Sadiq wyciąga Valencię ze strefy spadkowej (2-1)

  • Nigeryjczyk, który w pierwszej połowie zaliczył całą serię pomyłek, rozstrzygnął mecz, który przez jego własne błędy i błąd Mamardashvilego wydawał się mocno skomplikowany w pierwszej odsłonie spotkania.

Trzy punkty były sprawą najwyższej wagi, a Valencia ostatecznie zdołała je uratować na Mestalla. Nie obyło się jednak bez nadmiernej dawki emocji wśród kibiców w pierwszej połowie, gdy drużyna zmarnowała trzy stuprocentowe sytuacje, a po karygodnym błędzie Mamardashvilego długo nie mogła być pewna wygranej. Zespół Corberána nie mógł sobie pozwolić na wpadkę w starciu z ostatnią drużyną tabeli, rozgrywanym dodatkowo na własnym stadionie, zwłaszcza po niedawnym zwycięstwie Alavés. Każdy wynik inny niż trzy punkty oznaczałby niemal pewną porażkę, jednak ostatecznie, ku uciesze stolicy Turii, dzień zakończył się szczęśliwie, a Valencia CF po raz pierwszy od 19 kolejek opuściła strefę spadkową.

Dla gospodarzy priorytetem było wyjść na murawę Mestalla z zamiarem narzucenia własnego stylu gry, zdominowania Valladolid i sięgnięcia po trzy punkty bez kalkulacji. Mając już nauczkę z poprzednich spotkań, od pierwszej minuty grali z dużą intensywnością, stwarzając zagrożenie głównie lewą flanką dzięki rajdom Gayi i szybkim wymianom podań między Diego Lópezem a Umarem Sadiqiem. Ta ofensywna postawa – wymuszona trudną sytuacją w tabeli – szybko przyniosła efekty: już w szóstej minucie Diego López zdobył gola, wyraźnie ułatwiając gospodarzom zadanie. Akcja ponownie rozpoczęła się na lewym skrzydle, a piłka trafiła do Sadiqa. Napastnik Valencii, nieco się potykając, stracił futbolówkę, jednak po rykoszecie ta spadła pod nogi Diego Lópeza, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem Karlem Heinem zachował zimną krew.

Valencia nie zadowoliła się jednobramkowym prowadzeniem i kontynuowała ataki, szukając trafienia, na które – trzeba przyznać – zasługiwała. Plan na grę był prosty: skrzydła stanowiły „autostradę” dla Gayi i Foulquiera, zwłaszcza dla kapitana zespołu. Wystarczyło kilka podań, by stworzyć zagrożenie, lecz tego dnia zawodziło wykończenie w wykonaniu Umara Sadiqa. Nigeryjczyk zmarnował aż trzy dogodne sytuacje (dwa dośrodkowania Gayi i jedno Foulquiera) – jego strzały, dwa głową i jeden nogą, były nieczyste i niecelne. W 35. minucie wynik mógł już brzmieć 3:0, jednak na tablicy nadal widniała tylko jednobramkowa przewaga.

Jak to często w piłce bywa, niewykorzystane okazje lubią się mścić. Valencia nie była tu wyjątkiem. Ból stał się tym dotkliwszy, że wyrównanie padło po poważnym błędzie Mamardashvilego, który w tym sezonie jest cieniem samego siebie. W akcji, która nie powinna już nieść zagrożenia, Mosquera odebrał piłkę i wycofał ją do bramkarza, a ten – zamiast wybić piłkę daleko – zagrał z pierwszej piłki do Javiego Guerry. Napastnik Valladolidu, Juanmi Latasa, czujnie przewidział to zagranie, przejął futbolówkę i pokonał Giorgiego niskim strzałem. Błąd ten wywołał głośne gwizdy w stronę Gruzina; część kibiców próbowała je zagłuszyć brawami, ale i tak dało się je wyraźnie słyszeć.

Po bramce wyrównującej tempo meczu nieco spadło, a Valencia nie dominowała już tak wyraźnie. Mimo to mogła jeszcze zejść do szatni z prowadzeniem, gdy kolejny raz dośrodkował Gayà – tym razem do Riojy, który głową posłał piłkę do siatki, niestety z minimalnego spalonego.

