“Zazdroszczę, jak bardzo cenicie Gayę — chcę, żeby mnie zapamiętano”

- Choć napastnik Hugo Duro stracił miejsce w wyjściowym składzie pod wodzą trenera Corberána, nie szczędzi pochwał ani klubowi, ani szkoleniowcowi: „Wszystko, co napiszecie o jego pracy, i tak będzie za mało”.
Hugo Duro znów jest na fali. Po cichu, nie robiąc zamieszania, choć stale oceniany z wyjątkową surowością — surowszą niż inni — pozostaje najskuteczniejszym strzelcem Valencii w tym sezonie La Liga z ośmioma bramkami. Rok temu zdobył 13 goli, a w swoim debiutanckim sezonie dla Los Che zanotował 10 trafień, w tym jedno w finale Pucharu Króla — wyprzedził go wtedy tylko Gonçalo Guedes.
Po czterech latach spędzonych w Valencii Hugo przeżywa jeden z najlepszych momentów w karierze, ale nie zamierza na tym poprzestawać. Żonaty z pochodzącą z Walencji kierowcą wyścigowym Nereą Martí, czuje się pełnoprawnym valencianistą i wykorzystał okazję do jasnego przekazu:
„Dla mnie bycie kapitanem byłoby zaszczytem. Muszę jeszcze ciężko pracować i wiele rzeczy poprawić, by być wzorem — to moje marzenie. Zazdroszczę temu, jak bardzo tutaj ceni się José (Gayę). Sam też sprawdzam czasem, czy awansowałem w rankingu rozegranych meczów” — przyznał.
Ale to coś więcej niż tylko sport. Dla Hugo Valencia to nie tylko klub, to dom:
„Chciałbym, żeby mnie zapamiętano nie tylko jako piłkarza, ale i jako człowieka. Valencia to dziś moje życie. Reprezentuję jeden z największych klubów w Hiszpanii i mam nadzieję, że zostanę tu na zawsze — nawet po zakończeniu kariery”.
Napastnik niedawno przedłużył kontrakt z klubem, ale dopiero teraz zdradził prawdziwe powody tej decyzji. I są one głęboko emocjonalne:
„Odnowiłem kontrakt, bo Valencia dała mi dwie szanse, kiedy wszystko szło źle. Najpierw, kiedy nikt w Primera División mnie nie chciał — Valencia postawiła na mnie. A potem, po fatalnym sezonie — znów mi zaufano. Przedłużyłem kontrakt, bo w życiu trzeba być wdzięcznym. Tutaj zamiast mnie dołować, pomogli mi się podnieść” — mówił z przekonaniem.
Duro ma już na koncie 8 bramek, ale mierzy wyżej — jego celem jest przynajmniej wyrównać wynik z poprzedniego sezonu:
„Każdego roku próbuję się przełamać. Idę dzień po dniu. Po drugim sezonie miałem wobec siebie zbyt duże oczekiwania i dostałem kubeł zimnej wody. Dziś mam osiem goli, ale czuję niedosyt”.
Choć obecnie gra mniej — numerem jeden w ataku jest Sadiq — Hugo nie szczędzi słów uznania dla nowego trenera:
„Wszystko, co napiszecie o tym, jak pracuje Corberán, to i tak za mało. Nigdy nie widziałem nic podobnego. Wszystko ci rozpisze, przygotuje — jeśli chcesz słuchać, to naprawdę ci pomaga. Jest poważny, może mniej się śmieje, nie musi być najsympatyczniejszy, ale najważniejsze jest to, że potrafi wydobyć z drużyny maksimum” — zakończył.
To nie tylko opowieść o zawodniku — to historia o lojalności, pokorze i głębokim związku z klubem, którego koszulkę nosi.
Bardzo lubię Hugo, jego zadziorność, charakter na boisku no i umiejętność znalezienia sie w polu karnym. Uważam, że jest bardzo niedocenianym piłkarzem.