Trener opowiedział o swoim roku spędzonym w Valencii CF
- Javi Gracia z żalem wspomina: „Zaufałem Anilowi Murthy’emu, poczułem się zdradzony”
Javi Gracia prowadził Valencię CF tylko przez jeden sezon – 2020/21 – ale ten krótki okres wystarczył, by – jak sam przyznał w rozmowie z Radio Marca – doświadczyć w klubie prawdziwego piekła.
Konflikty z prezydentem Anilem Murthym, bolesne odejścia kluczowych zawodników i brak wzmocnień pogrążyły jego projekt. Po odejściu z Mestalla Gracia pracował w Katarze i Anglii, ale wspomnienia z Walencji wciąż są świeże.
Wszystko zaczęło się źle
Już od samego początku jego przygoda w Mestalla była trudna. Gracia trafił do klubu w trakcie odmrażania rozgrywek po pandemii, przez co zespół niemal nie trenował.
Jak wspomina, zastał szatnię pełną frustracji i zaległości finansowych:
„Zaczęło się od problemów. Gdy tylko przyjechałem, piłkarze mówili mi, że nie otrzymali wynagrodzenia”.
Lato 2020 roku było jednym z najbardziej katastrofalnych okien transferowych w historii Meriton Holdings. Klub pozbył się kluczowych zawodników — Parejo, Kondogbii, Rodrigo Moreno i kilku innych. Gracia wspomina:
„Powiedziano mi, żebym się nie martwił, że sprowadzą nowego pomocnika. Rozmawiałem z Capoué, był gotów wrócić do Hiszpanii, ale zostawili go na lodzie”.
Chciał odejść jeszcze przed startem sezonu
Kolejne niedotrzymane obietnice doprowadziły do licznych spięć z zarządem.
Gracia przyznał, że ufał Anilowi Murthy’emu, ale dziś mówi o poczuciu zdrady:
„Zawierzyłem jego słowom. A później poczułem się zdradzony”.
Już przed rozpoczęciem sezonu chciał opuścić klub, ale — jak twierdzi — postawiono mu wiele przeszkód:
„Oddałem się do dyspozycji klubu, ale zrobili wszystko, żeby mnie zatrzymać. A ja nie mogłem pozwolić, by ktoś mnie oszukiwał, a potem jeszcze płaciłbym karę trzy razy wyższą niż mój kontrakt”.
Relacje z prezydentem były bardzo napięte.
„Murthy uprzykrzał mi życie. Spotykał się z innymi trenerami za moimi plecami, próbując mnie wypchnąć z klubu”.
Mimo wszystko — szacunek do klubu i kibiców
Mimo trudnych doświadczeń, Javi Gracia nie chowa urazy wobec samej Valencii ani jej kibiców:
„Rozdzielam odpowiedzialność byłych władz od tego, co reprezentuje klub jako taki. Właściciela nawet nie poznałem. Ale szatnia, kibice, pracownicy — to zupełnie inna historia, godna wielkiego szacunku”.