Co Sadiq zabiera, Sadiq zwraca
Drugą połowę rozpoczęto w podobnym stylu. Valencia nadal kontrolowała grę, choć może nie aż tak zdecydowanie jak w pierwszych 45 minutach. Gayà wciąż napędzał ataki i wrzucał piłki w pole karne, lecz brakowało skuteczności. Drużyna Corberána uparcie trzymała się taktyki gry skrzydłami, mając w pamięci, jak dobrze przyniosło to efekt w pierwszej części spotkania, jednak wciąż nie padała upragniona bramka. W końcu kluczową rolę odegrał Enzo Barrenecha, który kapitalnym podaniem górą wypracował Umarowi Sadiqowi doskonałą sytuację.

Napastnik najpierw zmarnował tę szansę, przedłużając pasmo swoich nieudanych prób, jednak z pomocą nadszedł… były zawodnik Valencii, Cenk. Turek, mimo lepszej pozycji, popełnił fatalny błąd i pozwolił Sadiqowi na ponowne uderzenie w tej samej akcji. Tym razem Nigeryjczyk się nie pomylił, przywracając spokój na Mestalla. Co Sadiq wcześniej „zabrał”, teraz zwrócił.

W przeciwieństwie do pierwszej połowy, teraz (choć do końca meczu pozostawało ponad 30 minut) Valencia zdecydowała się nie ryzykować i cofnęła się, by skupić się na utrzymaniu korzystnego wyniku. Corberán dokonał kilku zmian – weszli między innymi Pepelu, Fran Pérez i Iván Jaime – aby dodać drużynie świeżości. Valladolid musiał zaryzykować, by uniknąć niemal pewnego spadku z Primera División, lecz w praktyce nie tworzył dużego zagrożenia pod bramką Mamardashvilego. Machís i Sylla wywoływali czasem lekki niepokój, spotęgowany kruchością prowadzenia 2:1, lecz nie zmusili bramkarza do poważniejszych interwencji.

Valencia mogła jeszcze „domknąć” to spotkanie golem na uspokojenie, kiedy Tárrega trafił głową w poprzeczkę. Ostatecznie pozostało jej opanować nerwy i dowieźć wynik 2:1 do końcowego gwizdka. Valladolid, z niewielkim potencjałem ofensywnym, nie był w stanie odwrócić losów meczu. Tym samym Valencia odniosła trzecie zwycięstwo w ostatnich czterech starciach na własnym stadionie i po 19 kolejkach opuściła strefę spadkową, zyskując przy tym solidny zastrzyk wiary w powodzenie w decydującej fazie sezonu.

0 0 głosy
Article Rating
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
LimaK
LimaK
2 miesięcy temu

Bardzo ważne zwycięstwo, ale mecz, który powinien zostać rozstrzygnięty już w pierwszej połowie, oczywiście kończył się nerwówką.
Valencia grając u siebie z ostatnią drużyną w tabeli musi potrafić “zabić” spotkanie.

Myślę, że Corberan powinien dać szansę Dimitrievskiemu, bo Mamardashvili ewidentnie jest już myślami w innym klubie. To nie pierwszy taki mecz w tym sezonie, w którym Gruzin gra nie w pełni skoncentrowany.

Tfor23
Tfor23
2 miesięcy temu

Mamardashvili ława. Co mecz to babol…sadiq jest geniuszem na swój sposób. Jednocześnie pokraczny i jedyny w swoim rodzaju. Ogólnie do przerwy powinno być z 3:0 a nie 1:1…Barrenechea profesor. Dla mnie MotM. Ivan Jaime pierwszy skład za Almeide. Portugalczyk jest bezproduktywny. AMUNT SEMPRE !

vcf
vcf
2 miesięcy temu

Popieram, Sadiq jest jedyny w swoim rodzaju. Ale ja tam go lubię. Nie strzeli setki, by zaraz potem strzelić bramkę, której nikt inny na świecie by nie strzelił 😀 Trudno to nazwać, ale po prostu ma coś w sobie, że lubię tego gościa!! 🙂