Powrót Rafa Mira możliwy

Rafa Mir Vicente (Cartagena, 18-06-1997) został nieumyślnie oszukany przez Nuno. Godne pochwały zainteresowanie portugalskiego trenera chęcią wprowadzenia go do pierwszej linii Valencii — abstrahując od zasług zawodnika czy istniejących powiązań obu panów z Jorge Mendesem — skończyło się wyrządzeniem nieodwracalnej szkody wciąż młodemu — miał wówczas 18 lat — czarno-białemu napastnikowi. W meczu Ligi Mistrzów przeciwko Zenitowi, z kontuzjowanymi Negredo, Piattim i Rodrigo, Nuno nie miał innego wyboru, jak dać Mirowi miejsce w wyjściowym składzie ze szkodą dla Santiego Miny. Trener nie miał innego wyboru, jak zmienić go w 56. minucie, gdy rosyjski zespół bezsprzecznie prowadził w meczu (2-0) i gdy jego udział miał niewielki wpływ na drużynę. To był początek końca Rafy Miry w Valencii. Drzwi zostały otwarte zbyt wcześnie, nominacja była dla niego zbyt duża tak samo jak presja, z którą sobie nie poradził. Było zbyt wiele pretensji o grę samego młodego napastnika, by mógł te drzwi ponownie otworzyć. Ponownie rozpoczął w wyjściowej jedenastce dwa mecze później, ale tym razem przeciwko Barakaldo w Copa del Rey, a w tym sezonie (2015-16) rozegrał tylko kolejne 25 minut przeciwko Rapidowi Wiedeń.

Ścieżka Rafy Mera z Valencią wbrew wszystkiemu poszła źle i dopiero w styczniu 2018 roku Nuno i Mendes zdołali naprawić ten bałagan, sprzedając Rafę do Wolverhampton, gdy wszystko wskazywało na to, że trafi on do Realu Madryt. Valencia zarobiła 2 mln €, cztery razy więcej niż Madryt był skłonny zapłacić za hiszpańskiego snajpera.

Pięć lat później drzwi Rafy Miry ponownie stoją przed Valencią otworem. Tym razem, jeśli Sevilla zdoła zaakceptować propozycję wypożyczenia, którą na stół wyłożył Miguel Angel Corona. Każdy, kto myśli, że przeprowadzenie operacji będzie łatwe, nie zdaje sobie sprawy z realiów rynku i Sevilli. Tymczasem gracz z Murcji czeka, aby zobaczyć, co stanie się z En-Nesyri. A to oznacza, że wszystko stoi w miejscu, a obie strony czekają na to, co wydarzy się w najbliższych dniach. Valencia jednak już ustawiła się w kolejce, podobnie jak na przykład Mallorca. Zapłacenie za Rafę Mira jest w tej chwili praktycznie niemożliwe. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę 16 milionów, które Sevilla zapłaciła za sprowadzenie go z Wolverhampton (ma kontrakt do 2026 roku).

Na chwilę obecną Rafa Mir trenuje z resztą drużyny Sevilli pod wodzą Mendilibara w Montecastillo, tym samym hotelu, w którym przebywała drużyna Marcelino z Walencji, kiedy pojechała zagrać w Copa del Rey w 2019 roku. Dla Barajy przybycie Rafy Mira z pewnością byłoby ulgą i radykalną zmianą w stosunku do obecnych perspektyw. Tak naprawdę największym problemem jest Corona, który musi całkowicie przebudować skład napastników, jakimi obecnie dysponuje Valencia. Ani Cavani, ani Hugo Duro, ani Marcos André nie zapewniali w zeszłym sezonie minimalnego poziomu potrzebnego w LaLiga, dlatego też Alberto Marí zdołał przebić się do pierwszej drużyny.

Wczoraj zresztą Baraja zaczął wyciskać z zawodników różne testy fizyczne, którym poddawani byli w Ciudad Deportiva. Cavaniego, na przykład, można było zobaczyć w tej samej grupie co Marí, Javi Guerra i Foulquier. Przyszłość Urugwajczyka jest jedną z największych niewiadomych, a wszystkie strony zdają sobie sprawę, że najlepszą rzeczą będzie znalezienie nowego miejsca dla Urugwajczyka. Tym bardziej, że Cavani nadal cieszy się wysoką reputację, aby znaleźć miejsce, które przynajmniej zadowoli go z ekonomicznego punktu widzenia.

Sytuacja jest bardziej skomplikowana w przypadku Marcosa André, który również pracuje obecnie w Paternie, ale czeka przy telefonie, by w każdej chwili spakować walizki. W jego przypadku Valencia ma inne podejście niż w przypadku Cavaniego. Urugwajczyk, choć ma jedną z najwyższych pensji w drużynie, przybył za darmo; Brazylijczyk kosztował około 8,5 miliona euro i jest to ciężar, który jest przenoszony każdego roku.

André ma swoich konkurentów, ale Valencia zamierza uzyskać za niego przynajmniej część pieniędzy, aby zrównoważyć szalę, przynajmniej za to, co jeszcze pozostało do zapłacenia. Zawodnik ma kontrakt do 2026 roku. Największe zainteresowanie brazylijskim napastnikiem wykazuje Olympiakos z greckiej Super League, który w ciągu dwóch lat spędzonych w biało-czarnych barwach nieco rozczarował. Ani najpierw z Bordalásem, ani później z Gattuso — bo z Barają był kontuzjowany — Brazylijczyk nie był w stanie wiele wnieść do zespołu.

Aby móc zabrać go do Grecji, Olympiakos będzie musiał sięgnąć do swojego sejfu, a to jest coś, co w zasadzie nie jest brane pod uwagę. W związku z tym nie pozostaje nic innego, jak rozważyć wypożyczenie i mieć nadzieję, że André eksploduje raz na zawsze, a opcja obowiązkowego wykupu zostanie włączona, aby zapewnić ulgę fair play.

Ale dopóki tak się nie stanie, Baraja nie ma innego wyboru, jak tylko pracować z tym, co ma, wiedząc również, że chociaż szatnia jest pełna graczy, będzie musiał znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji.