Transferowe samobójstwo — opinia własna

  • W Valencii brakuje tak wielu piłkarzy, że jest realna obawa, że w trakcie sezonu będą trudności ze skompletowaniem optymalnej jedenastki.

To, co każdy kibic Valencii wiedział od początku tego okienka transferowego stało się faktem pomimo wielokrotnych zapewnień zarządu. Nietoperze po raz kolejny sukcesywnie uszczuplają kadrę i zamiast wzmacniać kadrę następuje degrengolada składu przy tragikomicznych ruchach na rynku transferowym. Bilans jaki się wyłania tuż przed zamknięciem okienka transferowego jest koszmarny. To istne samobójstwo, gdzie brakuje profesjonalizmu, realnej polityki transferowej i wyznaczonej drogi po jakikolwiek cel. W pierwszym zespole brakuje tylu elementów, że jeśli porównać Valencię do samochodu to w razie wypadku nie wymienimy koła na zapasowe, nie mamy OC nie wspominając już o AC i właściwie jedziemy bez dachu nad głową.

Były wielkie słowa, podniosłe wypowiedzi o zmianach w zarządzaniu, o większej swobodzie decyzyjnej ludzi w Walencji po heroicznym sezonie, gdzie Nietoperze utrzymały się w ostatniej kolejce i tak naprawdę, gdyby inaczej ułożyły się spotkania rywalizujących z Los Che zespołów to dziś rozmawialibyśmy o szansach na powrót do elity. Dziś już wiemy kończy się to lato — kolejnym zawodem i realną obawą o utrzymanie się w lidze hiszpańskiej, bo jak inaczej można interpretować przyszłość klubu, który rok temu do ostatniej kolejki bił się o pozostanie w LaLiga, gdy w tym roku kadra jest wyraźnie osłabiona i niekompletna? Przyjrzyjmy się tej abominacji z bliska.

Prawdę mówiąc, jedyną kompletną formacją Valencii jest pozycja bramkarza. Mając utalentowanego Giorgi Mamardashviliego oraz doświadczonego Jaume Domenecha za plecami Gruzina możemy się czuć pewni, że bez względu na wszystko, co przyniesie nam sezon pewien, wysoki poziom zostanie utrzymany. W obwodzie jest jeszcze Christian Rivero zatem tutaj, na tej małej wysepce spokoju nic złego nie powinno się wydarzyć w trakcie długiego sezonu, ale tego samego nie możemy powiedzieć o formacji defensywnej, gdyż problemy kadrowe odciskają swoje piętno również i tutaj.

Pozycja środkowego obrońcy jest newralgiczną rolą w klubie z Mestalla. Pomijam względnie bocznych obrońców, gdyż tam nie powinniśmy uświadczyć dramatu. Przy absurdalnych problemach pomocy wszyscy zapomnieli, że tuż przed bramkarzem również toczy się dramat. Przy podatności na kontuzje i urazy Gabriela Paulisty w ostatnich sezonach i przesunięciu gwinejskiego stopera Diakhaby’ego na pozycję defensywnego pomocnika pozostaje jedynie dwójka mniej doświadczonych zawodników w postaci Cristhiana Mosquery oraz Cenka Özkacara. W obwodzie znajduje się jeszcze młody César Tárrega, kapitan Mestallety. Jednak mając już i tak najmłodszą kadrę w lidze hiszpańskiej dodanie kolejnego młodzieżowca może skończyć się katastrofą, ponieważ drużyna potrzebuje na wczoraj doświadczenia, a takowe nie jest nawet planowane.

