Valencia – Real Sociedad 0-1
- Mocno trzymająca się w ryzach drużyna Valencii kończy mecz porażką u siebie po 50 minutach gry w osłabieniu.
Porażka, czerwona kartka dla Amallaha i kontuzja kapitana. Żniwo meczu Valencia-Real Sociedad może być bardzo dotkliwe dla drużyny, która i tak już zwykle znajduje się na straconej pozycji i która zmierzyła się z Realem Sociedad mogącym pochwalić się szerokim składem i to bez Zubimendiego, Braisa czy Kubo w wyjściowej jedenastce. Imanol myślał o derbach z Athletikiem i było to widoczne już na początku meczu, w którym Valencia popełniła seppuku. Najpierw oddając przestrzeń do strzelenia bramki, której można było uniknąć, potem z czerwoną kartką, której Amallah mógł sobie oszczędzić, a na koniec z kontuzjami, które będziemy musieli zobaczyć, jak się potoczą. Zwłaszcza bolesna może się okazać kontuzja kapitana. Teraz czas pomyśleć o Betisie, który będzie miał jeden dzień odpoczynku mniej.
Jedenastka Realu Sociedad nie napawała optymizmem, ale widok Braisa, Kubo, Zubimendiego na ławce pozwolił Nietoperzom być nieco mniej nerwowymi. A pierwsze minuty w wykonaniu Valencii CF pokazały, że scenariusz na ten mecz był jasny. Wysoki pressing, próba zmuszenia Remiro do rozgrywania długich i szybkich piłek, zanim strona San Sebastian szybko się zreorganizuje. Zgodnie z tą teorią, wkrótce pojawiły się pierwsze szanse, a Amallah, nowy w jedenastce, był bliski zdobycia pierwszej bramki dla ekipy Rubéna Barajy. To było ostrzeżenie. Minutę później, długa piłka od Hugo Duro pozostawiła Diego Lópeza sam na sam, na spalonym, ale pokazało to, że strona Pipo nie była całkowicie na straconej pozycji.
Valencia jest jednak specjalistą od strzelania sobie w stopę i stwarzania sobie problemów. Długa piłka od Tierneya do Carlosa Fernandeza doprowadziła do pierwszego trafienia baskijskiego napastnika tego wieczoru. Napastnik z łatwością przyjął futbolówkę, obrócić się z nią zostawiając Diakhaby’ego w tyle i pokonał Mamardashviliego, który niewiele mógł zrobić. Od tego momentu do końca pierwszej połowy wszystko szło nie tak. Do tego stopnia, że najlepszy do tej pory zawodnik wieczoru, Amallah, został wyrzucony z boiska po dwóch ewidentnych żółtych kartkach. Pierwsza była za niezamierzone, ale nieumyślne starcie od tyłu, a druga za upuszczenie ramienia w wyskoku, coś, co przydarzyło się graczowi Realu kilka minut wcześniej.

Kontrowersyjna druga połowa
Druga połowa nie rozpoczęła się w dobrych nastrojach. Zwłaszcza, że w mgnieniu oka drużyna Barajy straciła Thierry’ego, który nie rozpoczął drugiej połowy, oraz Gayę, kontuzjowanego 10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Pipo musiał ustawić obronę z czterema środkowymi obrońcami, z Cenkiem i Mosquerą na bokach obrony i Diakhaby-Paulistą w środku. Z tym zespołem trudno było osiągnąć cokolwiek pozytywnego w ataku, poza Hugo Duro i debiutantem Yaremchukiem. Udało im się wywalczyć dwa faule blisko pola karnego, które zakończyły się dośrodkowaniami bez wykończenia. Następnie Mikel Merino powinien otrzymać czerwoną kartkę po bezsensownym kopnięciu w Yaremchuka, ale zamiast tego arbiter spotkania przyznał jedynie żółty kartonik. Sędzia, by dopełnić stosu kontrowersyjnych decyzji, nie przyznał rzutu karnego w akcji, w której Odriozola trzykrotnie dotknął piłki ręką.
Od tego momentu Valencia raz po raz uderzała w mur. Próbowali, po raz kolejny pokazując, że pod wodzą Barajy nigdy się nie poddają, ale koniec wydawał się być bliski. Najbardziej klarowna okazja nadarzyła się po tym, jak piłka po podaniu Remiro trafiła do Javiego Guerry, a zawodnik młodzieżowej drużyny Valencii próbował strzałem z 30 metrów zaskoczyć bramkarza. Bez powodzenia, jego strzał minął bramkę. Tak zakończył się mecz, w którym Valencia, po letniej katastrofie, przegrała drugi mecz na Mestalla w tym sezonie.