Zimny prysznic na Bernabéu (5-1)

  • Gospodarze byli bezwzględni w meczu, który mieli pod pełną kontrolą.
  • Królewscy wykorzystali niemal każdy błąd podarowany przez podopiecznych Barajy.

Występ Valencii na Santiago Bernabéu był wielowymiarową porażką i to na wszystkich liniach. To była katastrofa. Młodzy piłkarze po prostu nie udźwignęli rangi tego spotkania tak samo jak doświadczeni liderzy, w tym kapitan zespołu Gaya. Zawodnicy Los Che pudłowali w strefie rywala i popełniali błędy we własnej. Real Madryt wykorzystał ogromną różnicę w jakości obu stron. Hugo Duro zmarnował trzy klarowne okazje w bardzo wyrównanej pierwszej połowie, a w drugiej błędy koncentrowały się w strefie obronnej, a konkretnie przy wyprowadzaniu piłki. W takim scenariuszu nie można oddawać tak wiele, a gospodarze byli bezwzględni w ataku, aby wygrać mecz, który mieli pod pełną kontrolą. Hugo Duro odrobił część deficytu bramką w końcówce spotkania.

Mecz nie mógł rozpocząć się gorzej dla Valencii, ponieważ w drugiej minucie Carvajal zdobył wspaniałą bramkę oddając strzał tuż przed polem karnym. Mamardashvili był w tym wypadku bezradny i musiał wyciągać piłkę z siatki juiż w 3 minucie meczu. To wybiło drużynę Barajy, która widziała, jak Los Blancos zwiększyli swoją obecność pod bramką Gruzina i byli bliscy zdobycia drugiej bramki przez Kroosa, który uderzył w poprzeczkę z bezpośredniego rzutu wolnego. Zawodnicy z Mestalla odpowiedzieli doskonałą okazją, ale Hugo Duro po obróceniu się w polu karnym spotkał dobrze dysponowanego Lunina, który obronił kąśliwy strał Hiszpana. Napastnik Nietoperzy miał kolejną szansę kilka minut później po świetnym podaniu od Sergiego Canósa, ale jego strzał przeleciał tuż nad poprzeczką.

Później do głosu wrócili gospodarze za sprawą Viniciusa, który próbował wykorzystać indywidualną akcję, w której się znalazł po drybringu, ale nie trafił w bramkę z bardzo dogodnej pozycji. Hugo Duro również nie zdołał wykorzystać niezwykle korzystnej sytuacji, ale nie zdołał połączyć się z mierzonym dośrodkowaniem Pepelu w pole bramkowe. Błąd ten został ukarany przez Viniciusa, który wykończył akcję w niekonwencjonalny, ale bardzo skuteczny sposób — klatką piersiową. Valencia drogo zapłaciła za swoje błędy w starciu z dużo dokładniejszą drużyną z Madrytu.

Brazylijski napastnik był na szczycie swojej gry, a w drugiej połowie wykorzystał błąd w podaniu Gabriela Paulisty i zdobył kolejną bramkę suchym i mocnym strzałem spoza pola karnego, który praktycznie przypieczętował mecz, w którym drużyna Valencii rozwinęła czerwony dywan. Minutę później Giorgi podał piłkę Rodrygo, który zdobył czwartego gola w meczu.

Valencia starała się zareagować, ale była narażona na kontrataki, które Madryt skutecznie przeprowadzał za każdym razem, gdy ukradł piłkę. Poczucie, że piąta bramka może paść w każdej chwili było aż nadto widoczne, ku frustracji „nanosów” Pipo, którzy biegali niestrudzenie, ale nie byli dokładni w żadnym obszarze boiska. A ponieważ nieszczęście nigdy nie przychodzi samo, José Luis Gayà poprosił o zmianę z powodu bólu kolana.

Ostatni gol dla gospodarzy padł za sprawą Rodrygo, który z łatwością pokonał Paulistę i wygodnie uderzył obok cierpiącego w tym meczu Mamardashviliego. Valencia zdołała zdobyć honorowe trafienie dzięki bramce Hugo Duro po świetnym dośrodkowaniu Hugo Gonzáleza, które napastnik zamienił na gola. Mecz zakończył się wielką różnicą klas, która powinna być nauczką dla najmłodszej i najbardziej niedoświadczonej drużyny w LaLiga. Pomimo dobrego startu w lidze, Valencia nie może myśleć o pucharach, ale skupić się przede wszystkim na przetrwaniu. Awans do pucharów to obecnie za wysokie progi dla Nietoperzy.

0 0 głosy
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
Staste
Staste
7 miesięcy temu

Mieliśmy trochę pecha, bo trafiliśmy na świetnie dysponowaną drużynę Realu. Wszystko im wychodziło; strzały Carvajala, Viviciusa trafiały precyzyjne – parę centymerów i nie byłoby bramki. Hugo był niestety nieskuteczny. Gdyby wykorzystał te okazje z pierwszej połowy, mecz mógłby się może inaczej ułożyć. Teraz najważniejsze, aby drużyna otrząsnęła się po tej porażce.
W tamtym sezonie zaczęliśmy dobrze, do meczu chyba z Barceloną. Zagraliśmy dobry mecz, ale nie mogliśmy wtedy nic sfinalizować. To dobiło drużynę i po tym meczu poszło wszystko w dół. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Drużyna jest już bardziej doświadczona. Oby!