Pół godziny, która musi trwać dłużej

  • Obiecujące otwarcie Valencii pod wodzą Carlosa Corberána w pierwszej połowie, z Javi Guerrą w roli lidera i ofensywnie usposobionymi bocznymi obrońcami, to fundament, który należy rozwijać, by uniknąć spadku.

Wizytówka Valencii prowadzona przez Corberána zaprezentowała się podczas pierwszych trzydziestu minut meczu, gdy drużyna grała na wysokim poziomie. Brak głębi składu na ławce rezerwowych oraz słaba forma zmienników – zarówno piłkarska, jak i mentalna – uniemożliwiły jednak podtrzymanie tego tempa. Debiut trenera pochodzącego z Cheste stanowił jeden z kluczowych wątków tego spotkania. Zadanie było niełatwe, ponieważ prognozy nie napawały optymizmem. Ostatnie potknięcia Valencii na własnym stadionie (Rayo, Alavés) wynikały głównie z fatalnych początków – pozbawionych koncentracji i zdecydowania. Co więcej, rywalem był sam Real Madryt, co mogło skłaniać do bardziej zachowawczej strategii, mającej na celu unikanie błędów.

Valencia jednak od początku zagrała odważnie, realizując wizję Corberána, który chciał, by jego drużyna zaprezentowała się jako zespół z charakterem i walecznością – cechy te były kluczowymi elementami jego odprawy, obok hasła „siła mentalna”. Odwaga i zdolność do cierpienia – być może jedyna dostępna kombinacja (wraz z potencjalnymi transferami), by wydostać się z dołka, w jaki historyczny klub z Mestalla wpadł za sprawą zarządzania przez Meriton. Valencia postanowiła nawiązać równorzędną walkę z Realem – drużyną niezwykle skuteczną w kontratakach i grze z dużą intensywnością. Gospodarze jednak nie chcieli rezygnować z atutu własnego boiska i dali się poznać jako zespół z ambicjami.

Ten ambitny plan udało się realizować przez pierwsze trzydzieści minut. Corberán postawił na ustawienie 5-4-1 w obronie, które w ofensywie przechodziło w 4-3-3. Fundamentem była trójka solidnych środkowych obrońców, od których Valencia inicjowała ataki, docierając do linii końcowej dzięki aktywności bocznych obrońców. Wszystkie groźne sytuacje wynikały z dynamicznych wejść Foulquiera z prawej strony i, przede wszystkim, Luisa Riojy z lewej. Środek pola równoważył Barrenechea jako defensywny pomocnik, wspierany przez Javiego Guerrę i André Almeidę w roli środkowych pomocników. Dwóch utalentowanych zawodników, którzy w ostatnich miesiącach byli niemal niewidoczni w trakcie kryzysu formy i wyników, znów zaczęło mieć bezpośredni wpływ na kreowanie gry. W ostatnich tygodniach desperacja wynikająca z pozycji w tabeli uczyniła Valencię drużyną z największą liczbą dośrodkowań w pole karne, lecz przy bardzo niskiej skuteczności, co wskazywało na brak pomysłów w rozegraniu i mentalną blokadę.

W tej sytuacji, przy braku sygnałów o rewolucji na rynku transferowym, Corberán uznał, że kluczowym zadaniem jest odzyskanie formy Javiego Guerry i André Almeidy. Ich zaangażowanie, wraz z przewagą liczebną bocznych obrońców, stworzyło najgroźniejsze sytuacje Valencii. W 26. minucie, przy golu Hugo Duro, była to już czwarta groźna akcja zespołu przeciwko Courtois. Po zdobytej bramce Real Madryt podjął próbę przejęcia inicjatywy, choć grał bez wyrazu. Valencia natomiast skoncentrowała się na bardziej defensywnym i ofiarnym stylu gry.

W drugiej połowie decyzja o zdjęciu z boiska Javiego Guerry, mająca na celu wzmocnienie obrony wyniku, przyniosła odwrotny efekt – przewaga Realu Madryt zaczęła rosnąć i nie zmniejszyła się nawet po czerwonej kartce dla Viníciusa. Zmiany taktyczne przeprowadzone przez Corberána i Ancelottiego okazały się decydujące dla końcowego wyniku. W obliczu ostatnich ruchów transferowych Corberán musi skupić się na odbudowie pewności siebie pozostałych zawodników, co stanie się kluczowym elementem jego planu.