Valencia kontynuuje serię bez zwycięstwa, 1-1 z Villarreal

  • Drużyna Baraji zdobywa jedynie punkt, ale zamyka Villarreal na Mestalla, który kończy mecz w dziesiątkę, a jedynie brak skuteczności i doświadczenia pozbawia Nietoperzy pierwszego zwycięstwa.

Są takie punkty, które nie rozwiązują żadnego dramatu w klasyfikacji, ale pozwalają odetchnąć, odzyskać spokój, zacząć od nowa. Valencia odzyskała wiele ze swoich zapomnianych bodźców, utraconych w wyniku zaniedbania projektu Petera Lima, zamykając Villarreal na Mestalla, zasługując na zwycięstwo, neutralizując różnicę 60 milionów w inwestycjach między obiema drużynami. Zgromadziła zasługi, rzuty rożne (15), strzały (22), entuzjazm, pierwsze wielkie błyski przebojowego Riojy, sytuacje podbramkowe. Nadal jest to zespół walczący ze swoimi demonami, swoimi ograniczeniami i klątwami, ponieważ Villarreal prowadzony przez Marcelino zdobywa złoty punkt dzięki golowi w doliczonym czasie pierwszej połowy, który ukarał brak doświadczenia drużyny Baraji.

W tak osłabionej drużynie ostatnią rezerwą są morale, które są bardzo nadwyrężone. Brak wzmocnień oraz oznaki wyczerpania w ostatnich dwóch miesiącach poprzedniego sezonu i upadek w trzech pierwszych kolejkach obecnych rozgrywek, wywołały alarm. W obliczu takiej blokady Valencia potrzebowała, jak powietrza, jakiegoś bodźca. Przeciwko Villarreal, który rozpoczął mecz dominując, biało-czarni znaleźli światło w Luisie Rioji.

W rajdzie lewonożnego Andaluzyjczyka, w dziesiątej minucie, z centrem i strzałem główką André Almeidy, Valencia odzyskała całą swoją pewność siebie. Akcja została anulowana z powodu spalonego, ale dała impuls do gry z przekonaniem. Gra skoncentrowała się na skrzydle Riojy, z czasem także na prawej stronie z Diego Lópezem. Mecz przebiegał w szybkim tempie i z wieloma rzutami rożnymi, a Marcelino z ławki rezerwowych ani Parejo z boiska (obaj bardzo owacyjnie przyjęci) nie byli w stanie powstrzymać bardziej impulsywnej niż precyzyjnej gry gospodarzy.

Gol nagrodził entuzjazm Valencii w 24. minucie. Rzut rożny na pierwszy słupek, wybity krótko i złapany w locie przez Hugo Duro, tak przebiegły i czujny jak zawsze. Gol został dodany do wyniku dopiero po sprawdzeniu możliwości spalonego. To był gol słusznie zdobyty, a Mestalla świętowała go, domagając się odejścia Petera Lima, znacznie głośniej niż w 19. minucie.

Z piłką przyklejoną do butów Riojy, bardzo dobrze wspieranego przez Jesúsa Vázqueza, Valencia chwilami zamykała Villarreal na własnej połowie, w którym Barry cofał się, aby rozpocząć kontrataki. Bardzo trudny w oznaczeniu, César Tárrega trzymał się w pojedynkach z nim z łatwością.

Po niewykorzystanej okazji na drugiego gola, mecz zmierzał ku grząskiemu terenowi psychologicznemu przerwy, wszak to Nietoperze tracili bramki tuż przed przerwą jak gol Lewandowskiego, karny w Balaídos czy bramka Beñata Pradosa na San Mamés. Zarządzanie grą i nerwami było poprawne, aż do 48. minuty, w ostatniej akcji pierwszej połowy, gdy Ayoze uderzył prawą nogą z centralnej części boiska prosto w okienko Mamardashviliego. Klątwa znów się odrodziła. Klątwa doliczonego czasu i Ayoze, który swoimi dwoma golami na Mestalla w kwietniu z Betisem rozpoczął długą suszę zwycięstw Valencii. Baraję ogarniały demony, gdy szedł do szatni.

Valencia nie odczuła tego uderzenia po wznowieniu gry. Zawsze była proaktywna, wyprzedzając w niemal wszystkich pojedynkach, z Tárregą zbliżającym się do pola karnego. Przed nimi był Villarreal z szybszymi przejściami, bez Parejo, który został zmieniony w przerwie. W 59. minucie „żółta łódź podwodna” miała bardzo klarowną sytuację, z rajdem Iliasa i strzałem z bliska Barry’ego, zablokowanym przez Mamardashviliego, po którym nastąpiła kolejna podwójna próba strzału.

W bardzo wyrównanym meczu, z hojnym fizycznym poświęceniem, z wieloma żółtymi kartkami, wynik końcowy miał być bardzo uzależniony od zmian. Z Valencią praktycznie bez wzmocnień, w obliczu jakościowej lawiny alternatyw rywala. Spotkanie załamało się po wyrzuceniu z boiska Pape Gueye w 67. minucie, po dwóch niemal kolejnych żółtych kartkach, za złapanie Almeidy w kontrze.

To był ten moment, by rzucić się na rywala. Drużyna to wiedziała, Mestalla to zrozumiała, wzmacniając swój doping, już z Rafą Mirem na boisku. Rioja miał okazję na gola, wszechobecny, z lewą nogą uderzył w słupek, po rajdzie Foulquiera. Ataki trwały. Hugo Duro zbił piłkę do Rafy Mira, który strzelił niecelnie. W 88. minucie Sergi Canós zmusił Diego Conde do efektownej obrony, przy suchym woleju z linii pola karnego. Bramkarz Villarreal wyciągnął cudowne ręce, aby uratować punkt, który nie zadowala nikogo. Ale przynajmniej na Mestalla pozwala znów dostrzec oznaki życia. To niestety zbyt mało i na pierwsze od marca zwycięstwa na Mestalla drużyna jak i kibice muszą jeszcze poczekać. Oby nie czekali zbyt długo…

0 0 głosy
Article Rating
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
Lolo
Lolo
13 dni temu

🙁

Cichyjoe
Cichyjoe
13 dni temu

Ustawienie 4 2 3 1 daje pewna nadzieję. Lepiej to wyglądało. Mamardashvili w zeszłym roku by ten strzał obronił. W zasadzie on już jest myślami w Liverpoolu, co stwarza niebezpieczeństwo, że spocznie na laurach. Szkoda, że od początku sezonu nie grał Canos i Fran Perez. Obaj nie boją się dryblingów i wnoszą ożywienie. Valencia oczywiście miała pecha( ach ten słupek). Ten Rioja miał być wzmocnieniem a niewiele wnosi. Zobaczymy. Amunt

LimaK
LimaK
13 dni temu

Wydawało się, że Villareal jest już „na łopatkach” i kwestią czasu będzie strzelenie zwycięzkiej bramki/bramek, ale nic z tego :/
Ciężki sezon się zapowiada.

Ostatnio edytowane 13 dni temu by LimaK