Nie można zarzucić braku chęci czy braku ciężkiej pracy obrońców w trakcie przygotowań do sezonu, ale w razie kryzysu, który nastąpi prędzej czy później, brak starszych piłkarzy w składzie może spowodować, że młodzi zawodnicy nie uciągną presji. A może to się wydarzyć, gdy Paulista wyląduje w szpitalu (już pierwsze spotkania pokazują, że problem z jego zdrowiem nie jest rozwiązany), Gwinejczyk będzie występował na pozycji defensywnego pomocnika i klub zostanie z parą młodziutkich, nieopierzonych obrońców, bo nie oszukujemy się turecki obrońca nie jest wybitną postacią. To nie wygląda na stabilną formację.

Natomiast jeśli już mówimy o braku stabilności to musimy porozmawiać o pomocnikach. Kolejnym problemem Nietoperzy jest właśnie pomoc gdzie brakuje tak wielu piłkarzy, że ciężko jest zdecydować się, od którego zagadnienia powinniśmy rozpocząć naszą dramatyczną wyliczankę.

Zacznijmy zatem chronologicznie względem bramki od pozycji defensywnego pomocnika – na tej pozycji łatwo znaleźć nazwiska takie jak Pepelu czy Hugo Guillamón i… na tym praktycznie zamyka się cała lista. Żeby nie było też zbyt kolorowo to ze względów sportowych wspomniany Hugo stracił w oczach Rubena Barajy i przez ostatnie kilkanaście meczów, jakie rozgrywała Valencia za panowania Pipo, Hiszpan rozegrał jedynie siedem minut i to siedem minut w poprzednim sezonie. Szkoleniowiec do tego stopnia odsunął reprezentanta kraju, że woli korzystać z usług stopera, wspomnianego wcześniej Diakhaby’ego, niż postawić na Guillamóna. W tej formacji może grać również Javi Guerra, który jest jedną z nadziei walenckiego footballu, a Baraja już pokazał, że lubi grać na podwójnego pivota, ale nie ma do tego narzędzi.

W formacji ofensywnej też nie jest zbyt kolorowo, ponieważ rozważając skrzydłowych i rolę mediapunty mamy „aż” pięciu piłkarzy na trzy pozycje. Po raz kolejny nie ma dwóch osób na jedną pozycję. Jest jeszcze Samu Castillejo, ale jego możemy nie liczyć, ponieważ został skreślony przez sztab Barajy i klub nieudolnie próbuje się go pozbyć z listy płac od początku okienka transferowego. To również pokazuje jak bardzo drużyna jest źle zarządzana. Zatem do dyspozycji trenera pozostaje jedynie Diego López, Fran Pérez (notabene syn Francisco Rufete), Selim Amallah, Sergi Canós oraz André Almeida. Co ciekawe, Fran był jedną nogą w Elche, gdzie miał trafić na wypożyczenie, by znaleźć dla siebie cenne minuty. Sytuacja kadrowa sprawiła, że przez dłuższy czas był jedynym nominalnym skrzydłowym grającym po prawej stronie. Właściwie… nic w tej kwestii się nie zmieniło.

Warto, chociażby wspomnieć, że w trakcie poprzednich spotkań Baraja, aby odświeżyć skrzydła musiał wpuszczać nominalnych bocznych obrońców (Jesús Vázquez oraz Dimitri Foulquier), ponieważ w kadrze nie było na tamten moment nikogo innego.

I być może ta przedstawiona wyżej lista piłkarzy byłaby wystarczająca dorzucając w razie potrzeby kolejnych wychowanków z drugiej drużyny takich jak Pablo Gozálbez czy Hugo González, ale ze względu na tragedię, która ma miejsce w ataku niewykluczone, że wspomniany wcześniej Diego López czy Selim nie będą musieli grać jako fałszywa „9” co oczywiście uszczupla i tak już szczupłą kadrę w formacji ofensywnych pomocników.

