Valencia zdobywa punkt w Vallecas (1-1)

  • Po rozczarowującej pierwszej połowie, w której Rayo otworzyło wynik, zespół Corberána wyrównał po przerwie z odrobiną szczęścia, lecz w końcówce zabrakło mu ambicji, by sięgnąć po zwycięstwo.
  • Dla Valencii to trzeci kolejny mecz bez porażki – pięć punktów na dziewięć możliwych – ale jednocześnie potwierdzenie, że zespół wciąż kurczy się sportowo poza Mestalla.

Valencia znów okazała się „mała” daleko od domu i w Vallecas nie było inaczej. Zespół Carlosa Corberána zdobył zaledwie punkt – i to szczęśliwy, po fatalnej pierwszej połowie i jedynie lekkiej reakcji w drugiej, w której korzystny rykoszet pozwolił Diego Lópezowi wyrównać. W końcówce brakowało odwagi, a mecz zakończył się mało wyrazistym 1:1.

Początkowy zryw, który szybko okazał się pozorem

Valencia powinna była wejść w mecz z energią po zdobyciu czterech punktów w dwóch ostatnich starciach i z wiarą w zmianę kursu. Pierwsze minuty faktycznie były obiecujące – wysoki pressing, próba narzucenia tempa. To jednak był tylko miraż.

Pierwsze poważne ostrzeżenie wysłał Rayo Vallecano — strzałem z dystansu Fran Pérez, próbując zmusić Julena Agirrezabalę do interwencji, choć bez większej groźby.

Z brakiem gry ofensywnej Valencia mogła jedynie liczyć na presję i odzysk na połowie rywala. I rzeczywiście — Hugo Duro odebrał piłkę i wyłożył ją Luisowi Rioji, który uderzył mocno, choć niecelnie. Była to jedyna realna jaskółka. Potem — pustka. Do końca pierwszej części Valencia nie stworzyła już żadnego zagrożenia.

Rayo coraz mocniejsze, Copete bohaterem

Czas mijał, a Rayo rosło. Valencia zaczęła się bronić desperacko — Copete rozgrywał najlepsze 45 minut w barwach Valencii. W 26. minucie uratował zespół, wybijając z linii głową strzał Frana Péreza, który był blisko zastosowania „prawa byłego”. Napór stawał się coraz bardziej duszący. Unai López zmusił Julena do ryzykownej interwencji, Gumbau też próbował — niecelnie.

Valencia igrała z ogniem… aż się poparzyła

Po tylu ostrzeżeniach musiało się coś stać. W stałym fragmencie gry Valencia zaspała i Rayo wykorzystało najstarszy trik z rozegrania rożnego: krótka piłka, zmiana kąta dośrodkowania, wrzutka na pierwszy słupek. Gumbau idealnie dośrodkował, Javi Guerra nie zdołał wybić, Pepelu przegrał krycie, a Mendy głową posłał piłkę do siatki. Julen zareagował z opóźnieniem.

W ostatniej akcji pierwszej połowy Valencia mogła dostać prezent, gdy fatalne wyjście Batalli po centrze otworzyło pustą bramkę przed Diego Lópezem. Jednak Hiszpan trafił w stojącego na linii Álvaro Garcíę. Chwilę później zabrzmiał gwizdek — pierwsza połowa była obrazem kompletnej bezradności.

Po przerwie – niewielka poprawa

Corberán miał sporo do poprawy. Po przerwie znów zaczęło się pozornie obiecująco: wyższe tempo, próba narzucenia stylu… ale tylko na chwilę. Rayo znów rosło.

Pierwszą groźną sytuację miał Gumbau, wprowadzony podaniem w pole karne, lecz Julen uratował zespół świetną interwencją. Widząc stagnację, Corberán zdjął niewidocznego Javi Guerrę, zastępując go Danjumą dla dodania wertykalności.

Fortuna wreszcie uśmiechnęła się do Valencii

Wtedy, gdy nic nie zapowiadało odmiany, los pomógł. Valencia wreszcie przeniosła akcję na połowę Rayo, wymusiła rzut rożny, a po serii odbić piłka spadła pod nogi Diego Lópeza. Ten uderzył, piłka odbiła się od Mendy’ego i kompletnie zmyliła Batallę — 1:1.

Ostrożność ponad ambicję

Po golu mecz wszedł w fazę kalkulacji. Oba zespoły przestały ryzykować — mniej strat, mniej pośpiechu. Trenerzy wymieniali kolejne tryby: u Valencii pojawili się Ugrinic i Beltrán, różne profile, by choć odrobinę zmienić dynamikę.

Ani Rayo, które było lepsze w przekroju meczu, ani Valencia, która nabrała wiary po golu, nie chciały się zadowolić remisem. Spotkanie ożyło:
– u Valencii (grającej w senyerze) najgroźniejsi byli Danjuma i Diego López,
– u gospodarzy próbował szczęścia Ratiu.

Bez ryzyka nie ma nagrody… a ryzyka zabrakło

W końcówce zabrakło odwagi i determinacji. Mimo subtelnego zrywu żadna drużyna nie stworzyła sytuacji naprawdę wysokiej jakości. Ostatni błysk miał Danjuma — wejście z lewej i rzut rożny. Stały fragment nie przyniósł jednak zagrożenia.

Końcowy gwizdek przypieczętował remis 1:1, który przedłuża serię Valencii do trzech meczów bez porażki, ale też pozostawia poczucie niedosytu i niepokojącą refleksję, że zespół wciąż staje się zbyt mały poza Mestalla.

0 0 głosy
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
LimaK
LimaK
28 dni temu

Fajnie, że trzeci mecz bez porażki, ale punktów mało.