Klęska „pożyczonej” Valencii

- Ogólnie rzecz biorąc, Corona pomylił się w stawianiu na zawodników wypożyczonych. Tylko Giorgi, Hugo Duro… i Cenk! zostali ostatecznie wykupieni.
- Występy takich piłkarzy jak Lino czy Kluivert nie skłoniły do zainwestowania w ich transfery.
Los bywa przewrotny: dwa dni po tym, jak Miguel Ángel Corona określił wzmocnienie kadry mianem „bardzo trudnego”, Valencia CF doznała najwyższej porażki na Mestalla w całej swojej historii. Mimo że klub miał jeszcze margines w ramach Financial Fair Play i wolne miejsce w kadrze na kolejny transfer, zamknął okienko bez dokonania żadnego wzmocnienia, a jedynymi nowymi twarzami okazali się Max Aarons, Umar Sadiq i Iván Jaime… a właściwie gracze wypożyczeni z Bournemouth, Realu Sociedad i FC Porto. Polityka wypożyczeń to ulubiony środek stosowany przez dyrektora sportowego, odkąd Peter Lim narzucił surowe ograniczenia wydatków od czasów Covidu aż do dziś.
Aż 60% transferów przeprowadzonych przez Valencię po zdobyciu Pucharu Króla w 2019 roku miało formę wypożyczeń. Było to prawie trzydzieści operacji, dokładnie 27, które w większości przypadków kończyły się niepowodzeniem i powrotem piłkarza do klubu macierzystego. Co więcej, od lata 2020 roku, gdy Corona już odpowiadał za ruchy transferowe, jedynie Giorgi Mamardashvili, Hugo Duro i Cenk Özkacar zostali sprowadzeni na stałe. Wszyscy pozostali, czyli 23 zawodników, którzy grali w Valencii na zasadzie wypożyczenia, odeszli niezależnie od tego, czy klub miał opcję wykupu, czy nie… i w ciągu najbliższych miesięcy z zespołu odejdzie też gruziński bramkarz.
Z biegiem sezonów, pięciu już bez gry w europejskich pucharach, nieudana strategia opierająca się na wypożyczeniach zamiast innych form transferów doprowadziła do powstania drużyny, która spadła z czołowych lokat w tabeli do grona zespołów walczących o uniknięcie spadku do Segunda División. W obecnym sezonie 2024/25 sytuacja – zarówno pod względem odczuć, jak i wyników – jest gorszą powtórką z rozgrywek 2022/23. Wówczas, pod wodzą Rubéna Barajy, który zastąpił Gennaro Gattuso, Valencianistas musieli czekać aż do ostatniej kolejki (remis na Villamarín), by zapewnić sobie utrzymanie.
Oczywiście zubożeniu kadry towarzyszyła obecność zawodników, którym dużo trudniej jest utożsamiać się z klubem i poczuć go jako „swój”. Krótko mówiąc, plaga wypożyczeń obniża poczucie przynależności i tożsamości. Według informacji uzyskanych przez dziennikarzy SUPER, w sezonie 2022/23 pewien wypożyczony gracz starł się z jednym z kapitanów drużyny w szatni po przegranym meczu. Gdy zwrócono mu uwagę na jego postawę na boisku, zawodnik na wypożyczeniu odpowiedział słowami: „Mam to gdzieś, za parę miesięcy mnie tu nie będzie”.
Pierwszym wypożyczonym w okresie między latem 2019 roku a ostatnim zimowym okienkiem był Jaume Costa, jeszcze za czasów Mateu Alemany’ego. Zimą 2020 Roma wypożyczyła bez opcji wykupu włoskiego obrońcę Alessandro Florenziego, a wówczas dyrektorem sportowym był już César Sánchez. Były bramkarz Valencii opuścił jednak klub przed końcem sezonu wraz z Albertem Celadesem, a na stanowisku pozostał Corona, który wcześniej przybył jako asystent Césara. Pierwszymi transferami Toledończyka – po „pustym” lecie, które przelało czarę goryczy Javiego Gracii – byli wypożyczeni Ferro (Benfica), Oliva (Cagliari) i Cutrone (Wolverhampton). Do dziś te nazwiska pamięta się jako przykład transferowych niewypałów, gdy za rynkowe ruchy odpowiadał Corona.
W następnym sezonie, 2021/22, Valencia wydała około 13 milionów euro, z czego większość (8,5) na zakup Marcosa André. Mimo to wypożyczenia stały się głównym „paliwem” dla zespołu José Bordalása: Bryan Gil (0,5 miliona), Ilaix Moriba, Hélder Costa, Alderete, Mamardashvili i Hugo Duro. Ostatecznie wykupiono jedynie Gruzina (pierwotnie ściągniętego przez Marco Otero do drużyny rezerw) i Hugo Duro (po wniosku Bordalása), co okazało się trafionym posunięciem. Za wypożyczenie bramkarza zapłacono w sumie około miliona, a rok później – cztery miliony za hiszpańskiego napastnika. W tym samym sezonie ponownie trafił do Valencii Moriba (wypożyczenie z Lipska), a także przybyli gracze, którzy dobrze się spisali, lecz ostatecznie nie zostali wykupieni: Lino (Atlético), Nico (Barça) i Kluivert (Roma, z opcją kupna). Klub zdecydował się natomiast na tureckiego obrońcę Özkacara: najpierw wypożyczenie za 500 tysięcy euro do Lyonu, a rok później dopłata pięciu milionów za transfer definitywny.
W ubiegłym roku nie sprawdzili się Selim Amallah (Valladolid), którego wypożyczenie kosztowało 150 tysięcy euro, Roman Yaremchuk (Club Brugge) oraz Peter Federico (Real Madryt Castilla, w styczniu). W tym sezonie liczba wypożyczeń jeszcze wzrosła: przybyli Dani Gómez (Levante), z którym niedawno rozwiązano umowę, Maxi Caufriez (Clermont), którego kontrakt też został zerwany, Barrenechea (Aston Villa) czy Rafa Mir (Sevilla). Te transakcje najlepiej oddają minimalizm i nędzną politykę transferową, która skazuje Valencię na cierpienie.
Alderete mogli wykupić już za te 1,5 mln euro. Mielibyśmy teraz lidera obrony.
Najbardziej żal mi Nico (nie wiem czy mieliśmy szansę o niego powalczyć) i Kluiverta. No i Moriba.