Stuani przełamuje mur Valencii (2-1)
- Podopieczni Barajy objęli prowadzenie po świetnym golu Hugo Duro, ale Girona mocniej przycisnęła w końcówce, a obrona Valencii obniżyła swój poziom po znakomitych pierwszych 80 minutach.
Valencia opadła z sił jak kostka cukru w ostatnich dziesięciu minutach na Montilivi i w końcu za to zapłaciła. Po 80 minutach świetnej kolektywnej defensywy, a nawet objęciu prowadzenia dzięki wspaniałej bramce Hugo Duro, Girona pokazała cios, który czyni ich liderami i odwróciła sytuację dwoma golami starego “rockera” jakim jest Stuani, który pokonał obrońców we wszystkich akcjach, w których brał udział. Różnica poziomów, zarówno pod względem indywidualnej jakości, jak i zasobów do gry, była bardziej niż widoczna.
Początek meczu miał niewiele więcej do zaoferowania niż niepewna konfrontacja obu drużyn i kontuzja Yangela Herrery, który ustąpił miejsca Pablo Torre. Gospodarze starali się grać po ziemi, a Valencianistas długimi zagraniami. Dopiero w 20. minucie, po dobrej indywidualnej akcji Foulquiera, Fran Pérez miał pierwszą dobrą okazję w meczu, oddając strzał, który po pokonaniu kolegi z drużyny na zmianie tempa przeszedł tuż obok górnego rogu. Akcja nie wstrząsnęła jednak zbytnio grą i była kontynuowana w tym samym stylu: Girona próbowała zniwelować ramy taktyczne Nietoperzy poprzez posiadanie piłki, które nie było zbyt owocne.

Jedyny popłoch nastąpił w doliczonym czasie gry, gdy Katalończycy wykorzystali sytuację offside’ową i zdobyli bramkę z rzutu karnego, ale sędzia nie miał wątpliwości i uznał akcję za nieważną. To był drugi raz, kiedy drużyna Míchela miała świetny niebezpieczny ruch, który został odrzucony przez sędziego za pozycję offside… i był jeszcze jeden, w którym Mamardashvili na szczęście wyciągnął rękę, ponieważ w tym przypadku nie było offside.
Druga połowa rozpoczęła się z podobną dynamiką, choć Aleix García próbował strzału z półdystansu, który Giorgi obronił. Odpowiedź Valencii przyszła wraz z dobrym ruchem Javiego Guerry, który Hugo Duro próbował wykończyć czymś w rodzaju “skorpiona”, ale nie wyszło. W miarę upływu minut gra gospodarzy poprawiała się do tego stopnia, że Mamardashvili musiał świetnie ratować ręką strzał Aleixa.
I kiedy wydawało się, że rewelacja ligi w końcu strzeli upragnionego gola to Valencia dała zaskoczyła wszystkich wychodząc na kontrę, wykorzystując błąd defensywy Davida Lopeza i kończąc za sprawą Hugo Duro, który po długim biegu przerzucił piłkę nad Gazzanigą. Świetne wykończenie “9”, który świętował z podróżującymi Valencianistas. Rubén Baraja musiał podwoić swoje defensywne podejście przeciwko drużynie, która mentalnie zwykle nie upada.
Zmiany w defensywie
Pipo dodał jeszcze jednego zawodnika do “muru” i przyspieszył powrót Diakhaby’ego po kontuzji. I oczywiście, aby grać jako środkowy pomocnik i próbować blokować wszelkie próby Girony, która szukała pęknięć w posiadaniu, a Valencianistas, wręcz przeciwnie, oddawali piłkę, by szukać łaskotania na kontrze. I zbliżyli się do drugiej bramki przez Fouqluiera, który dostosował piłkę i zmusił Gazzanigę do powstrzymania kąśliwego strzału. Gra była otwarta i wszystko zależało od bramkarza, ponieważ odpowiedź Girony za pośrednictwem Stuaniego spotkała się z solidną odpowiedzią Mamardashviliego.
Druga akcja nie była już tak szczęśliwa. Girona wykorzystała kontuzję Foulquiera i dołożyła bardzo wygodne dośrodkowanie, które tym razem wykorzystał napastnik Charrúa, wyrównując wynik na tablicy i zamieniając ostatni odcinek meczu w piekło. A efekt Stuaniego zakończył się zwycięstwem i zbiorową histerią w Montilivi, ponieważ po raz kolejny po dobrym dośrodkowaniu Yana Couto, Urugwajczyk pokonał środkowych obrońców, aby zakończyć zmagania. Różnica na tablicy wyników mogła być większa, ale trzecia bramka Savinho została anulowana przez VAR.
Szkoda!
Niewiele zabrakło 😐