wycisnąć maksimum z minimalnych narzędzi, jakimi dysponuje. Z tych, którzy już byli, i z tych, którzy dołączyli tego lata. Problem polega na tym, że nowe nabytki gwarantują niewiele lub nic. Trener będzie musiał trzymać kciuki, aby tacy zawodnicy jak Enzo Barrenechea, Maximiliano Caufriez, Germán Valera i spółka wnieśli coś więcej do zespołu niż tylko to, że są obecni na liście piłkarzy. Mestalla nie ma wielkiej wiary. Wczoraj kibice zareagowali na okienko transferowe przed rozpoczęciem meczu okrzykami przeciwko głównemu akcjonariuszowi. Kibice po raz kolejny wyrazili dezaprobatę dla zarządzania przez Meriton w letnim okienku transferowym, krzycząc „Peter, vete ya!” (Peter, odejdź!). Ten okrzyk powtórzył się z jeszcze większą intensywnością zaraz po golu Hugo Duro i, jak już to stało się tradycją, w 19. minucie, tym razem z bezpośrednimi wiadomościami do prezes Layhoon Chan, dyrektora sportowego Miguela Ángela Corony i dyrektora korporacyjnego Javiera Solísa. „Directiva, dimisión!” (Zarząd, do dymisji!). „Que se vayan!” (Niech odejdą!). „Mestalla, despierta, esto es una mierda!” (Mestalla, obudź się, to jest gówno!), można było usłyszeć.

Nie wszystko jednak było protestem. Były owacje dla Marcelino Garcíi Torala, kiedy przez megafony wyczytano jego nazwisko, oraz brawa dla byłego kapitana Dani Parejo, byłego valencianisty Juana Bernata i Giorgiego Mamardashviliego, który wrócił na Mestallę jako zawodnik Liverpoolu. Stadion uczcił minutą ciszy, przerwaną oklaskami, pamięć legendarnego Paquito oraz kibica z ponad pięćdziesięcioletnim stażem, José Gonzáleza Soriano, a także uhonorował mistrzowskie zespoły Akademii zasłużonym uznaniem na murawie. Bardzo dobra frekwencja z 43 857 widzami w ostatni dzień sierpnia. Kibice nigdy nie zawodzą. Po raz kolejny udowodnili, że są największym atutem klubu. Dla Valencii na szczęście jest Mestalla.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Będę wdzięczny za komentarze.x