Valencia pod wodzą Barajy triumfuje 2-1 przeciwko Sevilli

  • Waleczność i poświęcenie Valencii CF zostały nagrodzone golami Diakhaby’ego i Javiego Guerry, którzy pokonali Sevillę wbrew wszelkim przeciwnościom.

Bez transferów, ciągnąc za sobą niekończącą się dekadencję zarządzania, któremu poddaje ich Peter Lim, Valencia opiera się, mimo wszystko. Ze względu na stuletnie korzenie swojej historii i odwagę młodych graczy trenowanych przez Rubéna Baraję. „Baby Valencia” wygląda jak autorski zespół, niezależny film, z aktorami takimi jak Diego López i Javi Guerra, utalentowanymi i przebudzonymi, a także ze względu na zbiorowe zaangażowanie zespołu, który nie przestał wierzyć i prowadzony przez Hugo Duro w ostatnich minutach spektaklu. Wbrew wszelkim przeciwnościom, dzięki bramkom Diakhaby’ego i Javiego Guerry, który strzela tylko epickie gole, drużyna z nietoperzem w herbie odniosła prestiżowe zwycięstwo w Sewilli, na jednym z najbardziej wymagających stadionów w Hiszpanii, przeciwko panującym mistrzom Ligi Europy. To nagroda za ciężką pracę Pipo i jego małego cudu, ale nie powinna być interpretowana w Singapurze jako wiadomość, że nie są potrzebne żadne transfery.

Zachęceni przez staromodnego, sfotografowanego w sepii, noszącego chustę kapitana, takiego jak Gayà – „damy z siebie wszystko i wygramy ten pieprzony mecz” – Valencia rozpoczęła odważnie. Jeśli drużynie zrównanej z ziemią przez Petera Lima pozostała jakakolwiek zaleta, to jest nią beztroska, młodzieńcza siła. Nie zajęło im 22 sekund, by postawić stopę w polu karnym przeciwnika. A już po trzech minutach Gayà przymierzał z rzutu wolnego podyktowanego za faul na Diego Lópezie.

Sevilla na chwilę zgasiła fajerwerki i już po siedmiu minutach znalazła drogę do wyrównania sił w meczu dzięki zaawansowanemu pressingowi i dośrodkowaniom z boku. Cenk zatrzymał strzał En Nesyri na bliższym słupku. Na Pizjuán rozległy się pierwsze przyśpiewki. Była to gra prostych recept taktycznych, tam i z powrotem, ponieważ Valencia odpowiedziała szybkim uderzeniem Diego Lópeza. Młody napastnik zakończył kontratak strzałem, który został zablokowany, potwierdzając, że Valencia nie będzie się biernie przyglądać poczynaniom graczy Sevilli.

Z bardzo zdyscyplinowaną Valencią, jedynie Diakhaby zdawał się na pierwszy rzut oka nie pasować do całej koncepcji, ustawiony jako pomocnik, aby wykorzystać swoją fizyczną żywiołowość, ze szkodą dla Javiego Guerry. Francuz wypadł ze swojej orbity grawitacyjnej w obronie i ze swoim szalonym kłusem został wkrótce ukarany żółtą kartką za nadmierne kopnięcie przeciwnika. Ale jednocześnie chaos związany z jego obecnością był niepokojącym znakiem dla Sevilli. Po prostu nasz Diakha.

Obie drużyny zeszły na krótką przerwę w 30 minucie, aby uzupełnić płyny i nieco odpocząć od szalonego tempa, które Baraja zażądał od swojej porywczej drużyny. „Więcej podań, nawet jeśli nie do przodu. Bądź cierpliwy„. „Uspokój się z protestami„, poradził Chema Sanz Diakhaby’emu i Pauliście, chłopakom z krótkim lontem. Toni Seligrat wymagał dbałości o szczegóły od drużyny tak doświadczonej i ostrożnej jak Mendilibar: „Wychodzą szeroko jak diabli„.

