Nowy sezon stara Valencia — bilans transferowy poraża

  • Trener jest rozczarowany, ponieważ skład jest bardzo osłabiony w porównaniu do zeszłego roku. Rzeczywistość jest bardzo trudna.
  • Pipo zawsze był świadomy wszystkich ograniczeń klubu, ale mapa drogowa transferów do klubu jest daleka od tego, co sztab planował w pierwszych spotkaniach.

Złość Rubéna Barajy rośnie wraz z zamknięciem okienka transferowego w piątek 1 września. Trener Valencii jest wściekły i słusznie, ponieważ jego skład jest osłabiony w porównaniu do poprzedniego sezonu, w którym to klub ledwo utrzymał się na powierzchni. Pipo od samego początku zdawał sobie sprawę z ograniczeń finansowych klubu, ale transferowa mapa drogowa jest daleka od tego, co zaplanowali na pierwszych spotkaniach roboczych.

Klub nie dotrzymał słowa — po raz kolejny. Stąd rozczarowanie i rezygnacja trenera w ostatnich tygodniach. Problem w tym, że czasu na rozwiązanie problemów i skompletowanie umiarkowanie konkurencyjnej drużyny ze sprawdzonymi zawodnikami zostało coraz mniej. Rozpoczęło się wielkie odliczanie — wtorek, środa, czwartek i piątek. Zostały już tylko cztery dni. Zostało około 96 godzin. Mało czasu, a dużo do zrobienia. To normalne, że Pipo jest na skraju wyczerpania.

Baraja stoi w obliczu ostatniego tygodnia na rynku bez narzędzi, których potrzebował, aby walczyć o coś więcej niż zbawienie. Rzeczywistość drużyny jest bardzo trudna. Drużyna ma wiele niedociągnięć, zwłaszcza od środka pola w górę. Dziura na skrzydłach i na pozycji napastnika na cztery dni przed zamknięciem rynku jest niebezpiecznie duża. Pipo poprosił o „5 lub 6 transferów w obszarze ataku” na początku sierpnia, a miesiąc później przybył tylko Sergi Canós za 250 000 euro i to tylko ze względu na gotowość zawodnika do gry dla Los Che. Ogólny bilans transferów i odejść mówi sam za siebie: dziesięć odejść i, w oczekiwaniu na Selima Amallaha, tylko dwa wzmocnienia przez całe lato: Pepelu i sam Canós, nie licząc opcji wykupienia Cenka Özkacara. Obawy szkoleniowca pogorszyły się w ciągu ostatnich kilku dni, ponieważ podpisanie umowy, która była kluczowa dla jego projektu sportowego, zostało storpedowane przez Sevillę — mianowicie chodzi o Rafę Mira. Po prostu brakuje zawodników, aby nawet skompletować ławkę rezerwowych.

Baraja poprosił o stricte defensywnego pomocnika, a rzeczywistość jest taka, że musiał wymyślić Mouctara Diakhaby’ego jako „6”, aby zyskać siłę w środku. Zażądał również przybycia trzech skrzydłowych w związku z odejściem Justina Kluiverta, Samuela Lino, Toniego Lato (piłkarz zdążył już zadebiutować w LaLidze w nowym zespole asystą i wymuszonym rzutem karnym). W ostatniej chwili zatrzymano Frana Péreza, który miał pójść na wypożyczenie do Elche. Na razie przybył tylko Canós. Dramat i nieporadność włodarzy Valencii rozgrywa się z przodu.

Intencją Pipo (przed poważną długoterminową kontuzją Alberto Marí) zawsze było sprowadzenie dwóch napastników, którzy zastąpiliby Edinsona Cavaniego i Marcosa André. Dwa miesiące później nikt nie przybył, a pierwszy na liście Rafa Mir jest na razie uwięziony przez Sevillę, która sama boryka się ze swoimi problemami i dlatego nie jest skora do „pomocy”. Jedynym środkowym napastnikiem w składzie jest Hugo Duro. Innych nie ma. Pipo był zmuszony w niedzielę wystawić go mimo dyskomfortu i trzymać na boisku do końca z powodu braku zmienników na ławce. Baraja żałuje braków w składzie, ale jak powiedział, nie podda się i będzie starał się rywalizować z tym, co ma. Tak jak zrobił to na początku ligi, a to może okazać się bardzo trudnym wyzwaniem.

Ostrzeżenia Rubéna Baraji

Trener ugryzł się w język podczas ostatnich publicznych wystąpień. Mimo to jego stan umysłu dał o sobie znać bez potrzeby podnoszenia głosu. Z poważną miną i jasnym przesłaniem. W sobotę przypomniał klubowi, że ewentualne zwycięstwo w trzech meczach nie zmieniło potrzeby wzmocnień i z rezygnacją zareagował na bilans transferowy swojego klubu. „Podałeś dwie liczby i jesteś wystarczająco inteligentny, aby wiedzieć, w jakiej sytuacji się znajdujemy” – powiedział bezradnie. W niedzielę po porażce wysłał kolejną wiadomość, wyraźnie zmęczony odpowiadaniem na te same pytania dziennikarzy, co zdarzało się jego poprzednikom na jego stanowisku. „Zostało tylko kilka dni i mam nadzieję, że niektóre sprawy uda się zamknąć” – powiedział. Wieczorem napisał na swoich mediach społecznościowych: „Musimy dalej pracować, aby być lepszymi„. Warto dodać do tych słów, że musimy pracować i na boiskach treningowych i w biurach. Niestety czas ucieka.