Valencia wygrywa Trofeu Taronja (3-2)

  • Valencia, pomimo konieczności pozyskania nowych zawodników, odzyskała siły, by wygrać Puchar Taronja z Eintrachtem i nabrać pewności siebie przed meczem z Barceloną.

Mestalla leczy wszystkie rany. Valencia, która bardzo potrzebuje nowych zawodników i obawia się możliwej sprzedaży jednego ze swoich nielicznych gwiazdorów, podjęła walkę i pokonała niemiecki Eintracht Frankfurt, klub znajdujący się już kilka szczebli wyżej w europejskim footballu, 3-2 dzięki bramkom Rafy Mira, Hugo Duro i Alberto Marí.

To nie był wieczór, który pozostanie w pamięci ze względu na prezentację imponujących podpisów. To nie był wieczór, w którym zjednoczeni fani śpiewają przechwałki na temat nadchodzącego sezonu. To nie był wieczór z wysokimi oczekiwaniami. Peter Lim niemal zmienił definicję samego klubu, ale pozostała drużyna utkana z postawy, ciężkiej pracy i szacunku do samej siebie. Pozostała też energia samego stadionu. Magia Mestalla i triumf, pierwszy tego lata, który dodaje nieco pewności siebie, ale nie romantyzujmy sytuacji. Drużyna prowadzona przez Baraję potrzebuje nowych piłkarzy, a kalendarz ligowy od początku jest brutalny.

Mestalla oddała hołd niepowtarzalnemu skrzydłowemu, jakim był Mañó, zanim zobaczyła w akcji drużynę wołającą o dwóch nowych skrzydłowych. Ale Valencia uczyniła cnotę z konieczności i wiedziała, jak bardzo dobrze wejść w grę. Z poczuciem zagrożenia od samego początku i, co więcej, ze skutecznością. W ciągu pierwszego kwadransa zdobyli tyle samo bramek, co we wszystkich poprzednich meczach towarzyskich.

Konto otworzył Rafa Mir, który idealnie przywitał się z kibicami na stadionie. Idealnie wybiegł do piłki uciekając obrońcom, podbiegł z nią parę metrów, aby zdobyć pierwszą bramkę po czterech minutach, po mierzonym podaniu od Pepelu na początku gry. Hiszpański napastnik nadał również tempo celebracji, całując herb klubu. W 16 minucie nadeszła druga bramka, z krótkiego rogu wykonanego przez Thierry’ego Rendalla w kierunku dalszego słupka, gdzie Hugo Duro potężnie główkował, przełamując letni opór obrońców Eintrachtu. W międzyczasie, w 7 minucie, Niemcy wyrównali. Yarek powalił Matanovicia, który wykonał bardzo dobrą podcinkę. Marmoush zwiódł Mamardashviliego, zawodnika, który otrzymał najgłośniejszą owację przed meczem.

Valencia kontrolowała grę, pokazując kilka ciekawych schematów. Rafa Mir z Hugo Duro, tak przenikliwy, by być w stanie uzupełnić każdego napastnika. Także Martín Tejón pokazywał się na skrzydle, a Yarek i Tàrrega skutecznie odpowiadali na nieliczne próby Eintrachtu, które generowały niewielkie zagrożenie. Co więcej, to Valencia była blisko strzelenia trzeciej bramki już w pierwszej połowie. Wyraźny faul na Hugo Duro sprawił, że sędzia nie miał innego wyjścia jak tylko podyktować rzut karny dla Nietoperzy. Jednak niespodziewanie, niezawodny w poprzednim sezonie Pepelu strzelił wysoko ponad poprzeczkę.

W drugiej połowie okazało się, jak Valencia poradzi sobie ze zmianami przeciwko Eintrachtowi z bardziej dojrzałym projektem. Dimitrievski wszedł za Mamardashviliego po wznowieniu gry, a na boisku pojawili się Otorbi, Rubo Iranzo i Javi Guerra, skandowany z powodu braku transferu do Atlético. Bardziej wycofana Valencia szukała swoich szans w kontratakach, które pokazywały, że brakuje jej piłkarzy. Z dobrymi piłkarzami dalekiego zasięgu, jak Pepelu, Guillamón i Javi Guerra, ta drużyna potrzebuje skrzydłowych.

Eintracht wykorzystał spowolnienie w meczu i wyrównał za sprawą Dina Ebimbe. W ostatnim kwadransie, z Valencią pełną młodych graczy i Danim Gómezem, nadszedł szturm Hiszpanów. Santos uratował strzał Tàrregi, który próbował swojego szczęścia z woleju z bliskiej odległości. Następnym, który miał szansę, był nastoletni Otorbi, ale to właśnie trzeci napastnik strzelił tego wieczoru trzecią bramkę dla Valencii. Alberto Marí, który po fatalnym podaniu od obrońcy rywali zdobył upragniony gol, który spowodował, że Los Che wygrali to spotkanie 3-2. Ten mecz pokazał, że drużyna pomimo licznych braków kadrowych nigdy się nie poddaje. Mecz jako balsam nieco ukoił szargane nerwy kibiców, ale czy to wystarczy, aby stawić opór Barçie? O tym przekonamy się już za tydzień.

5 1 głosowanie
Article Rating
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
Cichyjoe
Cichyjoe
1 rok temu

Dobry mecz towarzyski. Miał swoją dramaturgię. Pepelu chyba nie chciał strzelić tego karnego. Gdyby trafił byłoby pewne, spokojne zwycięstwo. Cieszy fakt, że napastnicy strzelili gola. Rafa mir na skrzydle, schodzący do środka może zamieszać . Za tydzień będą nerwy, ale zawsze mam nadzieję na dobry wynik. Maskotka Nietoperza wspomoże Valencie.