Gra wymagała spokoju, ale tempo było zacięte. W 34. minucie Fran Pérez uruchomił Diego Lópeza, który, zasłonięty i bez dobrego kąta na bramkę, wymyślił zagranie tyłem do bramki, które zaskoczyło zarówno kolegów z drużyny, przeciwników, kibiców, jak i dziennikarzy. Jego strzał minimalnie minął bramkę. W międzyczasie Sevilla wykorzystała kontratak Ocamposa, który strzelił za wysoko. Pierwsza połowa dobiegła końca. Nadal było 0-0. Pytanie brzmiało, jak długo wytrzyma młodziutka Valencia, z graczami takimi jak Hugo Duro, zaangażowanymi w sprawę kolektywu, ale przeciwko znacznie bardziej doświadczonemu przeciwnikowi z większą liczbą alternatyw i jakością na ławce. Główną kartą Barajy miał się okazać Javi Guerra.

Waleczność Valencii mogła zostać nagrodzona w 57. minucie, gdy Hugo Duro i Diego Lopez rozegrali kontratak, który na szczęście dla gospodarzy został wyłapany przez Bono. Nagroda dla zawodników Los Che przyszła dwie minuty później, w chóralnym ataku zainicjowanym przez Pepelu, kontynuowanym przez André Almeidę i wykończonym przez Diakhaby’ego, niepilnowanego przez graczy Sevilli.

Pozostała ostatnia, bardzo skomplikowana część meczu. Sevilla była cierpliwa. Była bardzo pewna siebie w swoim sposobie gry. Po kolejnych dziesięciu minutach uderzenie Suso z prawego skrzydła spotkało się z ramieniem En Nesyri i niewytłumaczalny sposób weszło do bramki. Pozostało 20 minut, gdzie Sevilla napierała. Nietoperze musieli sobie poradzić bez Diego Lópeza, który został zmieniony, ponieważ był piekielnie zmęczony. Na boisku, które zawsze jest dla niego wyzwaniem, Mamardashvili grał o życie przeciwko bezpośredniej grze Sevilli. Skutecznie bronił dostępu do swojej bramki.

Mając wszystko przeciwko sobie, z bardziej niż przewidywalnym końcowym ostrzałem ze strony gospodarzy, pojawił się nieoczekiwanie Hugo Duro. Hiszpan wygrał pojedynek z Badé co w konsekwencji doprowadziło do ostrego faule na napastniku Los Che i tym samym piłkarz gospodarzy otrzymał czerwoną kartkę.

Valencia mogła zadowolić się wynikiem 1-1 na trudnym terenie, ale ich apetyt nie został zaspokojony. W 88. minucie, w kolejnym ataku z udziałem Hugo Duro, który ukradł futbolówkę Gattoniego, a następnie asystował Javiemu Guerrze, który wykończył całą akcję z czystą przyjemnością. Mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla przyjezdnych co można uznać za sporą niespodziankę, ale patrząc na przebieg spotkania, za waleczność i nieustępliwość jest to jak najbardziej zasłużone zwycięstwo ekipy Barajy.

5 1 głosowanie
Article Rating
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
Kamil
Kamil
10 miesięcy temu

Euforia! Gloria! Świetne tempo, zwarte szeregi, pięknie oglądało się młoda Valencie. Trzeba wziąć pod uwagę, że Sevilla w środę mecz o superpuchar . Może trochę oszczędzali siły. Ale ważne są 3 punkty na tak trudnym terenie. Nie nudziła nasza gra, nie było tyle chaosu. Baraja ładnie to rozegrał taktycznie. Piłkarze zresztą też. Amunt Valencia!

Damian
Damian
10 miesięcy temu

Super, oby tak dalej. Swoją drogą już dawno nie czytałem pomeczowej recenzji. Dzięki za artykuł. 😉