I tym sposobem płynnie przechodzimy do najbardziej chorej jednostki w organizmie występującym na Mestalla, czyli porozmawiajmy o napastnikach. Napastniku? Nie licząc kontuzjowanego Alberto Marí, który jeśli nic złego się nie wydarzy, wróci dopiero za 2-3 miesiące jedynym napastnikiem dostępnym dla Pipo jest Hugo Duro. Nasz „super strzelec” właśnie przerwał fatalną passę bez strzelonej bramki w lidze hiszpańskiej, która trwała od 4 września… 2022 roku. Prawie 365 dni bez gola dla napastnika to są katastrofalne liczby. Nie można odmówić Hugo zawziętości i włożonego serducha w meczu, ale musimy sobie zdawać sprawę, że na tym piłkarzu nie możemy opierać misji zdobywania bramek. Po prostu Hiszpan nigdy nie był takim typem napastnika. Dodatkowo, aby tego było za mało i on również jak Paulista na początku tego sezonu uskarża się na bóle mięśniowe i urazy.

Jako, że sezon jest długi i ciężki to może okazać się, że bez wzmocnień (a te raczej nie nadejdą – nawet jeśli przyjdzie napastnik to zdecydowanie jest to za mało) ciężko będzie skompletować optymalną jedenastkę, bo warto tutaj zaznaczyć – względnie pierwsza „11” nie jest aż taka zła. Jeśli liczyć jedynie najlepszą jedenastkę to moim zdaniem powinniśmy zająć 12-14 miejsce. Są tam nazwiska, które mogą uciągnąć ten zespół jak Mamardashvili, Gayà, Guerra, Amallah, ale kadra jest po prostu za krótka i w tym można doszukiwać się wszelkich problemów Valencii w tym sezonie.

Jeśli piłkarze nie będą w formie, złapią kartki bądź będą kontuzjowani to obawiam się, że nie będzie piłkarzy, którzy ich godnie zastąpią, a kiedy pojawi się kryzys (a każdy klub przez to przejdzie) młodość może nie udźwignąć tego ciężaru.

A na końcu zostawiłem postać samego Rubena Barajy. Czemu? Otóż nie dam sobie ręki uciąć czy popularny Pipo zostanie w Valencii. Jest kolejnym zmęczonym, wypalonym trenerem, który został wielokrotnie okłamany przez Meriton i ostatnie doniesienia wskazują, że on i jego sztab oceni sytuację w klubie po zamknięciu okienka transferowego i zdecyduje o swojej przyszłości. Może nasza legenda klubowa nie jest wybitnym specjalistą, ale najprawdopodobniej jest najlepszym szkoleniowcem obecnie dostępnym dla Los Che. Dorzucając oliwy do ognia na sam koniec wspomnę w ramach mrożących krew w żyłach ciekawostek w postaci zainteresowaniu Basków Hugo Guillamónem czy o czerwonym Manchesterze, który widzi w Gayi następcę kontuzjowanego Luka Shaw, chociaż sam bym raczej to potraktował w kategorii nieśmieszny żart. Jednak… Bez względu na wszystko można powiedzieć jasno i klarownie – w tym sezonie Valencia będzie biła się o utrzymanie się w lidze, bo mamy zbyt wiele problemów, które nie zostaną rozwiązane do końca okienka transferowego.

Miejmy jednak nadzieję, że zdołamy się prześlizgnąć i utrzymać, ponieważ sądzę, że spadek nie będzie zbawianiem, ponieważ jest on jak rosyjska ruletka — może nas zabić jak Malagę czy Deportivo La Coruña, a tego byśmy chcieli uniknąć.

5 1 głosowanie
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
EverBanega87
EverBanega87
9 miesięcy temu

Taki był projekt. Pamiętam jak murthy mówił, że : Dzięki akademii zostaniemy mistrzami. Zapomniał dodać, że mistrzami Segunda 😅 Podoba mi się natomiast odkrywanie nowych talentów: Jesus, Guerra, David Lopez, Mari, Guillamón, Fran to pokłosie wymuszonej strategii. I tak kocham ten klub i zawsze będę mu kibicował. Nieważne czy w La Liga czy Segunda. Amunt 🤜🤛