Pięć „bolączek” Valencii Carlosa Corberána
- Zespół z Mestalla po siedmiu kolejkach ugrzązł w „strefie Meriton”, zmagając się z problemami sięgającymi od taktyki, przez brak ambicji, po poważne kwestie instytucjonalne i kadrowe.
Valencia CF przeżyła kolejną kompromitację – tym razem w meczu z Realem Oviedo, które w zaledwie minutę odwróciło wynik na Mestalla. Publiczność zareagowała gwizdami, po tym jak drużyna, już wcześniej upokorzona przez FC Barcelonę, po siedmiu kolejkach zajmuje dopiero 12. miejsce w tabeli. „Nietoperze” dźwigają na plecach wiele „grzechów” – oto najważniejsze z nich:
1. Klub bez ambicji i celu
Największy problem Valencii, ciągnący się od lat, to brak ambicji i jasno wyznaczonego celu. To samo widzieliśmy w erach Barajy, Bordalása, Gattuso czy Gracii – teraz powtarza się u Corberána. Jak przyznał w wywiadzie Jaume Doménech, w tym sezonie nikt z kierownictwa (ani prezes, ani dyrektor generalny, ani CEO ds. sportu) nie zszedł do szatni, by przedstawić drużynie założenia i ambicje na rozgrywki.
Valencia ma za sobą sześć kolejnych sezonów bez europejskich pucharów, a w dwóch z ostatnich trzech walczyła o utrzymanie. Klub kurczy się sportowo i instytucjonalnie jak nigdy wcześniej. Mecze przeciwko Oviedo czy Espanyolowi, w których drużyna po objęciu prowadzenia nie potrafiła postawić kropki nad „i”, są wymowne. Podobnie jak sześć ostatnich ligowych tabel.
2. Brak rozwiązań na rynku transferowym
Choć latem próbowano sprzedać narrację o „dobrym okienku”, fakty mówią co innego. Jedynie Arnaut Danjuma naprawdę podniósł poziom drużyny.
- Julen Agirrezabala (choć solidny) nie przewyższa Mamardashvilego.
- Baptiste Santamaría nie dorównuje Enzo Barrenechee – poza dwoma niezłymi drugimi połowami (Getafe, Athletic) jego wkład jest ograniczony.
- W obronie, po odejściu Mosquery i Gasiorowskiego, przyszedł José Copete, który szybko stracił miejsce w składzie i nie zbliża się poziomem do poprzedników.
- W środku pola Filip Ugrinic nie zaliczył ani jednego meczu w wyjściowej jedenastce, a o Danim Rabie niewiele wiadomo po obiecującym debiucie.
- Na skrzydle Largie Ramazani rozpoczął od asysty, ale później zawodzi i nie poprawia jakości względem Frana Péreza.
- W ataku po nieudanym planie z Umarem Sadiqiem sprowadzono Lucasa Beltrána – walecznego i ruchliwego, ale zupełnie innego profilu, dalekiego od typowej „dziewiątki”.
Miguel Ángel Corona, działający ramię w ramię z Ronem Gourlayem, zmierza ku kolejnemu negatywnemu rozliczeniu transferów.
3. Problemy w kręgosłupie drużyny
W zeszłym sezonie Valencia Corberána opierała się na solidnym kręgosłupie, teraz jednak jest on bardzo chwiejny.
- Dwaj środkowi obrońcy, choć zawalili mecze z Barceloną i Oviedo, są i tak jednymi z najbardziej „pewnych” w zespole.
- Brakuje jednak odpowiednika Enzo Barrenechei – agresywnego, dobrze ustawionego, z pierwszym podaniem.
- Pepelu i Javi Guerra nie prezentują odpowiedniego poziomu, przez co zespół jest chwiejny zarówno w destrukcji, jak i w kreacji.
- W ataku Hugo Duro walczy z każdym, współpracuje ze skrzydłowymi, ale nie ma wsparcia ze strony pomocników.
4. Drużyna niespójna i niestabilna
Valencia cierpi na brak spójności – nie potrafi utrzymać planu gry przez dłuższy czas.
- Przeciwko Espanyolowi zaczęła dobrze – pressing, szybkie ataki na przestrzeń, gol. Potem plan runął: zespół cofał się, gubił pewność, oddawał inicjatywę rywalowi.
- Z Oviedo historia się powtórzyła – szybki gol i dobre minuty, potem stopniowe gaśnięcie i chaos w ustawieniu.
Sam Corberán na pomeczowej konferencji przyznał, że drużyna była „nieuporządkowana”. Dwa ostatnie spotkania pokazały też inny problem – Valencia traci gole w końcówkach meczów.
5. Taktyczna nieokreśloność
Z zespołu, który w poprzednim sezonie „wiedział, w co gra”, Valencia stała się drużyną poszukującą, lecz bezskutecznie.
- Kluczowy wcześniej Foulquier, który przy wyprowadzaniu piłki schodził do trójki stoperów, jest w fatalnej formie.
- Santamaría nie jest gwarancją w rozegraniu, a Almeida i jego zmiennicy grają nierówno.
- Javi Guerra nie pokazuje dynamiki ani zdolności do wchodzenia w pole karne.
Corberán próbował wszystkiego:
- gry na trójkę w środku (vs. Oviedo),
- klasycznego „10” (Raba),
- systemu z drugim napastnikiem (Danjuma za Duro),
- podwójnego defensywnego środka (Santamaría + Pepelu),
- wariantu bardziej mieszanego z Javim Guerrą.
Jednak żadna z tych formuł nie sprawiła, że zespół opanował piłkę czy był solidny w odbiorze. Valencia jest taktycznie niezdefiniowana i nadal błądzi.
Podsumowując: Valencia Corberána cierpi na brak ambicji, nietrafione transfery, słaby kręgosłup, brak spójności i niejasną tożsamość taktyczną. To pięć bolączek, które trzymają klub w „strefie Meriton” i sprawiają, że zamiast powrotu do Europy, znów grozi mu sezon pełen cierpienia.
O. ChatGPT czy Grok? 😉 Niemniej: trafnie.
Tłumaczę tekst ze źródła, a potem używam Chatu, aby ładnie mi pogrubił najważniejsze fragmenty i poprawił tekst. Dużo szybciej to idzie 😉
LIM GO HOME!!!
Tylko 5? 😀