Ósme święta Bożego Narodzenia kibiców “Nietoperzy” poza strefą europejską
- Tempo punktowania po 17 kolejkach LaLigi jest niemal identyczne jak w zespołach prowadzonych niegdyś przez Javiego Gracię oraz Ayestarana–Prandellego–Voro.
- Od Bożego Narodzenia 2017 roku Valencia CF nie spędziła świąt w strefie europejskiej.
Deklaracje przedstawicieli Petera Lima regularnie rozbijają się o brutalną rzeczywistość. Ostatnim, który się z nią zderzył, był Kiat Lim, prezes i syn głównego akcjonariusza Valencia CF.
„Celem jest powrót do Europy i uważam, że jesteśmy na dobrej drodze” – powiedział podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy.
Rzeczywistość jest jednak zgoła odmienna. Ostatnia kolejka ligowa 2025 roku może pozostawić zespół Carlos Corberán ponad dziesięć punktów za szóstym miejscem – ostatnią dziś pozycją dającą grę w Europie. A to bez uwzględniania realnego zagrożenia spadkiem, które wisiało nad drużyną po piątkowym remisie z RCD Mallorca na Mestalla.
Z jednej strony słowa, z drugiej wyniki. Pod rządami Meriton niemal nigdy nie idą w parze. Wiadomo już, że w marcu 2026 roku minie sześć lat, odkąd Valencia nie rozegrała ani jednego meczu w europejskich pucharach. Jeszcze dłużej trzeba się cofnąć do ostatnich świąt spędzonych w strefie europejskiej – był to grudzień 2017 roku.
Wówczas, w zaledwie kilka miesięcy, Marcelino García Toral i Mateu Alemany wskrzesili sportowego trupa pozostawionego przez Limów. Mimo porażki 0:1 z Villarrealem, Valencia kończyła 2017 rok na trzecim miejscu, dającym Ligę Mistrzów – awans potwierdzony w maju 2018 i 2019. W Boże Narodzenie 2018 strata do szóstej lokaty wynosiła cztery punkty, a rok później – już tylko dwa, za czasów Alberta Celadesa.
Od tamtej pory kibice Valencii nie zaznali świąt będąc drużyną w TOP 6. Dziś, po latach degradacji pod zarządem Limów, spojrzenia valencianistas zmuszone są kierować się w dół tabeli, a nie w górę. Przez moment istniało realne ryzyko, że ekipa Corberána zakończy 2025 rok w strefie spadkowej – scenariusz znany już z poprzedniego sezonu, kiedy utrzymywał się przez 24 kolejki. Szczęśliwie dla “Nietoperzy” Atlético Madryt ograło pewnie Gironę 3:0, pozwoli uniknąć świąt w “czerwonej strefie”.
16 punktów – echo najgorszych momentów przed i po Marcelino
W porównaniu po 17 kolejkach – tyle samo rozegranych przed przerwą świąteczną rok temu – Valencia zdobyła o cztery punkty więcej niż drużyna Rubén Barajy, zwolnionego 23 grudnia 2024 roku. To jednak bilans bardzo słaby, nawet jak na czasy Meriton. 16 punktów – poniżej średniej jednego punktu na mecz – odtwarza najczarniejsze okresy sprzed i po erze Marcelino.
Obecne wyniki są identyczne jak w sezonie 2020/21 z Javi Gracią, który pracował bez transferów, oraz w zimie 2016/17, gdy Valencia również miała 16 punktów, a na ławce trenerskiej przeżywała trzęsienie ziemi: Pako Ayestaran → Voro González → Cesare Prandelli, by znów wrócić do Voro.
Prandelli zrezygnował 31 grudnia 2016 roku, zostawiając zespół na 17. miejscu, z 12 punktami po 15 kolejkach. Voro zareagował remisem i zwycięstwem nad Osasuną i Espanyolem na początku 2017 roku. Wtedy Valencia traciła 13 punktów do szóstej lokaty.
Cztery lata później, z Gracią, sytuacja była podobna – w tle następowała dezintegracja kadry zbudowanej przez Mateu i Marcelino. Zespół kończył rok na równi z 18. miejscem (strefa spadkowa) i 10 punktów od Europy. 2021 rozpoczął się remisem z Cádizem, pozostawiając Valencię z 16 punktami po 17 kolejkach – 12 za szóstym miejscem.
Tylko Bordalás był blisko „spokojnych świąt”
W ostatnich latach jedynie Valencia José Bordalása otarła się o spokojną Gwiazdkę: 28 punktów po 19 kolejkach, jeden punkt od Europy.
Za Gennaro Gattuso końcówka 2022 roku to 6 punktów straty po 15 kolejkach, rosnące do 9 po 17 (19 pkt).
Rok później, z Barają, mimo 23 punktów, dystans do Real Sociedad wynosił 8 oczek.
Ostatnie dwa sezony są jeszcze mroczniejsze. Baraja zostawił zespół w strefie spadkowej, 15 punktów od Europy, z 12 punktami po 17 meczach – najgorszy bilans całej ery Meriton.
To jak ten klub jest zarządzany od lat, to po prostu tragedia, a słowa rządzących klubem, od dawna nic nie znaczą…
To jak klub jest zarządzany to jedno. Natomiast tak jak kiedyś pisałem potrzebne jest zmienione podejście do gry. Pilkarze muszą wiecej biegać i wspierać się wzajemnie, a nie bać się piłki. Muszą zachować więcej spokoju w polu karnym i podejmować odpowiednie decyzje. Jezeli druzyna ma problem ze strzelaniem goli to ewidentnie coś jest nie tak z treningiem. Za to odpowiada trener i za dobor zawodnikow. Nie wiem dlaczego klub nie wystawia obiecujacych (np. Otorbi). A nuż coś zaskoczy. Ostatnio z Mallorca wygladala gra obiecujaco, ale nie bylo zwyciestwa. Nie wiem co sie dzieje że szkółka. Obawiam się, że inne kluby już czyhają na zdolnych pilkarzy. Trzeba im dać szanse zaistnienia. Musi trener znaleźć rownowage.